Zanim odpowiecie, proszę zapoznajcie się z lekturą. Trzeba przyznać że Migalski, którego bardzo cenię jako politologa, ma dość trafne spostrzeżenia.
To odpowiem starym przyslowiem - jak dziala to nie ruszaj.
Farsa jaka byl wybor Dudy na druga kadencję moze sie zdarzyc w obydwu przypadkach.
To nie chodzi o sposób, tylko o fakt, ze instytucja prezydent panstwa została srowadzona do poziomu dno i wodorosty.
A dwuturowe wybory powszechne w pierwszym podejsciu sa calkiem fajnym przegladem panoptikum politycznego - kandydowac kazdy może, choc wymog posiadania 100 tys. podpisow jest i tak wysokim progiem, biorac pod uwage, ze niektorym poslom wystarczylo, ze glosowalo na nich kilka tysiecy. Ale to uroda list partyjnych.
A ja z kolei tak trochę nieufnie patrzę na Pana Migalskiego ale może obiektywna za bardzo nie jestem, bo mam swoje typy i bardzo jestem do nich przywiązana.
Odnośnie spektaklu przedwyborczego dzielenia na dwa obozy to moim zdaniem jest trochę retoryka mediów, które wzniecają coraz większy płomień z kulminacją podczas wieczoru wyborczego. Na pewno jest podział, bo dziwne by było gdyby wszyscy Polacy byli jednomyślni ale tak mi się wydaje, że troszkę przesady jest w podkreślaniu wrogości plemion.
Czy wybór przez Zgromadzenie Narodowe będzie antidotum na cyrk medialny? Moim zdaniem nie do końca. W pamięci mam wybór RPO, który się ciągnął i ciągnął i było w tym dużo żenady. Nie wiem też czy Pan Migalski nie założył zbyt optymistycznie, koncyliacyjnego kandydata akceptowanego przez opozycję a przynajmniej jej część.
Co do interpretacji Konstytucji to się nie znam więc nie mam pojęcia czy wybór bezpośredni nie jest zgodny z jej duchem.
Prezydent ma ograniczoną liczbę kadencji, chyba, że mi dzwoni nie w tym kościele. Ostatnia kadencja nie musi być już odrabianiem niewolnictwa partii, która go wystawiła. Ponadto właściwy człowiek z kręgosłupem na właściwym miejscu ma w tyle, czego chce prezes.
Przedstawicieli ludu powinien wybierać lud a nie kolesie z partii
@Devil – przeczytałeś artykuł?
Mnie Migalski nie przekonał.
Przeczytałem i zgadzam się ze spostrzeżeniami,tym bardziej ze sam od bardzo dawana,glosze tezę o najgorszej chorobie na jaka może zapaść społeczeństwo czyli skrajne upolitycznienie życia.Nawet tego codziennego…
Kazdy z nas, nawet jeśli nie każdego dnia to z pewnością nie raz spotkał ludzi którzy potrafią jedynie ględzić o polityce.Ba!I od polityki uzależniają cały swój ubogi ogląd świata…
Natomiast samo rozwiazanie proponowane przez publicystę,nie przekonuje mnie.
O ile jeszcze w początkach naszej wolności czyli w latach 90-tych można było znaleźć ludzi idealistów,politykow rokujących choćby nadzieje na obiektywizm czy zdolności porozumienia, o tyle teraz ja takich postaci nie widzę.Sa tacy których lubię,znacznie więcej takich którzy irytują ale…
I nie wierze by nagła zmiana wyboru prezydenta,pozwolila narodzić się jakiemuś wzorowi cnot wszelakich…
Właśnie dlatego ze upolitycznienie i spolaryzowanie społeczeństwa tak daleko zaszło ze interes partyjny już dawno wszystkim rozum odebrał…
Jak autor słusznie zauwazayl,kazdy prezydent chodził i chodzi na smyczy która trzyma jego macierzysta partia i nie przestanie tak być tylko dlatego ze kolejny będzie inaczej wybierany.W końcu i w sejmie i w senacie toczy się nieustanna walka partyjna a walczą właśnie tacy jakich zapewne chciałoby się uniknąć…A nawet jeśli znajdzie się jeden "wart mszy"to odrzuci go spolaryzowana druga część tego zgromadzenia…
Naprawdę ciekawy artykuł z bardzo ciekawym pomysłem na uzdrowienie naszej sytuacji. Niestety w mojej opinii, na obecnym etapie rozwoju wojny międzypratyjnej w naszym kraju, jest to niewykonalne. Nawet ciężko mi sobie wyobrazić, co by musiało się stać, żeby taki scenariusz kiedykolwiek się ziścił …
“Choćby nawet cud się ziścił
Nie pomoże nic”
Takie tango
Cięzka sprawa . Przy wiekszosci zwykłej- zawsze wygrywa kandydat Pis. Przy kwalifikowanej glosuja do usranej smierci bo nigdy nie da sie znalezc kandydata ktory bedzue naprawde nie zwiazany z rzadną strona sceny politycznej.
Póki co? Prezes. Nigdy jako partia ?
Posiadanie prezydenta w Polsce jest jakoś tak trochę jako naddatek, skoro mamy rząd w którym pierwsze skrzypce gra zawsze premier, to po co dublować lub dzielić władzę na dwa. To psuje dużo rzeczy. Jakieś większe zdecydowanie rządu byłoby bardziej wskazane. Z drugiej strony prezydent jakoby sabotażuje trochę władzę wykonawczą. Teraz władza obecnego prezydenta w obliczu wojny jest jakoś taka bez sensu, dziwna, jego pozycja reprezentacyjna zupełnie nie jest aż tak potrzebna. Podczas wojny trzeba działać, a tu co się dzieje, dużo niejasności w zachowaniu, brak asertywności, a tak naprawdę to rząd ma ostatnie słowo we wszystkim, ale czy na pewno? Jednym słowem jest jakiś bałagan kompetencyjny w pozycjach władzy.
PS.
To tylko tam takie moje amatorskie przemyślenia dla czepialskich.
Nic smieszniejszego chyba juz dzis nie przeczytam
Cieszę się, że ci mogę pomóc w twojej formie…
Teoretycznie tak
Świntuchy z Was, żeby tak za plecami, kto by pomyślał…
Nie znam rządu na świecie, w którym jeden z ministrów oczernia premiera, wyśmiewa się publicznie z niego, nazywa miękiszonem, krytykuje jego politykę a premier to toleruje i nawet mu nie odpowiada, udaje, że sie nic nie stało i oczywiście nie dymisjonuje go. Takie rzeczy tylko w kaczystowskiej Polsce !
Zedytowane
Ja tak. Walka o wladze bycia premierem na poziomie gdzie Madryt to centrum kontra reszta świata? Jest to bardziej w bialych rekawiczkach.