57 lat temu,zmarła Dinah Washington

Jedna z najwspanialszych wokalistek jazzowych i bluesowych XX wieku.A dla mnie,najwspanialsza…Nawet biorąc pod uwage Elle Fitzgerald czy Billie Holiday…
Jej życie od konca lat 40-tych az po śmierc to wlasciwie nieustające pasmo nagrywania i koncertowania z najwiekszymi tworcami jazzu.Od Clifforda Browne’a,Bena Webstera czy Lionela Hamptona,po Duke’a Ellingtona i Counta Basiego.Od festiwali jak np w Newport po slynny klub jazzowy,Birdland na Manhattanie [52nd St].

Dinah miala przeciwko sobie wiekszość krytyki.Wszelkich zniesmaczonych ortodoksów,dla ktorych TAKA wokalistka powinna sie trzymac jazzu i basta!A ona wręcz przeciwnie.Potrafila ostro wypić i zawsze byla skora do imprezowania.I wokalnie,nie schodząc ponizej swego dystyngowanego stylu i wysokiego poziomu,śpiewała to co uważała za piekne lub ważne,wspaniale…

Mad About The Boy…Chyba najwiekszy jej przebój,z charakterystyczną nutą dramatyczną w interpretacji…
We wczesnych latach 60-tych śpiewała,"Call Me Irresponsible"co bardzo pasowalo do jej temperamentu…
Inna piosenka w ktorej była “cała ona” to Drinking Again…

A wszystko to,z winy faceta oczywiście :slightly_smiling_face:I ze nie zostalo juz nic prócz wspomnień…
A slynny piosenkarz Tony Bennett,wspominal:
"Byla moja przyjaciółką.Wspaniała…Potrafila przyjechac do Vegas z 2 walizkami,bez zabukowanego pokoju,bez umowy…Wchodzila i “meldowala sie”:Hello boss,I’m Here!“I zostawala tak dlugo jak chciala.A potem gdy juz zaczynala spiewać,kazdy dzieciak w mieście chcial posluchać.I przybywali zewsząd…”
Zupelnie jak te dziewczyny z filmów z Bogartem.Nie wiadomo skad przybywały ale zawsze znajdywal sie ktoś kto dla nich tracil głowe…

14/12/1963 roku,Dinah zmarła z powodu przypadkowego przedawkowania środków nasennych,co dopiero przepisanych przez lekarza…Miala zaledwie 39 lat.

4 polubienia

Nie byłbym sobą, żeby Jej twórczości nie znał i pozostałych wymienionych przez Ciebie. Nie byłbym sobą? Zbyt delikatnie się wyraziłem, czym, byłbym, gdybym nie znał i nie uwielbiał tej muzyki.
Ona i pozostałe umilały mi nocną jazdę po zachodniej Europie, bo tam o takiej muzyce się nie zapomina.

3 polubienia

Jeszcze Sarah Vaughan czy Etta James…
Chyba w Dinah,najbardziej lubie bluesowe kołysania:

Nobody Knows The Way I Feel This Morning…

2 polubienia

Tu,aby nie być gołosłownym,Etta…
Nawet Trojka rzadko grywała jej piosenki…A przeciez w Stanach traktowana byla z tym samym szacunkiem co Aretha…
Kiedys w sukurs przyszedł niezwykle popularny film,“Rain Man” [Tom,Cruise,Dustin Hoffman] gdzie pojawiła sie ta piosenka…I od tamtej chwili Etta byla juz u mnie zawsze,co najmniej w top 10 :slightly_smiling_face:

