"Rolnicy skarżą się na brak rąk do pracy. Lekarstwo na ten problem próbuje znaleźć minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Zaapelował m.in. do nauczycieli, którzy nie będą pracowali, żeby na kilka, kilkanaście dni zatrudnili się u rolników i zbierali truskawki. Ta wypowiedź wywołała burzę. – To festiwal pogardy w stosunku do nauczycieli. Władza nie liczy się z nauczycielami, nie szanuje nas – mówi, nie przebierając w słowach, Artur Sierawski, nauczyciel historii z Warszawy. Proponuje, żeby wszyscy pracownicy ministerstw pojechali na plantację i na niej popracowali, bo “praca fizyczna by im dobrze zrobiła”. W podobnym tonie wypowiada się Przemysław Staroń, nauczyciel roku 2018: - Słysząc takie rzeczy człowiek łapie się za głowę – mówi etyk i filozof. – Keep going, Panie Ministrze! Do zobaczenia na truskawkach! – dodaje. "
Było już w polityce, że i lekarzy do wojska jeden taki chciał wcielać za karę, bo byli niezadowoleni.
A rolnicy niech się nie martwią, bo jeszcze trochę, dzięki rządom pisu ludzie sami się będą garnąć do roboty jakiejkolwiek z braku pracy i kasy. Mimo plusów wszelakich.
Od kilku lat jest problem już z pracownikami przy zbiorach. Teraz tyle gorzej, że nie ma (na razie) Ukraińców.
Zobaczę jak to będzie, bo ojciec potrzebuje każdego roku kilkadziesiąt osób do pracy (Łódzkie).
W sumie może być źle, ale nie musi być gorzej niż było w poprzednich latach. Bywało już tak, że zamiast pięćdziesięciu osób było ok trzydzieści, pracowali więc (kto mógł) o kilka godzin dłużej. Zbiory nie trwały 5 godzin, a 8 lub dziewięć, nie były owoce dokładnie zbierane, bo w pośpiechu inaczej praca wygląda, ale jakoś dało się radę.
Co do “zachęcania” nauczycieli do pracy to nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Zwoje mózgowe mi sie już dawno poprzepalały od myślenia o polityce
Mogę napisać z tego co sama widzę, że bez zachęcania ten kto potrzebuje pieniędzy przychodzi do pracy przy zbiorach. Nauczyciele też, ludzie rożnych zawodów przychodzą sobie dorabiać podczas urlopów. Nawet nie jest tak, że z braku pieniędzy pracują, gdy rozmawiam sobie czasem z osobami przychodzącymi do pracy u mojego taty (w szczytowym momencie zbiorów pomagam mu przy zbiorach) to wiele osób nie może po prostu wysiedzieć w domu i szukają sobie zajęcia. Kilka osób przychodzi z dziećmi, by z nimi pracować i pokazać im co to praca, pieniądze idą na konto młodego, który często jęczy, że juz nie ma siły no ale rodzic, czy dziadek ma na celu uczyć roboty potomka
Dużo gorzej mają rolnicy, którzy uprawiają owoce bardzo tanie i nie mogą ludziom płacić jakiś w miarę dobrych pieniędzy tak jak np. przy zbiorach wiśni. Takim współczuję, wynajmują maszyny do zbiorów, ale wynajęcie ich zaczyna być tak drogie, że nie każdemu to się opłaca.
Rolnik, rolnikowi nie równy, każdy rok wygląda inaczej. Każdy może być w innej sytuacji, nawet producent truskawki zupełnie inne problemy ma gdy mieszka przykładowo w okolicach Trójmiasta, a zupełnie inne na Lubelszczyźnie.
Ogólnie pisząc rolnicy i ich problemy to temat rzeka, który nigdy się nie skończy, bo nawet gdyby była cały rok idealna pogoda i pełno rąk do pracy to będzie wtedy klęska urodzaju i nie będzie co zrobić z owocami.
Najlepiej było by chyba wtedy, gdyby każdy ziemianin miał swoje własne poletko i robił sam dla siebie wszystko, zawsze miał urodzajną ziemie z najlepszą pogodą
Moja żona była nauczycielką, a latem dorabiała przy zbiorze truskawek i ogórków, a ja rąbaniem drewna u ludzi i korowaniem bali w tartaku oraz rozładunkiem wagonów. Ale nam nikt tego nie narzucał.
Skoro rolnicy żalą się na brak rąk do pracy a ministrowie zachęcają do tej pracy nauczycieli, to… przykład idzie z góry. Niech swoim zaangażowaniem i ciężką pracą na polu zachęcą do tego ludzi innych profesji.
Gadać byleby gadać, to każdy może. A już tak prawie żądać od kogoś takiego a nie innego zachowania, to każdy by chciał.
Czysty stalinizm,czysta pogarda…Ale czego sie spodziewac po pisowkim nasieniu…Oczywiscie ostrze tego zbydlecenia jak zwykle skierowane przeciwko inteligencji