Blues...Bo czas juz najwyższy!

Gdy mam ochote na współczesnego bluesa,coraz częściej sięgam po niezawodnego Van Morrisona…
Niemniej albumy z lat 90-tych,mało znanego u nas Keb’Mo’,wspaniale wypełniają zapotrzebowanie na muzykę z pod znaku Roberta Craya czy wytwórni Stax.
Keb’Mo’ jako szczeniak,kręcił sie przy Jefferson Starship bo tam na skrzypcach grał Papa John Creach który ciągnął go za uszy,ku karierze.
Keb grał chyba ze wszystkimi znaczącymi muzykami gatunku ale sam pozostał jakby na uboczu…
Dzisiaj juz chyba minął 70 wiosen…
Dla mnie jego bluesowanie to wciąż porcja świeżego powietrza.Tak swobodny i naturalny że aż chcialoby sie wylądować na jego koncercie.
Bo takie rzeczy na żywo,tylko zyskują!

3 polubienia