Bo nie ostrzegano a raczej,ignorowano.To dosyć typowe wobec jakichkolwiek klęsk czy zagrożeń,wtedy jak i wcześniej.Aby uniknąć paniki i nie straszyć przyjezdnych.
Dzisiaj gdy wiadomo że to nie przejdzie,robi sie na wzmożoną skalę w drugą stronę.Tysiące wykrzykników i oskarżeń a roboty “ni ma”.Bo ludzie,tzw. lokalsi ,niemal zawsze wszystko torpedują.
Chcecie demokracji czyli ,jakże często,anarchii made in Poland,to macie,możnaby rzec.Plus odrobina arogancji a’la tow.Cimoszewicz i mamy polskie piekło w pigułce.
Jeżeli pan na zagrodzie [lub raczej ciołek] równy wojewodzie to nie ma czego oczekiwać.Oczywiście prócz spóznionego bohaterstwa jednostek czy grup…Z tym że to już gaszenie pożaru a nie zapobieganie…
To troche nielogiczne…Skoro nic albo mało wtedy robiono to raczej powódz była kwestią czasu.Tym bardziej że w przeciwieństwie np. do pożaru lasu,powodzie jako klęska,zdarzają sie raz na kilkanaście lat i każdy myśli że ma czas i że mu"się uda".
Lokalsi,władza,gmina…
I pelna sprzecznosci propaganda na zasadzie pod hasłem “zmiany klimatyczne” kazda bzdura i brak myslenia przejdzie.
Nie wiadomo, czy wszyscy ci ludzie, którzy mieszkają na tych zalanych terenach zostali prawidłowo ostrzeżeni.
Ostrzeżeni to może byli. Ale czy posluchali? A idąc dalej? Czy mieli srodki ewakuacji? I dokąd iść?
Dolnośląskie powiat wroclawski. Niby nic sie nie dzieje, ale czuc takie napiecie, lęk wsrod ludzi. Biedronki i lidle wykupywane.
Na razie ludzie nie uczą dzieci instynktu samozachowawczego i fotografują z tamy powódź mimo zakazów zbliżania się od strażaków.
Nieaktualne. Kąty wroclawskie i oscienne wioski do ewakuacji.