A Man Is In Love

Mike Scott i jego The Waterboys…Mija 31 lat od wydania albumu Room To Roam…Ale przyznam sie bez bicia ze te ilustracje widze po raz pierwszy…
Jak pocalunki wyciete przez wiejskiego proboszcza w niezapomnianym,“Cinema Paradiso”,Giuseppe Tornatore…
Tam brzmial jeszcze Ennio Morricone i ja,nie bylem w stanie powstrzymac łez w trakcie Konfrontacji…
Tu jakby lżej ale ewidentnie,myśl przewodnia,ta sama.Plus kadr z Eastwoodem i Streep,w"Co sie wydarzylo w Madison County?"Bezcenne!
I Charlie…I inni… :kissing_closed_eyes:

2 polubienia

A to dla lepszego zrozumienia…
“Jak dlugo bede Cie kochal?
ano tak dlugo jak tylko gwiazdy nad nami” :innocent:

1 polubienie

Watterboys usłyszałem pierwszy raz na początku lat 90 i ta muzyka była jedną z nielicznych wtedy, która zwróciła moją uwagę. Podobała mi się, po prostu i chętnie słuchałem.
W miarę upływu lat 90 wzrastał mój rozbrat z muzyka, bo to co wtedy powstawało nie trafiało do mojego serca z bardzo nielicznymi wyjątkami. I takim wyjątkiem był Watterboys.

1 polubienie

Co znaczy indywidualność?!
Mike Scott to dla mnie jedna z wazniejszych postaci lat 80-tych…Przeciez i przed nim [Bob Geldoff] i po nim [choćby The Hothouse Flowers] byli inni i jest ich pewnie mnóstwo,tylko media zajmuja sie czyms innym…
Kiedys w Londynie,pojechalem na Camden…Pub jak tysiace innych ale kapela ktora tam grala covery np. Roberta Craya czy E.Claptona,zatrzymala mnie niemal do ostatniego nocnego pociagu…
Mialem tak w czubie ze powinienem zasnąć…Ale to brzmienie nie dawalo mi spać :innocent:
Tesknie za tymi wypadami…

1 polubienie

Zeby tego nie zgubić…Ta"pełnia ksieżyca" to ich chyba najwiekszy hit!
Ech,eighties :innocent:
Czego by nie rzec,dzialo sie wtedy :innocent: