Hmm, no właśnie…? &&&&&
Generalnie tak. Życie nas hartuje.
To znaczy, ze wystarczajaco mocne nie bylo…
Może nie zabije, ale nie raz skrzywi. Po pewnych przejściach inaczej patrzy się na świat, w pewnym sensie ma się wypaczony pogląd, właśnie przez ciężkie przeżycia.
Nie wiem.Nie lubie sie wypowiadac autorytatywnie na tematy ktore nie sa i nie byly moim udzialem.
Ale np. papierosy robily mi powoli krzywde i sie z nimi rozprawilem z dnia na dzien.I teraz gardze nimi i nie odczuwam zadnego zagrozenia.A wiec jestem silniejszy.
Niektorych niepowodzenia czy choroby hartuja.Innych wrecz przeciwnie.Nie sadze wiec by istniala tylko jedna odpowiedz.
Natomiast moge odpowiedziec zaczepnie ze cierpienie upokarza a czasem wrecz poniza.A nie"uszlachetnia".
Teoretycznie, Chociaż czytałem, że była kobieta, która na COVIT-19 zachorowała drugi raz w ciągu dwóch miesięcy…
Co by swiadczylo, ze wirus sie minimalnie zmienia a ona wrazliwa.
Wiekszosc chorob raczej nie wzmacnia. Z psychika tez roznie bywa.
To jedno z najbardziej znienawidzonych przeze mnie pseudo mądrości, które powinno brzmieć w końcówce “wypaczy”, “skrzywi”, “zobojętni” etc…
A jeśli o wzmocnieniu mowa, to owszem, traumy wzmacniają i wyostrzają ale przede wszystkim naszą ostrożność, często też pchają w izolację.
Ja sobie myślę, że człowiek poraniony takimi doświadczeniami stracił coś na zawsze. Zawsze będzie chuchał na zimne z obawy.
Taka asekuracja i samoobrona.
Tak stracił radość życia, radość z życia… a potem spotykamy takie przygaszone osoby i dziwimy się czemu nie chcą nawet rozmawiać, mijają nas obojętnie, czasem taki człowiek przestaje się do nas odzywać, a my nie wiemy co może być powodem zerwanych nagle więzi, nie dociekamy. Każdy nosi w sercu swoją własną tragedię. Niewiarygodne, że jako dzieci byliśmy niemal wszyscy tacy beztroscy, szczęśliwi, otwarci - nieskażeni życiem.
Podobno tak jest. Ja mam, niestety, inne doświadczenia…
Tak, właśnie tak @humoreska !
Też chciałam o tą beztroskę jeszcze zahaczyć, ale wiesz… ja, jak się rozgadam, to drżyjcie narody !
Akurat Twoje psychologiczne rozgadanie mi się podoba. Trafiasz w punkt!
Tu sie zgadzam bo odseparowywanie wirusa od psychiki to chyba podstawowy błąd w takich rozważaniach.