A do 13stej jeszcze tyle czasu?

O jedną oranżadę za dużo.

5 polubień

Masz rację te oranżady to syf sam cukuer i chemia :stuck_out_tongue_winking_eye:

1 polubienie

eee tam - owczesne oranzady i drozdzowki to byla podstawa wyzywienia (bo kto by tam jadl kanapki z domu) i dzieciaki takie foczki nie byly.

1 polubienie

Pamiętam jak w spożywczym były dwie kolejki: jedna składająca się wyłącznie z facetów zaczynała się metr od lady, druga to kobiety i dzieci robiące normalne zakupy… O trzynastej druga kolejka musiała dołączyć do końca pierwszej :grin:

3 polubienia

w spozywczych tam gdzie mieszkalam zwykle dla swietego spokoju byla wydzielona strefa gdzie tylko alkohol sprzedawali.
ale pamietam jaki to byl szok jak otworzyli pierwszy wielki sklep monopolowy (dzis juz chyba nie istnieje) przy lodzkim Polmosie - jak mowiono w pracach projektowych brala udzial “sama Urszula Sipinska”

2 polubienia

O kurcze nie wiedziałam, że ten budynek był taki ładny kiedyś.
Teraz tam na bazie starych zabudowań, buduje się centrum handlowe Monopolis. Ładnie będzie -chyba.

2 polubienia

O Monopolis czytalam. Oby im udalo sie jak z Manufaktura, zachowac zabytek. Ale tam zdaje sie biura planuja?

1 polubienie

@anon80021811. Nie pamietasz,bo w tych czasach,ty jeszcze na bacznosc pod szafe wchodzilas)))

2 polubienia

Blondyna to nie, tylko mloda…:slight_smile:

1 polubienie

Tak tak biura, ma być to centrum kulturalno rozrywkowe, teatr nawet ma być :slightly_smiling_face: a nie centrum handlowe (pomyliło mi się wczoraj)
Dobry to jest plan, bo tych handlowych centrów to już wystarczy.
Przejeżdżam tam czasem i robota idzie do przodu cały czas na tyle ile z ulicy widać.

2 polubienia

kino by sie tam przydalo - bo komunikacja duzo lepsza niz do tych molochow multikin w centrach handlowych.

2 polubienia

Potrzeby organizmu ludzkiego były tak silne, że ja wspólnie z kolegami też zmontowałem w kuchni alembik, dosyć prymitywny wprawdzie ale skuteczny, w którym zacier dochodzący w gąsiorze do wina, przybierał swoją końcową postać. Ta końcowa postać była wprawdzie trudno przyswajalna dla naszych szlachetnych podniebień, ale oczekiwane skutki były w pełni wlaściwe.:rofl:

2 polubienia

Z tego tez powodu,zaistnialo w tych czasavh dziwne zjawisko.
Mianowicie zuzycie wody jnca,bylo wieksze niz w dzien))
Tez slecaalem po nocach,w swoim ,leboratorium’’

2 polubienia

jak sadze welu przydalo sie doswiadczenie przodkow z czasow II wojny swiatowej?
ale jak zobaczylam galicyjskie alembiki zwykle jeszcze opalane drewnem? przestalam sie dziwic ciezkiej przyswajalnosci tamtejszego orujo (to jak wloska grappa - wytloczyny pozostale po produkcji wina zalewa sie woda, dodaje troche zwiezych winogron, czasem cukru i potem taki zacier przepedza sie przez tradycyjne urzadzenie) - jest to legalne na wlasne potrzeby, jak masz nadprodukcje i chcesz sprzedawac wykupujesz banderole akcyzy i handlujesz.

3 polubienia

Pierwszy mój kuchenny bimber, jak na debiut wyszedł mi całkiem zacny, nie rewelacja, ale jeszcze dobrze wypić się dało. Moc - 48%. Za do drugi raz, spaprałem dokumentnie i już więcej nie pędziłem. Nie musiałem, bo ponad pół osiedla produkowało, aż miło.

3 polubienia

Oj raz wyprodukowalem bimberek z mlodych pedow sosny
Miod w gebie

1 polubienie

Zdecydowanie większy talent do picia mam, niż do produkowania.

3 polubienia

W domu aawsze robilismy syrop,z pedow sosny,po zlaniu syropu,grzechem by bylo wyrzucic,no to dodalem wody,cukry,pobuhotalo i wyszedl bimberek)))

2 polubienia