wszystko tylko nie to. seminaryjna lacina to kaleczenie tego pieknego jezyka.
Widział bym przedmiot który pomorze ogarynać finanse, ubezpieczenia itd.
na lektorat laciny chodzilam rok - nie zawsze, bo to byly zajecia dodatkowe i nie zawsze sie chcialo. zyje w kraju gdzie mowi sie w kilku jezykach bedacych spadkobiercami laciny - castellano, gallego, valenciano, catalan. i dialektem andaluzyjskim, ktory rozdziera moje delikatne uszy jesli chodzi o akcent z piekla islamskiego rodem.
zazdroszcze esperantystom - jakos nie bylo okazji, zeby tajniki zglebic - kapelusika z piorkiem uchylam za umiejetnosc.
nie leza mi jezyki germanskie, choc od biedy sie dogadam i nie wiem jakim cudem piatke z niemieckiego mialam zdajac na studia? chyba dobrego i upierdliwego nauczyciela w liceum co to mi po ambicji pojechal
W moim LO była klasa łacińska. Przygotowywała przyszłych medyków, prawników; prawie same zdolniachy do niej chodziły.
a mozna zapytac o lata, kiedy istniala?
70/80 - te. Później została tylko angielski lub niemiecki - do wyboru.
W moim też była! Ae to bardzo dawno temu…