Nigdy nie przepadałem za jego literaturą. Komunizował. Zaprzyjaźnił się w Hiszpanii z Polakiem, niejakim generałem Świerczewskim, ksywa Walter i razem chlali do oporu.
Cierpiał na bezsenność, najprawdopodobniej przez wódę. A Świerczewski, to zapiekły bolszewik zaprzedany Moskwie. Pod Baligrodem w Bieszczadach w 46 wykończyli go ci, którym tak wiernie służył. A niby się kulom nie kłaniał…
Wiesz @Devil, że poruszyłeś ważny temat?
Mam identyczne podejście do sprawy.
Zawsze powtarzam, że nie sztuką jest się chwalić jaki to ja anioł, jeśli stale w domu siedzę.
Wejść do paszczy lwa, i wyjść z tego z twarzą, to sztuka. Poznać, spróbować zakazanego i w odpowiednim momencie wycofać się, itd, itp.
Ostatnio panuje moda na produkty bio … Biografie się do tego chyba zaliczają.
Ciekawe, czy są książki ekograficzne …
Nie uśmierciłeś generała nieco za wcześnie?
@benasek moda dla tych, którzy nie wiedzą co dla nich dobre. Ja wiem.
jego mania przesladowcza to sie chyba z tego komunizowania brala - bo i na Kubie juz za rzadow Fidela bywal, wyniosl sie dopiero jak sie zorientowal, ze Kuba to juz nie jest Batisty i Amerykanie niekoniecznie sa tam lubiani.
zreszta jego flirty ze skrajnymi lewicowymi pogladami to zaczely sie wczesniej, jeszcze przed wojna domowa w Hiszpanii - w Paryzu, ktory byl przytulkiem dla roznej masci milosnikow komunizmu.
ale nie da sie ukryc - pisal dobrze.
Faktycznie, przekliknąłem zabierając mu rok.
To znaczy,co masz na mysli?Sniegi Kilimandzaro sa ciekawsze w wersji filmowej niz ksiazka.To samo kapitalny film H.Hawksa,“Miec i nie miec”[Bogart i Bacall po raz pierwszy razem na ekranie].
Nie przypominam juz sobie ekranizacji,“Komu bije dzwon” ale ksiazka na swoj sposob mnie zachwycila.Stary czlowiek mniej ale takze…
to znaczy mam na mysli - ze Hemingway mial szczescie do dobrych adaptacji filmowych i wole jego tworczosc sprzed 1954 niz to co bylo pozniej.
no widzisz, zawsze na Ciebie mozna liczyc
Zgadza sie.Jego proza jakos nadawala sie do zgrabnych,czasem wychodzacych fajnie poza intencje autora,ekranizacji.Tez w sumie wole takie kino niz takie ksiazki.
Jego"twardosc" i apodyktyczny stosunek do swiata,nie robil na mnie wrazenia a niekiedy wrecz nudzil.Ale za to mial swoja wizje bohatera i potrafil nadac jej wielkie prawdopodobienstwo.To czesto przeklada sie na gotowy scennariusz.No i w tamtym"kinie gwiazd"latwo bylo o odtworcow…
Wole nie myslec co by bylo gdyby dzisiaj ktos zaczal ekranizowac Hemingwaya,np. z Tomem Cruisem czy Bradem Pittem.A zamiast Avy Gardner,Angelina Jolie [przy calej mojej sympatii]
tiaa masakra pod tytulem Bourne Ludluma?
???Nie rozumiem…O ile pamietam Ludluma [czytalem to w latach 80-tych] ksiazki byly o wiele ciekawsze niz filmy z tym wiecznym chlopcem [zapomnialem nazwiska ale ostatnio ladowal na Marsie]
a wiesz, ze przy owczesnych rezyserach Brad Pitt moglby zagrac Roberta Jordana i kto wie czy nie bylby lepszy od Gary`ego Coopera?
Ludluma to ja mam komplecik tego co wyszlo w Polsce, z pseudonimami i pogrobowcami wlacznie.
wieczny chlopiec? mozesz uscislic?
Wiem.Dzisiaj nie ma nic swietego.A czy bylby lepszy?Jako ze czuje sie lekko zmeczony,uchylam sie od odpowiedzi
Matt Damon
mamma mia nic mi nie mow o tej profanacji
Hemingway i jego wstrząsające interludia między opowiadaniami…
Był alkoholikiem. Niestety nie przypominam sobie normalnego geniusza…