Johnny Hodges,saksofon,Wild Bill Davis,organy Hammonda…W polowie lat 60-tych,takich plyt bylo sporo,choćby za sprawą Jimmy’ego Smitha.
Tu jednak,od strony kompozycji,melodii,powialo wręcz przelomem lat 20-30
Muzycy ci u nas jakby nieznani,nagrywali dosyć czesto i niemal za kazdym razem z innymi muzykami towarzyszącymi.Ale klimat byl niezmienny!
Tutaj min.z Grantem Greenem na gitarze oraz świetnym puzonistą,Lawrencem Brownem,nagranie z lata 1965.
Tej i podobnej muzyki słuchałem wieczorami w radio i to w programie I, jeszcze w domu rodzinnym, pod koniec lat 60 najpierw. A później już w Gdańsku na początku lat 70. Przed zaśnięciem.
Super muzyka.
Moja ostatnia zdobycz
Właśnie odsłuchuję po raz drugi. Muzyka z duszą.
taka muzyka to balsam na uszy po tutejszych karnawalowych wyjczykach.
Oj,nie zazdroszcze…
Tak.Zdazylem przed praca przesluchac caly album i faktycznie,nie tylko kolysze ale i koi.
Kiedys bylem na koncercie Krzysztofa Sadowskiego,w poznanskiej BWA,jakos tak kolo 1977-8…Mlody Krzesimir Debski mu towarzyszyl choc chyba bylo w tym cos z przypadku [cholernie duzo wisniowki wypili ].Muzyka byla jednak bardzo podobna do tej.
Zupełnie mi nie znani, ale ciesze się że zajrzałem (znów), po długiej przerwie
Szczerze mowiac,znacznie lepiej znam niektorych muzykow towarzyszacych niz ich samych.Znalem tematy Hodgesa z innych plyt i dzieki temu,wiedzialem czego mniej wiecej,moge sie spodziewac
Tu jeszcze blues"For Madeline" z 1966 roku.
Lawrence Brown,puzonista mi dotą znany jedynie z nazwiska,raz jeszcze zachwyca a saksofonista Johnny Hodges chwilami brzmi jak Sidney Bechet
Skoro o bluesie mowa. Nie wiem, czy znasz, więc przedstawiam Jean-Jacques Goldmana.
I pomyśleć, że jego ojciec pochodził z Polski …
Znam ale…Chwilowo nie poslucham bo jestem w pracy…
Przy okazji…Posluchaj tego co dodalem wczoraj,nieco powyzej.