Nie da się ukryć, że stoicie wyżej od mężczyzn, nawet jeśli rodzenie nieharmonijnego potomstwa ludzkiego nie jest zbyt mądre…
O swoim potomstwie to chyba zapomniałeś…
Chcesz do sanatorium?
Możesz mnie skoczyć. Mam się czym pożytecznie zajmować bez takich…
Nauka a wiara to dwie różne rzeczy. Dowodów na istnienie życia po śmierci nie ma, sa tylko mało wiarygodne relacje ludzi.
W COR-ach (Czarnych Otchłaniach Refleksji) przekonasz się, jak nie wykorzystałeś łatwych możliwości poznania faktów, wiarygodnie opisanych w milionach książek, w tym znanego Raymonda Moody’ego, naukowca.
Późniejsza książka Moody’ego: The Last Laugh (Ostatni śmiech ) zawiera, jak sam oświadczył, materiały usunięte z pierwotnej wersji Życia po życiu . Wprowadziły one w zakłopotanie wielu wcześniejszych czytelników, gdyż zawierały osobiste poglądy autora na kwestię życia pozagrobowego. W książce tej napisał, że nie posiada rozstrzygających dowodów na życie pozagrobowe i jest zaniepokojony użyciem swoich prac przez fundamentalistów religijnych oraz guru do ich partykularnych celów.
Kompatybilnych książek tysięcy autorów jest tyle, że można jedne ustalenia łatwo weryfikować innymi. Brak życia po życiu czyniłby nie tylko ludzkie życie nielogicznym.
Bzdura jakaś. Gołym okiem widać, że życie pozagrobowe istnieje i ma się bardzo dobrze. Ba, to właśnie w grobowcach z tym życiem jest jakoś krucho.
Gołym okiem widać na przykładzie milionów harmonijnych gatunków stworzeń, że wszystkie one chcą żyć i nie chcą przestać żyć. Ich życie jest tysiące razy dłuższe od okresu zakończenia ich danego wcielenia, co przemawia za mądrością stawiania na istnienie życia po życiu, no i oczywiście za istnieniem reinkarnacji.
Mozemy sobie gdybac. Teorii zaswiatow jest duzo, zadnej nie udowodniono.
A tak naprawdę, to nadal nie wiemy, czy istnieje życie po śmierci. Te miliony książek są tak samo wiarygodne, jak twierdzenie, że życia po śmierci nie ma. To tylko kwestia wiary, a ta nie potrzebuje dowodów.
Gość zarobił kasę, a na poprawce też zarobił, czyli wyszedł, jak to się mówi; na swoje.
Podobnie jak Erich von Daniken na teoriach o kosmitach
I jego nastepcy tez. Zwłaszcza ten
W kilku lub kilkunastu filmach widziałam już ich razem. Podpierają się jeden drugim i jakoś się to kręci. Pomijając prawdziwość lub fantastykę ich odkryć i twierdzeń, filmy są przyjemne, “podrzucają” sporo rzetelnej wiedzy (oczywiście przeplatanej ich “gdybaniami” i przypuszczeniami) i jeśli kilka filmów się obejrzy, to coraz łatwiej oddzielać prawdę od fikcji czy przypuszczeń. Ogląda się to wszystko naprawdę przyjemnie.
Odsiac ziarno od plew?
Jego to Lem bezlitośnie wypunktował.
Zeby wypunktowac Daenikena to Lema nie trzeba. Czy Atlantyda istniala? Wiele cywilizacji bylo? Byc może.
Podroze w czasie sa mozliwe? Wedrowycz twierdzi, ze tak.
Ile szalonych pomyslow z czasem przybralo realne ksztalty?
Do tego kosmitow nie trzeba
Daeniken przyjmuje w swoich rozważaniach, że każda tajemnicza lub niewyjaśniona rzecz na Ziemi jest dziełem Kosmitów