Jedna z najwspanialszych wokalistek jazzowych i bluesowych XX wieku.A dla mnie,najwspanialsza…Nawet biorąc pod uwage Elle Fitzgerald czy Billie Holiday…
Jej życie od konca lat 40-tych az po śmierc to wlasciwie nieustające pasmo nagrywania i koncertowania z najwiekszymi tworcami jazzu.Od Clifforda Browne’a,Bena Webstera czy Lionela Hamptona,po Duke’a Ellingtona i Counta Basiego.Od festiwali jak np w Newport po slynny klub jazzowy,Birdland na Manhattanie [52nd St].
Dinah miala przeciwko sobie wiekszość krytyki.Wszelkich zniesmaczonych ortodoksów,dla ktorych TAKA wokalistka powinna sie trzymac jazzu i basta!A ona wręcz przeciwnie.Potrafila ostro wypić i zawsze byla skora do imprezowania.I wokalnie,nie schodząc ponizej swego dystyngowanego stylu i wysokiego poziomu,śpiewała to co uważała za piekne lub ważne,wspaniale…
Mad About The Boy…Chyba najwiekszy jej przebój,z charakterystyczną nutą dramatyczną w interpretacji…
We wczesnych latach 60-tych śpiewała,"Call Me Irresponsible"co bardzo pasowalo do jej temperamentu…
Inna piosenka w ktorej była “cała ona” to Drinking Again…
A wszystko to,z winy faceta oczywiście I ze nie zostalo juz nic prócz wspomnień…
A slynny piosenkarz Tony Bennett,wspominal:
"Byla moja przyjaciółką.Wspaniała…Potrafila przyjechac do Vegas z 2 walizkami,bez zabukowanego pokoju,bez umowy…Wchodzila i “meldowala sie”:Hello boss,I’m Here!“I zostawala tak dlugo jak chciala.A potem gdy juz zaczynala spiewać,kazdy dzieciak w mieście chcial posluchać.I przybywali zewsząd…”
Zupelnie jak te dziewczyny z filmów z Bogartem.Nie wiadomo skad przybywały ale zawsze znajdywal sie ktoś kto dla nich tracil głowe…
14/12/1963 roku,Dinah zmarła z powodu przypadkowego przedawkowania środków nasennych,co dopiero przepisanych przez lekarza…Miala zaledwie 39 lat.
Nie byłbym sobą, żeby Jej twórczości nie znał i pozostałych wymienionych przez Ciebie. Nie byłbym sobą? Zbyt delikatnie się wyraziłem, czym, byłbym, gdybym nie znał i nie uwielbiał tej muzyki.
Ona i pozostałe umilały mi nocną jazdę po zachodniej Europie, bo tam o takiej muzyce się nie zapomina.
Tu,aby nie być gołosłownym,Etta…
Nawet Trojka rzadko grywała jej piosenki…A przeciez w Stanach traktowana byla z tym samym szacunkiem co Aretha…
Kiedys w sukurs przyszedł niezwykle popularny film,“Rain Man” [Tom,Cruise,Dustin Hoffman] gdzie pojawiła sie ta piosenka…I od tamtej chwili Etta byla juz u mnie zawsze,co najmniej w top 10
Specjalnie wybrałem utwory z niegdysiejszych list przebojów aby słowo"jazz" nie straszyło…
Jednak Dinah prawdziwe swe oblicze i istny dynamit w głosie,pokazywała na żywo…Płyta z takimi nagraniami,została w Poznaniu a internet z nie wszystkim nadąża i czasem jakość na yt woła o pomste do nieba…
Nieznane mowisz…Hmmm…
Polskie radio ma jednak poważne luki w swej wspanialej przecież,historiii…W kazdym razie na przelomie lat 60-70,nagrania Dinah byly w “Rewii piosenek”,Lucjana Kydryńskiego.
Podobnie jak Ertha Kitt,Etta James,Billie Holiday i oczywiscie Ella Fitzgerald…
W tamtych czasach to nie słuchałam radia,bawiłam się lalkami…
Kształtowanie gustów muzycznych to w ogóle ciekawa sprawa,
godna zainteresowania psychologów i wychowawców.
Ja to godzilem.Ale Dinah odkrylem"dla siebie",znacznie pozniej.Wtedy gdy Rewia piosenek byla jedynym interesujacym cyklem muzycznym na"jedynce",sluchalem bo kochalem muzyke.
Ale gust wyrabial sie znacznie pozniej.
Nie miałam przez wiele lat radia-bo dzieci mi robiły “część artystyczną”
Podobno kobiety częściej wolą słuchać niż oglądać…
ale ostatnio “baby są jakieś inne”…
Wychodzą na ulice,domagają się nie równouprawnienia,ale swoich praw…
DZIWNE CZASY…
Niby podobaja mi sie kobiety ktore sa aktywne,walcza,maja swoje przekonania i nie zadowalaja sie femisnitycznym jazgotem cwiercinteligentek…
Ale wybacz,za czasow Dinah bylo inaczej.
Takie jak ona,cale zycie,mialy pod gore.Nie tylko na scenie.To byly kobiety czesto twardsze od facetow a jeszcze pozostawiajace po sobie trwaly slad w kulturze.
Tego sie z dzisiajszym rozpieszczeniem porownac nie da.
A praw to domagaly sie [bo faktycznie mialy czego!] kobiety sto lat temu.
Dinah mimo iz byla gwiazda najwiekszego formatu,aktywna bez przerwy przez nascie lat [nie tak jak,tfu…niech mi to cos wreszcie przez gardlo przejdzie-Gorniak…] nie miala wlasciwie nic…
Nie wiem -jak to obecnie wygląda.
Ludzie są “bardziej obcy” niż kiedyś…?
To moje wrażenie.
Mam nadzieję,że mylne i nieprawdą jest ,że większość zamyka się w swoich domach i ewentualnie swoistych “kołach adoracji”-gdzie wszyscy mają jednakowe poglądy.
Mam taki album:“Dinah…20 Classic tracks”.
Wszystkie nagrania pochodzą z lat 59-61…Myśle ze niechetni jej,jazzowi ortodoksi,wlasnie to lekko swingowe,kolyszące orkiestrowe brzmienie,jakby wziete od Sinatry czy Binga Crosby’ego,mieli jej za złe…
A dla mnie to jak…proza Chandlera lub filmy z Bogartem.Mogłoby sie wcale nie kończyć…