Byłem…Od razu.Pierwszego dnia.
Kiedyś zignorowałem wszelkie doniesienia o tej dziewczynie której zdjęcia,wyjątkowo odpychające,obiegały cały świat…Bo nie da się przyswoić wszystkiego,poznać wszystkich płyt…Doba musiałaby być znacznie dłuższa…
Ale w przypadku Amy,był to jeden z największych błędów jakie w życiu popełniłem…
To nie jest arcydzieło.W ogóle,wszystkie filmy poświęcone tym co odeszli w dramatycznych okolicznościach,za szybko,są mniej lub bardziej,do siebie podobne.
Ale wbrew temu co powiedział Tomasz Raczek,twórcy filmu zrobili dużo,BARDZO dużo aby oddać hołd pasjom Amy.Innymi słowy,zrobili to czego nie zrobili twórcy filmu o Tomku Beksińskim.Ale to już inna historia…
Amy i całe jej życie to jedna wielka"patologia".Czasem wręcz rynsztok…Do znudzenia powtarza się schemat o tym jak to wszyscy Cie kochają a tak na serio,jesteś ciągle sama…
Jej babcia,to światełko w tunelu,także tylko przyklepywała to co widziała.
Czy na tym to ma polegać?Że po raz kolejny nikt nie widzi narkotyków,alkoholu,toksycznych związków???Lub,jak to zwykle bywa,“nie chce się wtrącać”?
Amy faktycznie była sobą.Jak artysta którego pierwsza myśl jest tą jedyną,najważniejszą.Tego się nie zmienia,tego się nie poprawia…Taki był jej wybór.
Ale Amy posiadała niesamowity talent.Słuchała muzyki z zaciekawieniem,wchłaniała nagrania Dinah Washington,Raya Charlesa a gdy usłyszała The Shangri Las i The leader Of The Pack,pokochała i to popowe wcielenie z lat 60-tych.Byle muzyka i tekst oddawały jakąś część życia…
Jej głos i nadzwyczajne zdolności interpretacyjne…Można poemat napisać na ten temat…
Wokół niej jednak,niemal wyłącznie same hieny.Cynizm show buisnessu,nie zna granic…
W Amy najpierw jest bunt,próba oporu a potem rezygnacja.I ten film nie pozostawia wątpliwości,jak skończy się ta historia
Nie oglądałem tego obrazu i nie chcę go oglądać, bo niepotrzebnie zniekształciłoby to we mnie to, co nie zostało przeze mnie całkowicie ukształtowane.
Mówię (piszę) o osobowości samej Amy Winehouse, której TYLKO muzyka jest ogólnie gloryfikowana (przynosząca zyski różnych form), a sposób bycia, znany zazwyczaj jedynie z obiegających cały świat odpychających (?) zdjęć, tłamszony i ignorowany.
Czytałem jednak obszerną recenzję. Nie, jej autorem nie był Raczek. Autorami tej recenzji byli ludzie bliscy Amy. Jej przyjaciele, którzy z racji bliższego kontaktu z Amy, mieli inne spojrzenie na nią samą i jej krótkie życie.
Obraz Amy w filmie Back to Black odbiega od rzeczywistości. Nie jest w nim opisana Amy taką, jaką była, a taką, jaka znana jest ze zdjęć, czy ekscesów koncertowych. I to się sprzedaje.
Obrazu przedstawiającego prawdziwą Amy nikt by nie kupił
Tak jak wspomniałem.Nie jest to film wybitny.Są tu pewne wszechobecne klisze i podobieństwa do innych filmów biograficznych.
Ale warto bo ten hołd złożony jej pasji i talentowi,wydaje sie być po prostu uczciwy.
Nie widzę dokładnie ale to chyba dwuścieżkowiec.Czyli ZK-120.
Ja miałem kiedyś czterościeżkowy,lampowy…Taśma typu 540 starczała na 8 płyt
Tez mi sie wydawalo, ze to dwusciezkowiec ZK 127 albo 120, dokladnie sie juz nie przypatrywalem, ale podobny mialem. Czterosciezkowiec mial przyciski do zmiany sciezek.
