" chłodne jasne"

mowa tu o piwie, jak łatwo się domyślić. Siedzę właśnie na ganku, popijam Perłę chmielową, Frau Guinenessa no i naszły mnie rozmyślania - “ile jest cukru w cukrze”- czyli czy do piwa dolewają żółć?
Wszystkim wiadomo jest że " chemia" w naszej żywności gości nie od dziś a chęć zysku popycha do co raz “kreatywniejszych” pomysłów.
Przepraszam za kategorię, ale nie bardzo wiedziałem jak to podpiąć.

Nie szkoda Ci piwa na takie rozmyślania? :thinking:

2 polubienia
1 polubienie

piwo weszło gładko. Miałem tylko jedno ( nie jako z polecenia), resztę dobiję zwyklą Perłą. A rozmyślania się wzięly z rozlewni która kiedyś była ( bo nie wiem czy nadal “robią” tam piwo Jako) o którym miałem kiepskie zdanie

1 polubienie

tak. Też zacząłem czytać w necie artykuły za i przeciw no i komentarze.

Chopie pij a nie marudź. Od myślenia alkohol się nie przyjmuje.
Zdrówko
:beer::beer::beer::beer:

2 polubienia

Już wiem skąd się wzięło określenie spiritus movens…jak @devil a czytam :thinking: I w jakim kierunku zmierza to forum i nie jest to kierunek mityngów AA :beers:

1 polubienie

Dolać ci?

3 polubienia

spiritusu? :roll_eyes:

Gdzies tam legenda miejska o tej żółci pokutuje.
O tym, ze mocz konia chorego na cukrzyce jako łódzkie jasne pełne sprzedawano też.
To drugie bardziej prawdopodobne, a trafialo się z też z wkładką mięsna typu nieduza mysz lub jakis owad (od karalucha po ćmę).
Tylko to juz niestety nie legenda miejska.
Do dzis mam odruch obejrzenia butelki z piwem “pod swiatlo” :wink:

1 polubienie

Wczoraj…We włoskiej restauracji,odkryłem kolejne REWELACYJNE wino,o nazwie Nero Di Troia.Do tego pizza o nazwie Nduja…i dalej była długa nazwa sera o wręcz kojącym,balsamicznym smaku :innocent: :blush:
Niebo w gębie.Plus kelnerka jakby żywcem wzięta z Woodstock!!!
Aż spytałem,skąd u niej taka płynność,wręcz żonglerka włoskimi nazwami i regionami…Cóż…Mieszkała kilka lat,niedaleko jeziora Garda,na północy bodaj…
Jak miło uwagi wymieniać z entuzjastką :wink:
Natomiast na lotnisku w Luton,pojawiło sie piwo Menabrea…Włoskie ale takie którego we Włoszech dotąd nie widziałem.
Takze spokojnie można polecić!

2 polubienia

Swiat jest mały.
U mnie w pueblu po staremu, pizza zapchajbrzuszek a piwo podaja tutejsze.
Choc prowadzi to od lat Wloch (zaczynal od malenkiego baru, teraz pizzeria wialkosci dworca kolejowego, ale w stylu stolowki pracowniczej) i nic się kulinarnie nie poprawilo. Widac nia każdy Włoch jest urodzonym kucharzem?
A do tego po sąsiedzku byla bardzo mila restaurcja z tarasem, jedzenie proste, lekkie, w sam raz a upały to po covidzie splajtowali i teraz zrobili “mirador de Toleldo” - gdzie Rzym, gdzie Krym?
I jedznie tluste, sosy zawiesiste dobre pod koło podbiegunowe. I dziwia się, że klientów nie mają?

Ja myślę o Polsce na poczatku października, tak na dwa tygodnie. I moze potem na swieta?

1 polubienie

No,na zupę gulaszową to chodzę do…jednego z ostatnich barów mlecznych :innocent:
Wiec faktycznie,nic nie jest do nikogo"przypisane".Ten Twój Włoch pewnie dlatego urwał sie z kraju aby swobodnie chałturzyć…

2 polubienia

Fakt, nawet tutaj jest tylko odrobine lepszy od tych Domino’s czy Telepizza.
O dziwo (a ja pizzy nie lubię) niezłą robi malutki bar w pueblu.
Ale tam dwa stoliki na krzyż i żyją głównie z dostaw do domu.
A tu w tym miradorze to nie zupa gulaszowa, a jakies dania jednogrnkowe typowe dla kuchni madryckiej w ciezkiej wersji.
Cocido czyli dlugo gotowana tlusta kielbasa, solona slonina, nóżka swinska i czesto jakis brzuszek czy boczek, do tego cieciorka, marchew, rzepa i kapusta.

Lub flaczki z cieciorka i kawalkami prosiecej skóry, chorizo czyli kiełbasą i kawalkiem tutejszej kaszanki.

Dla jaroszy zupa jarzynowo cieciorkowa utopiona w oliwie

image

A dla smakoszy baranie flaki uduszone we wlasnym tłuszczu

image

Bo chyba gotowanymi swinskimi uszami odsmażananymi potem na chrupko

image

W 40° upal nie pogardzisz?

Na deser rodzaj pączków skladajacyh sie glownie z jajek i tony cukru

image
Jak zobaczylam kartę to zamowilam kawe, wode mineralna i zmyknelam szukac czegos co byloby odpowiedniejsze na letnie menu.

3 polubienia

ja bym nnie pogardził. W upały, wcale nie mam mniej roboty. Jedyne czego więcej, to potu się ze mnie leje😁

1 polubienie

Wszystko oprócz pączków. :face_with_hand_over_mouth:

Ja mam niedaleko siebie knajpkę, która z założenia miała być czymś na kształt paryskiego bistro. Jedna z nielicznych, która przetrwała covid.
Jest teraz całkiem dobrą jadłodajnią. Specjalizuje się się w bezach z owocami i pizzach. Tych drugich nie jestem fanką ale tu daje się skusić.

@janusmakroniusz ze mnie sodme poty sie leja i przechodze na nocny tryb zycia.
Bo jest ponad 30 a nie 40 gradusow .
Co do jedzenia? Tlusto i szafranno wtedy.