1 polubienie

Odkrywasz osoby i ich melodie kompletnie mi nieznane …
Posłucham zatem…

1 polubienie

Specjalnie wybrałem utwory z niegdysiejszych list przebojów aby słowo"jazz" nie straszyło… :innocent:
Jednak Dinah prawdziwe swe oblicze i istny dynamit w głosie,pokazywała na żywo…Płyta z takimi nagraniami,została w Poznaniu a internet z nie wszystkim nadąża i czasem jakość na yt woła o pomste do nieba…
Nieznane mowisz…Hmmm…
Polskie radio ma jednak poważne luki w swej wspanialej przecież,historiii…W kazdym razie na przelomie lat 60-70,nagrania Dinah byly w “Rewii piosenek”,Lucjana Kydryńskiego.
Podobnie jak Ertha Kitt,Etta James,Billie Holiday i oczywiscie Ella Fitzgerald…

2 polubienia

W tamtych czasach to nie słuchałam radia,bawiłam się lalkami… :wink:
Kształtowanie gustów muzycznych to w ogóle ciekawa sprawa,
godna zainteresowania psychologów i wychowawców.

2 polubienia

Ja to godzilem.Ale Dinah odkrylem"dla siebie",znacznie pozniej.Wtedy gdy Rewia piosenek byla jedynym interesujacym cyklem muzycznym na"jedynce",sluchalem bo kochalem muzyke.
Ale gust wyrabial sie znacznie pozniej.

2 polubienia

Nie miałam przez wiele lat radia-bo dzieci mi robiły “część artystyczną” :innocent:
Podobno kobiety częściej wolą słuchać niż oglądać…
ale ostatnio “baby są jakieś inne”…
Wychodzą na ulice,domagają się nie równouprawnienia,ale swoich praw…
DZIWNE CZASY… :wink:

2 polubienia

Niby podobaja mi sie kobiety ktore sa aktywne,walcza,maja swoje przekonania i nie zadowalaja sie femisnitycznym jazgotem cwiercinteligentek…
Ale wybacz,za czasow Dinah bylo inaczej.
Takie jak ona,cale zycie,mialy pod gore.Nie tylko na scenie.To byly kobiety czesto twardsze od facetow a jeszcze pozostawiajace po sobie trwaly slad w kulturze.
Tego sie z dzisiajszym rozpieszczeniem porownac nie da.
A praw to domagaly sie [bo faktycznie mialy czego!] kobiety sto lat temu.
Dinah mimo iz byla gwiazda najwiekszego formatu,aktywna bez przerwy przez nascie lat [nie tak jak,tfu…niech mi to cos wreszcie przez gardlo przejdzie-Gorniak…] nie miala wlasciwie nic…

1 polubienie

Nie wiem -jak to obecnie wygląda.
Ludzie są “bardziej obcy” niż kiedyś…?
To moje wrażenie.
Mam nadzieję,że mylne i nieprawdą jest ,że większość zamyka się w swoich domach i ewentualnie swoistych “kołach adoracji”-gdzie wszyscy mają jednakowe poglądy.

Mialem jednak na mysli cos zupelnie innego…

Tutaj Dinah w temacie przypisanym niejako do Billie Holiday…A przy okazji,brzmi to bardzo świątecznie :slightly_smiling_face:

1 polubienie

Jak ja to lubię! Kurna, jak ja to lubię… Piękne…

1 polubienie

Mam taki album:“Dinah…20 Classic tracks”.
Wszystkie nagrania pochodzą z lat 59-61…Myśle ze niechetni jej,jazzowi ortodoksi,wlasnie to lekko swingowe,kolyszące orkiestrowe brzmienie,jakby wziete od Sinatry czy Binga Crosby’ego,mieli jej za złe…
A dla mnie to jak…proza Chandlera lub filmy z Bogartem.Mogłoby sie wcale nie kończyć…

Aż przyszedł czas i na tę,jakże emocjonalną wersje,najslynniejszej koledy…

2 polubienia

Aż dreszcze mnie wzięły…

1 polubienie

I o to chodzi :smile:

1 polubienie

Nie!
To zdecydowanie NIE MOJE MELODIE!
Ostatnio mam swojego ulubieńca,a śpiewające kobiety niech śpiewają dla panów… :wink: