23.03.1956-minęło 65 lat od przełomowej chwili

Tego dnia ukazal sie pierwszy album Elvisa Presleya.

Dzisiejszy lub wczorajszy sluchaczu! Jesli trzymasz w ręce album grupy Clash"London Calling",uświadom sobie ze nie byłoby tej okladki gdyby nie presleyowy wzorzec z 1956 roku. :upside_down_face: To jednak tylko ciekawostka.
Warto natomiast zdać sobie sprawe ze nie bylo w XX wieku płyty,o tak przełomowym znaczeniu.Tak dla kultury,tak dla muzyki jak i świata wokół nas w ogóle.

Tutaj w temacie Ray’a Charlesa,“I Got A Woman”
Nagrania zgromadzone na plycie pochodza jeszcze z niektorych sesji dla wytworni Sun,z 1954 i 55 roku.I z tamtych piosenek przebija wyraznie duch muzyki country.

I Never Let You Go…
W tych starszych piosenkach na gitarze gral w bodaj 3 kompozycjach,Chet Atkins,wielka gwiazda country,znana pozniejszym pokoleniom choćby z nagrań z Markiem Knopflerem.
To na debiutanckim albumie Elvisa pojawili sie po raz pierwszy perkusista D.J.Fontana i gitarzysta,Scotty Moore…Lawina ruszyła!

Tutaj w piosence Jesse Stone’a,“Money Honey”
Elvis wlasciwie z dnia na dzien,stal sie na blisko 5 lat i to z przerwą na wojsko,królem rock and rolla.W bardzo krotkim czasie zdefiniowal to zjawisko,“zaopatrzył” w kilka kluczowych zachowań scenicznych i…zostawil w tyle Johnny Casha i Carla Perkinsa,z ktorymi pierwotnie tworzyl swego rodzaju "fale"wykonawcow zwiazanych z country o jednoczesnie tanecznycm jak i buntowniczym wydzwieku.

Tutti Frutti,bardziej znane z szalonego wykonania innej gwiazdy rock and rolla Little Richarda…
Wielu muzykow,nie tylko wtedy ale i dzisiaj,podkreśla nawet podobnymi slowami ze przed Elvisem,nie bylo nic…Oczywiscie to duze uproszczenie bo blues i rhythm and blues,szczególnie z okresu powojennego,mialy sie wspaniale.Ale to byla czarna muzyka.A Ameryka chciala miec swojego"króla"ktory potrafilby tak jak czarni…
Elvis to fenomen.Jako zjawisko,jako postac przelomowa.Wszystko to jednak trwalo bardzo krótko a po wyjsciu z wojska w 1960 roku,otrzymaliśmy jeszcze znakomity,byc moze najlepszy w calej karierze album"Elvis Is Back",by potem przez ponad dekade sluchac jak “krol” rock and rolla bardziej przypomina Sinatre niz buntownika z gitarą…

“Fever”,obok Heartbreak Hotel i Blues Suede Shoes,chyba najbardziej znaczące nagranie tamtych lat w Jego dorobku…

Faktycznie,przed Elvisem nikt nie byl nawet w stanie nazwać rock and rolla.Z pozniejszych"definicji",najbardziej lubie:“Blues doczekal sie dziecka.Nazwali go rock and rollem!”
To ze świat oszalał,nie jest w najmniejszym stopniu przesadą.Masowa kultura,muzyka pop,a co za tym idzie,obyczaje…Wszystko to zmienilo sie niemal natychmiast.I co najwazniejsze,przeskoczylo ocean by znalezć sie w Europie.
A gdy Elvis byl w wojsku,powoli szykowali sie do prawdziwego startu troche niesforni chlopcy z Liverpoolu.Anglia miala juz Tommy Steele’a.Cliff Richard mial juz swoja pierwszą plyte ale…To The Beatles mieli stać sie czyms w ogóle wczesniej nieznanym w muzyce popularnej,po raz kolejny zmienic niemal wszystko tak w muzyce jak i w pop kulturze…Zespol szamotal sie pomiedzy Star Clubem w Hamburgu a nieco pozniej,Cavern w Liverpoolu i…czekal na swoją wielką szanse…Lata 60-te byly juz na wyciagniecie reki…

