Troche sie tymi skladami, ktore ciagnely lokomotywy w zyciu napdrozowalam. Ale w ogole podroze pociagiem lubie. Ale jak sobie przypomne podroze w PRL i to bez miejscowek? Szkola przetrwania przy tym to przedszkole. Nie mowiac juz o ciagu dalszym czyli jakims rajdzie czy rejsie omega po Mazurach.
Ganialem taka bana wiele lat na trasie Torun - Sierpc. Jeszcze mam w pamieci won dymu.
Przejechac owszem, bym sie przejechal, czemu nie …
Miałem ostatnio okazję przejechać się pociągiem podmiejskim - pełna kultura, nowoczesny tabor, cichutko, mięciutko, nic się nie tłucze, wifi, gniazdka 230 V pod siedzeniami. Niedawno też jechałem czeskim pendolino - prędkość 160 km/h była nieodczuwalna. Cenowo całkiem przyzwoicie. Nieraz aż żal, że się wszędzie trzeba tłuc autem.
Jak trzydziesci lat temu zobaczylam pociagi podmiejskie w Madrycie to poczulam sie jak bym pojechala lata swietlne do przodu. Z metrem bylo wtedy gorzej. Teraz wifi to mam miejskie w metropolii i w autobusach do niej dowozacych. Na miejscu jest tylko przy deptaku i zwykle w restauracjach i barach dla gosci, a czasem w ogole dla kazdego kto wejdzie w zasieg. Ale z tego nie lubie korzystac, jakos zaufania co do bezpieczenstwa nie mam.
Kiedyś, gdy parowozy były codziennością, nie przypuszczałem, że dożyję czasów, w których staną się atrakcją historyczną i oglądać je będzie można w muzeum.
Jako dziecko, marzyłem o tym, by być maszynistą i bardzo lubiłem gapić się na pociągi.
Rysowałem też lokomotywy namiętnie.
Albo beda eyejsponowane jako pamiatka dawnych czasow ja ta - w Elche, zdobi ulice, a jakze, o dzwiecznej nazwie Aleja Kolei Zelaznej (w doslownym tlumaczeniu)
W Niemczech coś podobnego widziałem w jakimś mieście, ale nie pamiętam gdzie…
No to teraz taki sprzęt jeździ i u nas. Aż się chyba w weekend wybiorę na jakąś wycieczkę dla samej frajdy z jazdy pociągiem. Brakuje mi trochę dojazdów komunikacją publiczną, zawsze można było książkę poczytać, czy choćby popatrzeć przez okno. Z publicznego wifi też rzadko korzystam, bo jednak mam ileś tam internetu w abonamencie i mi wystarcza. Zresztą potrafię wytrzymać te parę minut dziennie bycia offline
Dużo tego żelaza!
Tez marzyłem w dzieciństwie o zostaniu kolejarzem! Pamiętam moje liczne podróże pociągami (głównie nad morze) gdy siedząc przy oknie pochłaniałem wzrokiem fascynujący krajobraz całej infrastruktury kolejowej: torów, zwrotnic, żurawi wodnych, semaforów i oczywiśice parowozów!
Eee tam, ja wolałam KROWY!
Nieharmonijna jesteś!
Ojej, kiełbasę zjadłam!!! To te diabły podskórne…
A ja jeździłem odwrotnie, z nad morza na Dolny Śląsk na wakacje. Okolice Kłodzka.
U mnie to roznie z tymi wakacjami bywalo, byle z Lodzi od okropnego powietrza uciec. Teraz jeszcze nie za bardzo bylo tam czym oddychac, zwlaszcza zima, kiedy w piecach pala czym popadnie, autobusy to chyba zadnego atestu spali by nie przeszly, a mniej zanieczydszczajace linie tramwajowe likwiduje sie systematycznie od 30 lat. Z dziecinstwa to pamietam z sentymentem wakacje w podlodzkich lasach, Kolumna, Grotniki, Spała. I wczesniejsze z tata u przyjaciela lekarza, ktory zapadl w gluszy (mieszkal w Dylakach) jako lekarz zakladowy w Ozimku. Do dzis jesli czegos mi w Hiszpanii brakuje to porzadnego polskiego lasu, bo nawet te na polnocy czy polnocnym zachodzie to nie to.