Chłopi polskim kandydatem do oscara

Powiedzialabym nawet pstrokate, bo kazdy kawalek szmatki sie szanowalo, a najpoularniejsza technika szycia byl patchwork i aplikacje.
Oczywiscie piszę tu o klasie sredniej , bo kogo bylo stac to mial wybor materiałów i haftow nesamowity.
Te aksamity, jedwabie, zlotoglowia? Koronki, hafty?
Zresztą etykieta ubraniowa byla bezwzględna. Stroj byl wyznacznikiem statusu spolecznego. Zalozenie nieodpowiedniego bylo traktowane czesto jako przestepstwo falszerstwa.

1 polubienie

Pewnie wygra film ukraiński albo palestyński.

1 polubienie

Aktorstwo, to umowność, ale wszystko ma swoje granice. Jeżeli film ma traktować o tym co kiedyś było, to niech trzyma się realiów. Na tej zasadzie, to Pigmej może grać koszykarza.

1 polubienie

Nie widziałeś tego filmu,prawda?
Przy takim podejściu nie ma,nie było i raczej nie będzie filmu w historii kina,o jakim mówisz.A pierwszy przyklad i dowód na moją tezę to zdrowe zęby u wszystkich aktorów,bez względu na to,jakie stulecie odtwarzają na ekranie.

1 polubienie

Nie widziałem, ale wypowiedziałem się ogólnie do tematu. Być może ten mój zdecydowany realizm tak mi nakazuje. Z drugiej strony, to biała aktorka też nie jest podobna do postaci, którą gra. Ale, jak napisałem, umowność tak, ale nie bezgraniczna. Sztuka ma swoje prawa, wiem o tym, ale nie może być zaprzeczeniem faktów. Zwłaszcza gdy kreuje się postacie autentyczne. Przynajmniej ja tak to odczuwam.

Mowimy o EKRANIZACJI powieści Reymonta a nie o faktach historycznych.
Poza tym,nie ma w tym filmie nic"bezgranicznego".
Przy Twoim podejściu,nie mógłby istnieć ani balet,ani rzezba ani tym bardziej malarstwo.Ze szczególnym uwzględnieniem sakralnego.
Nie wspominając juz o tym ze blisko 90% westernów to jedno wielkie"kłamstwo".Poczynając od broni,strojów,poprzez zakłamywanie prawdziwych wydarzeń a nkonczywszy na tak ewidentnych bzdurach jak wojujący Indianie w pióropuszach…

2 polubienia

Samo powiesc faktow historycznych to sie trzyma na dobrych chęciach autora. Ale jesli cos nie jest literaturą faktu to przeciez normalne.

1 polubienie

10 postów zostało scalonych z istniejącym tematem: Komedia pomyłek

Ciagle sa dysydenci perscy i koreanscy…

Moja opinia.Niech bedzie,recenzja…

Szum wokół tej wersji reymontowskich wydarzeń,troche mnie zaskoczył ale i zwrócił uwagę.I o to generalnie chyba chodziło.
Innymi słowy,chwała tym którzy nie ustają w poszukiwaniu uniwersalnego języka.Jest to w naszych czasach,najwyrazniej wiodąca potrzeba.Bynajmniej nie chwili!
Mam przed oczami listę płac,płynącą po ekranie po projekcji.Te setki nazwisk…Od chórów po elektroników czy innych animatorów…
Nie czułem tego ciężaru w czasie projekcji!
Jak zawsze w takich sytuacjach,czlowiek jest jak pies gończy który pragnie złapać na niescisłościach,niedokładnościach i wszystkim do czego można sie przypiąć.
To normalne.Każdy kto przeczyta,ma swój obraz.Czasem jest to obraz ogólnie,społecznie przyjęty…
A co gdy ktoś spróbuje inaczej?
I tu mamy schody.
Realizatorzy,w zdecydowanej większości,mnie staremu kinomanowi,kompletnie nieznani,porwali sie na niesamowitą próbę.Podróż wyobrazni!
Trudno mi opisywac współczesne techniki bo sie na nich nie znam.
Jednak wrazenie chwilami jest piorunujące.
Film jak z pogranicza snu i rzeczywistości.Zachowuje twarze ale je poprawia.Lub traktuje jak w krzywym lustrze.Dodaje piękna lub…ignoruje pod naciskiem tragizmu sytuacji.
Tak!Ten film żyje bardzo własnym życiem i nie ogląda sie specjalnie choćby na produkcje J.Rybkowskiego.
Nie ma tu noblowskiego uznania dla języka.To chyba główna rękawica rzucona tradycji.
Ja osobiście,nagrodziłbym tego kto wybrał główną bohaterkę do tej roli.Gdzieś widziałem jej twarz ale…Jej osoba,jej obecność na ekranie,jej bezradność jest moim zdaniem,idealnie dobrana by uzmysłowić jej los.
Na ekranie historia chyba przestaje byc rejmontowska a bardziej współczesna.Jak w westernie gdy jedyną kwestią pozostaje kostium.
Z duchem czasu,odważnie.Reymont nie kręcił filmów.
Teraz można nawet zrobić coś wiecej…Tu podkreślam rolę nieznanego mi faceta o nazwisku Rostkowski…
Szukałem autora muzyki,tego niewidzialnego narratora…
To on ale i caly sztab,chór,technika i cholera wie,co jeszcze…
Jak na to spojrzeć? :thinking:
Ta podróż w przeszłość,stała sie przy okazji,wypadem w przyszłość.
I ja,konserwatysta do bólu,przyznaje że przyjąłem to na klatę,z wielką przyjemnością!
ps.
Obawiam sie jednak że nikt nie oglądał… :thinking:
A juz zdolnych do dyskusji kolejne pokolenie nie wydalo…Kiedys przy kazdym aktywnym kinie,istnialo tzw. DKF czyli dyskusyjne kino filmowe…
Dzisiejsi impotenci,spece od pożerania popcornu,zapewne nie mają o tym pojecia .Albo szybko chcą pozamiatać niezbyt wygodna dla siebie historię,pod dywan…
Lepiej “by nie było” niż bym sie miał okazać głupkiem :face_with_raised_eyebrow:

Oraz przemilczanie faktu, że olbrzymią większość kowbojów stanowili wyzwoleni z niewoli Murzyni – czarnoskórego w klasycznym westernie nie uświadczysz (dopiero Django odczarował te zmowę milczenia)

2 polubienia

U Karola Maya był murzyn,o ile pamietam,idiota ale akurat May to parodia Dzikiego Zachodu.
Czy wiekszość?Polemizowałbym bo to zależy od"czasu akcji" oraz przede wszystkim,od miejsca.
Ale faktycznie,zlote lata westernu to czas od 1939 do mniej wiecej,1970 roku i nie był to czas wprowadzania takich"szokujących" nowinek.
Taki John Ford po latach gorzko przepraszal za to co nakłamal w filmach z Waynem.Kilka z tych kawaleryjskich westernow,świetnie sie oglądało bo Ford był mistrzem.Ale… :face_with_raised_eyebrow:
Coovra,robienie czegoś jak musical w czasie walk o pogranicze to jak robienie komedii w dzisiejszej Ukrainie!
I taka mysl mnie naszła w trakcie pisania…Wystarczyło nie miec w castingu Wayne’a i od razu film wybitny!
Mam na myśli “My Darling Clementine” czyli u nas,"Miasto bezprawia"z Lindą Darnell i Henry Fondą.
Kto więc wtedy rządził faktycznie?Wayne czy Ford…Oto jest pytanie.

2 polubienia