2 polubienia

Do pełnych latek czterech brakło mi wtedy kilka dni… :stuck_out_tongue:

Nazwisko’ - Presley zaczęło mi sie obijać o uszy w początkach mojej podstawówki od okolicznej młodzieży starszej. W połowie lat 60 wiedziałem już, że to amerykański piosenkarz i wtedy usłyszałem po raz pierwszy na jakiejś pocztówce. W tym samym i w ten sposób dotarł do mnie Cliff Richard.

1 polubienie

Przyjmowanie i oswajanie sie z tą muzyką w Polsce to w ogóle osobna historia,raczej nie do ogarniecia dla przecietnego sluchacza na Zachodzie.
Tym bardziej iż przypadlo to w Polsce na najbardziej dynamiczny w historii,rozwoj jazzu.A zanim te dwa gatunki w Polsce sie polubily,musialo minać kolejnych 10-11 lat…Ale to tak na marginesie…

2 polubienia

Jazz byl uwazany za mniejsze zagrozenie niz powstajacy rock, tolerowano jazz jako muzyke tych biednych murzynow :wink: wlasnie jako przeciwwage kwintesencji amerykanskosci Presleya.

Decydenci stosowali sprawdzona metode dziel i rzadz.

1 polubienie

Tak ale nie od razu.To zresztą wspaniala sekwencja w filmie Feliksa Falka"Byl jazz",wypowiadana slowami Michala Bajora…
Za jazz jeszcze sie szlo do wiezienia,za rock and rolla juz raczej nie…Choć,co zakrwa na paradoks,to rock ogarniety byl gorsza cenzurą,az po lata 80-te…

1 polubienie

Jazz był tępiony za Stalina. W czas odwilży dano sobie spokój z tępieniem tej muzyki. Pamiętam bikiniarzy z czasów mojego dzieciństwa. Oni też byli wrogiem ludu.

1 polubienie

Sposoby zastraszania sie zmienialy - z palki katowskiej na cenzora i w skrajnych przypadkach prowokacje lub utrudnianie zycia. Ale muzyka ma to do siebie, ze granic nie uznaje.

1 polubienie

Tak ale nie stalo sie to z milosci do jazzu.Po prostu sytuacja,jak to sie dzisiaj mowi,stala sie dynamiczna.No i za Stalina nie bylo rock and rolla…

1 polubienie

Oczywiście, że nie z miłości. Bardziej z kalkulacji. A co do big - beatu, to już problemów władza nie miała. Ale Stalin od lat nie żył.

1 polubienie

Praktycznie kazdy wykonawca w Polsce ktory uzywal gitary,probowal wyskoczyc z garnituru a nie daj Boze,cytowal cokolwiek z zachodniej muzyki,musial sie liczyc z mniejszymi lub wiekszymi represjami.Najgorszy byl brak swobodnego nagrywania.Dlatego wiekszość popowych czy rockowych wykonawcow,konczyla żywot z jedną plytą lub z jakimis singlami w dorobku…

2 polubienia

No nie wiem…Choć slowo "problem"to chyba faktycznie za wiele.
Natomiast wladza,niestety bardzo skutecznie wplywala na repertuar big beatowych wokonawcow ktorzy w rezultacie spiewali albo o niczym,albo adaptowali z nakazu,folklor na potrzeby jako takiego funkcjonowania.
Kuriozalne brednie spiewane przez Niebiesko Czarnych,No To Co czy Trubadurow byly czesto nie do wytrzymania…Obronną reką wychodzil z tego Skaldowie,Niemen i Breakout.I cale dla nas szczescie bo diabli wiedzą jak dlugo musialbym jeszcze sluchac piosenek z cyklu "O Kasi co gąski zgubiła"lub jakies inne “Hej tam w dolinie,stoi Haneczka przy mlynie” :roll_eyes: :face_with_raised_eyebrow:

