Przypuszczalnie, tak hipotetycznie. Chyba że, coś / ktoś wam go już odebrał?
Nie sadze by cokolwiek.Jestem czlowiekiem wierzacym i nie mam zamiaru udawac madrzejszego od Boga.
Ale mysle ze jakas tragedia dotyczaca moich najblizszych,mocno pokierszowalaby moje sily witalne,z ktorych jestem dumny,tak na marginesie…
Tu mozna wlasciwie tylko gdybac.Czlowiek nie jest w stanie przewidziec na co stac jego psychike a takze cialo,dopoki cos odbiegajacego od normy,nie spadnie mu na glowe…
Prohibicja?
Tak na serio to chyba choroba kogoś bliskiego lub moja własna. Inwalidztwo.
Tylko śmierć kogoś bliskiego!
Tak samo czuję
Mnie bardziej zastanawia co mogłoby mi go dać
Śmierć bliskiej osoby raczej nie. Sens życia nadal wtedy jest, bo przecież miliony ludzi tracą bliskich i jakoś żyją.
Jeśli już to raczej jakiś kataklizm na planecie, co w świetle ostatnich analiz i ostrzeżeń klimatycznych, nie jest wcale takie mało prawdopodobne. Brak żywności, pracy, miejsca do życia, niepewność każdego dnia – to wszystko mogłoby ten sens zrujnować.
Ja też się nad tym zastanawiam…
A w której dekadzie życia jesteś? albo inaczej ( łatwiej)jesteś przed 30 rokiem życia czy po?
przed
Śmierć dziecka, nieuleczalnie choroba…
A jakie to ma znaczenie?
Orientacyjne