Miałam założyć tu pytanie, czy warto zobaczyć ten film?
Już na wstępie mi się nie podoba.
Jakie same hieny???
Amy miała wokół siebie przyjaciół, kochających rodziców.
Lepiej jednak oglądać dokumenty. Taki dobry niedawno pokazywał kanał Planete.
Tam padło zdanie, które właściwie może służyć za podsumowanie tej historii.
,Czasem nawet największa miłość nie wystarczy’’
Artyska absolutnie genialna, zwłaszcza na tle dzisiejszych, gotowych produktów. Samorodny talent. Do tego dobry, wrażliwy człowiek, który tą wrażliwość musiał przytępiać używkami. Jak wielu artystów.
,Amy piła by czuć się normalnie’’
Jak na ironię umarła wtedy, gdy już się wydawało, że wszystko będzie dobrze. Amy planowała przyszłość. Chciała wyjść za mąż, mieć dzieci. Nie chciała umierać.
Przegrała z pokusą, wypiła sporo za dużo i wyniszczony organizm tego nie zniósł.
Moje ulubione kawałki. Trochę mniej znane i rzadziej puszczane, przynajmniej w Polsce.
Oglądałem film w ostatnia niedziele. Myślę, że uczciwie pokazuje historie życia Amy, jej związków, układów rodzinnych , muzyki, talentu i braku pokory.
Trzyma w fotelu przez dwie godziny. Warto było się wybrać.
Z racji tego, że wykupiłam plusowy streaming na tenis obejrzałam w ich ofercie dokument poświęcony Amy bodajże z 2015 roku.
Przedstawiają głównie rodziców i najbliższe przyjaciółki, którzy opowiadają/wspominają Amy są też wstawki dokumentalne, gdzie ona się wypowiada. Oczywiście rodzice/znajomi w samych superlatywach ją przedstawiają, w pewnym momencie mówią z zadowoleniem, że Amy rzuciła narkotyki i wróciła do alkoholu, bo te pierwsze ją męczyły.
Nie wiem, czy to dobra wiadomość, że dziecko nadużywa alkohol, oni sprawiali wrażenie zadowolonych.
Właśnie w tym dokumencie można zobaczyć jej samotność wśród tłumu, o której wspominasz.
“Back to Black” z chęcią obejrzę i na pewno się wybiorę.
No właśnie…Cieszę się że nie uszło to Twej uwadze.Uchowaj Boże przed takimi rodzicami!Chętnie się bawili i przytulali.Ale to wszystko.Zero odpowiedzialności czy choć minimalnych prób opanowania tego żywiołu jakim była Amy…
W filmie błazeńskiego tatusia zagrał wspaniale Eddie Marsan,jedyny [!] znany mi aktor [instruktor prowadzenia wozu w “Happy Go Lucky” jeśli ktoś widział…W Polsce było pod innym tytułem] i udało mu się irytować mnie do samego końca
Film Ci się spodoba.Pokazuje jak marne są szanse wrażliwych ludzi w tak szemranym towarzystwie.A jednocześnie jest wielkim,emocjonalnym bardzo hołdem dla pasji jaką była w życiu Amy,muzyka.Dobór nagrań jak rzadko w takich sytuacjach,wspaniały i faktycznie,przemyślany!
jeszcze za Jej życia, nie mogłem się jakoś przełamać. Artystka znana mi, ale od początku (jak to się mówi) nie skradła mojego serca. Pewnie dla tego widząc plakaty reklamujące film jakoś przechodziłem obojętnie.
Ja przez lata ją ignorowałem bo doprawdy,trudno było zaakceptować jej pozę,makijaż itp.I to był cholerny błąd!!!
Kiedy usłyszałem ją w radiu po raz pierwszy,byłem w szoku.Na serio!Nie pamiętam jaka to była piosenka ale sekcja dęta i brzmienie soulowe jak za najlepszych lat.Ogólnie pomyślałem,Blues Brothers z żeńskim wokalem…
Dzisiaj mam trzy albumy i czasem jak mnie strzeli to lecą przez cały dzień