1 polubienie

Jaki ten poziom był, to był, ale już w 62 zorganizowano konkurs młodych talentów, skąd Niemen się wywodzi i nie tylko. Polanie, Klenczon, to też pokłosie tej imprezy. Największym problemem dla big beatu był sprzęt i instrumenty. To na czym zaczynali grać późniejsi polscy klasycy, lepiej nie mówić. A grali świetnie, co słyszałem na własne. uszy. A już w epoce Gierka, ruszyła pełna para. Ale władze starały się ugrzeczniać rocka. Grano już wtedy na sprzęcie zachodnim. Tadeusz Nalepa za całą swą gażę za Holandię kupił Gibsona i nazwę tą wymawialiśmy z czcią. To było w 68, czyli za końcowego Gomułki. Skaldowie po Kanadzie dorobili się Hammonda i gitarowy zestaw Fendera. A Trubadurzy w tym czasie brzdąkali na czeskich Jolanach. W latach 70 nastąpił podział, na zespoły i na fajansiarzy. Tych drugich wymieniłeś. Czerwone Gitary po odejściu Klenczona tylko dzięki władzy utrzymywały się na fali, dając w polskiej prowincji koncerty, w ZSRR, czy NRD, byli raz na Węgrzech i więcej tam nie pojechali. :joy:

3 polubienia

Bylo jeszcze cos co mialo znamiona szantażu.Wystepy na festiwalach piosenki radzieckiej i piosenki żolnierskiej…
Zresztą…Caly ten big beat przypominal odbebnianie"słuzby wojskowej".
Na szczescie byli i tacy jak Dżamble,Polanie czy Klan dla ktorych muzyka byla wazniejsza.Tyle ze kolo sie zamykalo bo po jednej plycie nie bylo szans na dalsze granie.I w tym objawiala sie najgorsza perfidia wladzy.Podobnie chcieli udoopic Budke Suflera…Tu chyba osoba Niemena pomogla bo nagranie drugiej plyty wiązalo sie z taką falą krytykanckiej pogrady ze…w efekcie przez cala reszte kariery BS powtarzali ze mieli wybor.Albo grac rocka albo życ…I z reguly wybierali to drugie…

3 polubienia

To jest bardzo obszerny temat. Takie kurewskie czasy były. I coś mnie się zdaje, że ktoś w Polsce chce ich powrotu. Niemniej jednak z tego socjalistycznego kotła rodziła się, naprawdę, świetna muzyka. I nie tylko muzyka.

3 polubienia

Owszem.Nie mam zamiaru krytykowac tych zespolow bo czasy byly takie ze trudno bylo zachowywac sie tak jakbyśmy sobie tego zawsze zyczyli.
Władzy skoorvysyńskiej jednak nie odpuszcze bo to oni są winni temu ze praktycznie polozono tame kulturze masowej…
Wystarczy takie zestawienie.Polska to kraj o tej samej powierzchni co Wielka Brytania a wowczas i o zblizonej liczbie mieszkancow.
W Polsce na przelomie lat 60/70,nagrano ok. kilkanascie,moze 20 plyt na poziomie,zgodnych z intencją wykonawców zaliczanych do szerokiego kregu rocka czy nawet tego calego big beatu.Czyli tyle ile w Anglii w ciagu dowolnego tygodnia…
Owszem,zaden kraj w Europie nie byl Brytanią ale te proporcje w przypadku Niemiec,Holandiii czy Wloch lub Francji z jej niepowtarzalnym popem,wypadlyby podobnie dramtycznie dla naszej fonografii…

3 polubienia

Zapodane piosenki są mi znane, tylko nie myślałem że są starsze odemnie :+1:

2 polubienia

Jak spiewali Stonesi,“czas nie czeka na nikogo” :slightly_smiling_face:

3 polubienia