Alan Parker

Brytyjski reżyser i producent byl osobą nie tyle żyjącą w cieniu ale raczej z daleka od zgiełku czerwonych dywanów.I nawet teraz,po śmierci,trudno napisać wiecej bez poświecenia jakiejs absolutnie specjalnej uwagi lub…pomijając filmy.
To drugie nie wchodzi w rachubę a wiec spróbujmy!
Pierwszy i to od razu wybitny film z jakim sie zetknąlem to wstrząsający Midnight Express…Wiezienie w Turcji i opowieść o tym co moze spotkac normalnego faceta w gniezdzie zwyrodnialcow i mordercow.Moim zdaniem film ten do dzisiaj pozostaje bezkonkurencyjny w swej wymowie i wrazeniu jakie robi.Reżyserska maestria!
Parker przejdzie do historii jednak jako tworca ktory mial niezwykłą rekę do filmów muzycznych.Jego Fame z 1980 roku,dal slawe Irenie Cara.
Natomiast juz kolejne dzielo"The Wall",stworzone w oparciu o muzyke i album grupy Pink Floyd to juz wydarzenie muzyczno filmowe bez precedensu na skale światową,takze z uwagi na polaczenie animacji z filmem fabularnym.
Byla Evita z Madonną, rzecz średnio udana ale juz The Commitments,o grupie irlandzkich entuzjastow muzyki soul,to dla mnie absolutny wzorzec kina muzycznego,film wielowarstwowy,wlasciwie obyczajowo muzyczny,o wrecz genialnej ściezce dzwiekowej,pelnej soulowej klasyki ale…W autentycznych wersjach filmowego zespolu!
A w miedzyczasie…Same perelki.“Missisipi w ogniu”-dramat bardziej amerykanski niz jakikolwiek inny,a obliczu Poludnia z czasow przed Martinem L.Kingiem,“Ptasiek” na podtsawie prozy niezwykle popularnego wtedy u nas Williama Whartona oraz nieco diaboliczny,"Harry Angel"z Mickey Rourke w jego chyba najlepszej roli…
Jakby tego bylo malo,ujmujacy dramat kostiumowy,“Droga do Wellville” z A.Hopkinsem i Bridget Fondą,takze w wyjatkowej roli!
Na koniec,“Przyjdz zobaczyc raj”.Fantastyczny film,trzymajacy w napieciu,zachwycający zdjeciami, opowiadający o zetknieciu sie Ameryki z Pearl Harbour,przez pryzmat lokalnych losow zwyklych ludzi muszacych sie odnależc w tej nowej sytuacji spoleczno obyczajowej…
Odpuscilem groteske,Bugsy Malone,mimo uroku,bez znaczacego wplywu na reszte kariery.
Kiedys w podobnych okolicznosciach,natychmiast kina przescigalyby sie w przeglądach na cześć znakomitego twórcy…Dzisiaj juz nie ma tej atmosfery ani tego pożądania z przelomu lat 80-90…W oczywisty sposob nawiazuje do Konfrontacji filmowych,z wielką tesknotą i niezaspokojonym wciaz pragnieniem.Zbyt duzo tego co wartosciowe,przepadło tylko dlatego ze zmienił sie świat wokół nas.Zmienil sie na lepsze a jednak,jakby jakas sila dbala o to by nie zawsze i nie w kazdej dziedzinie…
Alan Parker,jako kolejny,odszedl ostatnio w polowie swej ósmej dekady.Jeden z tych niezwyklych rezyserów ktory niemal calkowicie zatarł roznice miedzy kinem europejskim a amerykanskim,bez szkody dla filmu.
A zaczelo sie skoromnie w 1970 bodaj roku.Scenariusz do filmu Warrisa Husseina,“Melody”.Filmu tak pieknego,na wskroś angielskiego,z dawną,jeszcze z lat 60-tych,muzyką Bee Gees iz wlasciwie powinno sie poswiecic osobny wątek…
Kino utracilo wielkiego czlowieka.

4 polubienia

Chryste ale sie rozpisałeś.

I bardzo dobrze. Tym się różnimy od innych forów, że ktoś tu ma coś do powiedzenia.

3 polubienia

Wiem ze Ciebie czytanie boli ale jesli jest o kim to sie pisze.Zresztą to tylko odpowiedz na pośrednio zasugerowane"zamówienie".

1 polubienie

Ok :sweat_smile:

Zyjemy obok pokolenia ktore posluguje sie kadlubkową mową wymuszoną przez smartfony.Niebawem nie bedą w ogóle wiedzieli co to zdanie złożone…

1 polubienie

Co to zdanie złożone?

To takie zdanie złożone z wyrazów, czy jakoś tak. :stuck_out_tongue_winking_eye:

1 polubienie

Aha :thinking:

Parkera kojarzyłem już od wczesnej młodości. Niestety, “The Wall” nie był u nas wyświetlany, miałem okazji zobaczyć go na wideo z tłumaczeniem na żywo w wykonaniu nieodżałowanego Tomka Beksińskiego.
Potem mroczny “Harry Angel” z niesamowitymi ujęciami, świetnie oddającymi nastrój grozy i diaboliczności i niezwykle śmiałą jak na owe czasy sceną łóżkową z Lisą Bonet.
Evita - cóż, może mniej udana, ale Madonna w roli tytułowej nie zawiodła.
No i Ptasiek ze świetnym Nickiem Cage’em i genialną muzyka Petera Gabriela.
Nie był to reżyser komercyjny, raczej takie kino autorskie i przez to wartosciwe.

2 polubienia

The Wall byl w studenckich salach i klubach, u nas przynajmniej,przez bite pol roku:))

1 polubienie

The Wall oglądałem na kasecie wideo. Z lektorem bardzo niewprawnym.

2 polubienia

To fakt…Bylo to robione na predce ale wtedy w klubie o wdziecznej nazwie"Piekloraj",bardziej liczyl sie dla mnie obraz w tym cholernym tlumie.Dlatego bylem na filmie dwa razy bo za pierwszym,nie wszystko dotarlo do moich oczu… :innocent:

1 polubienie

The Wall,aby to mialo sens,trzeba najpierw wysluchac a juz bron Boze,nie kierowac sie pozniejszymi inscenizacjami Watersa ktory byl w stanie zatrudniac do swej trupy nawet Cindy Lauper :innocent:
To jednak przede wszystkim Pink Floyd a Parker okazal sie najlepiej rozumiejacym ten jezyk,filmowcem.Rola animacji,niebagatelna…Bob Geldof jak nigdy wczesniej ani pozniej,mimo swietnych plyt z Boomtown Rats…
Jest to dzielo wlasciwie nieporownywalne z niczym innym,daleko wykraczajace poza pojecie filmu muzycznego.Sam film wyprzedzil epoke i…chyba odebral ochote producentom na jakies kontynuacje czy tworzenie w podobnym stylu.Zbyt wielkie ryzyko.

1 polubienie