To już sa dobre opcje. Szybka śmierć. Najlepsza. Jeb i nie ma cię. Chyba że masz pecha i urwie ci tylko łapę albo nożownik trafi w rdzeń i leżysz jak kafelka w łazience.
Eutanazja - wyjazd do Belgi, Szwajcarii czy Hiszpanii ukróci zywot. Ciało do eksperymentów wzamian.
Po co tracić hajs? Zastrzyk może wywołac chwilowe cierpienie.
Ja wybieram wiadukt, czołówkę z samochodem ciężarowym, pociąg. Można jeszcze pomyśleć o rozszczelnieniu kuchenki.
Najpierw mocno usypiają a potem zatrzyma na akcja serca, mój pies nic nie poczuł… na koniec zsikał się tylko…
Hajs już ci nie bedzie potrzebny …
Bo zwieracze puszczają i mięśnie wiotczeją. To nic.
Wielu ludzi na tym etapie robi kupę pod siebie.
- Ponoć każdy człowiek ma w swoim organizmie nowotwór, trzeba go tylko w jakiś sposób “aktywować”, więc jeśli się boisz to po prostu żyj odpowiedzialnie
- To samo.
- Załóż rodzinę, a nigdy więcej nie będziesz samotny.
- To się nazywa protoonkogeny, występują w chyba każdej prawidłowej komórce.
ALE niekoniecznie trzeba samemu pracować na przekształcenie ich w onkogeny, czasem odbywa się to samorzutnie, np. dziecko przecież nie pali, rusza się sporo, zwykle jest w miarę zdrowo karmione, smarowane filtrami itd., a jednak bywa, że dostaje nowotworu, to samo osoby, które mają obciążenie dziedziczne, choćby nie wiem jak minimalizowały czynniki ryzyka, mogą dostać raka. - Też niekoniecznie, wystarczy choćby nayebany kierowca na Twojej drodze czy jakaś choroba, której rozwój niekoniecznie był od Ciebie zależny.
Jest się czego bać, choroba mnie przeraża jak każdego, ale starość i jednocześnie bezradność, uzależnienie od innych ludzi jest straszne.
Babcię mam teraz w takiej sytuacji. W pampersie, gdy nie da się jej jeść, będzie głodna, nie da się pić będzie spragniona, podrapać ją po plecach jak swędzą, wykąpać, uczesać…
Przeszłam sporo opiekując się innymi i naprawdę się boję tego co może być.
Najlepszy sposób to o tym nie myśleć
no shit.
Widać nie masz innych problemów w życiu że takie myśli Cie gnębią @Devil. Albo sie nudzisz, albo sie czegoś głupiego naoglądałeś. Za dobrze Ci się żyje i boisz się to utracić.
Stałe zmniejszanie sprawności i samodzielności postępuje tak czy tak, nawet tego nie zauważasz. Dopiero jak Cie najdzie chwila refleksji to ze zdziwieniem zauważasz że dopiero co skakałeś po trzy stopnie schodami do góry, a teraz człapiesz po jednym. Trzymając się poręczy.
I to jest prawdziwe życie. I na każdym etapie trzeba się z niego cieszyć. A nie mazać sie tutaj.
Nie przejmuj sie. Jak juz przyjda to bedziesz sie bal czegos innego!
Uwazaj, nie badz egoista!!! Pomysl o kierowcy, maszyniscie, ratownikach (czy to bedzie dla nich przyjemny widok???). Jak zaczelam rozpatrywac mozliwosci strzelenia samoboja to okazalo sie ze nie ma dobrego! A jak ktos Cie znajdzie powieszonego w mieszkaniu? Wiesz jaki to obrzydliwy widok? Nie mowiac o tym, ze mozesz juz zaczac sie rozkladac, to i smrod bedzie…
Będę trupem więc co mnie to obchodzi jak moje truchło będzie wyglądało?
Pomysl o tych co beda musieli zobaczyc…
w dupie ich mam. Maja mnie tylko do pochówku przygotować i zakopać albo spalić.
Nieladnie miec bliznich w dupie! Nie mowiac o tym, ze niewygodnie…
Ja jeszcze po dwa stopnie daję radę…
Ale PIĘKNIE PODSUMOWAŁEŚ Antykwa!
Proszę o ramkę dla KOLEGI!!!
Jeżeli dajesz radę po dwa to pełny szacun ode mnie @Mamita. Tylko delikatnie zapytam: na które piętro?
A ramek pewnie chwilowo zabrakło. Zdarza się, to też jest życie.