Będzie zabawa, będzie się działo czy będzie się Polsat oglądało?
No włąsnie że nic, absolutnie nic.
Nawet pomyslałam ze przydałaby sie choć jakaś przekąska i popitka ale nie mam pomysłu co.
Tym razem,w pracy.
Ale skoro pytasz…Od ponad 20 lat,uciekam od telewizora jak od zarazy!
To skupisko lury,chały i najprymitywniejszych wyobrażalnie dzwięków,czyni mnie wręcz agresywnym.Gdybym siedział w sylwestra przy tv,byłby to mój no.2 na czarnej liście,najgorszych doznań w roku.Zaraz po tzw. lanym poniedziałku
Nic, kompletnie. Być może będę skakać z kanału na kanał, ale raczej planuję czytać książkę. Nie sądzę też bym czekała do północy, chociaż może być ciężko spać ze względu na petardy. Muszę koniecznie coś kupić psu na stres, bo w domu będzie meksyk, jak będą strzelać, a nie chcę powtórki z rozrywki, którą miałam w wigilię, bo wtedy strzelali aż do pierwszej nocy ( i z broni też) o czym mi się zapomniało.
Strzelali w Wigilie???
Rąbie ich tam na Korsyce czy co?
To jest tradycja ich, petardy i strzelanie z broni, zarówno w wigilię i w sylwestra o północy.
W tym roku miałam “wyjątkową” wigilię, karaoke na całego u sąsiadów z jednoczesnym graniem na fletach , w tym samym czasie strzelanie na ulicy i mój pies biegający jak wściekły ze strachu po domu. Męczyłam się do 1-ej w nocy.
Ciężko klikać w serduszko w takich okolicznościach…
Mam wobec sylwestra odczucia ambiwalentne ale topora wojennego nigdy nie wykopywałem…
Natomiast w Wigilie…No chyba bym się wściekł…
Okaze sie jutro.
Ogolnie bez radosnej atmosfery, ze bede mlodsza
Dla mnie Sylwester, to tylko zabawa na sali. A że mąż nie pozbierał się jeszcze po operacji, więc będzie smutno… bardzo smutno.
To samo, jak co roku, czyli w domu.
A dla mnie sylwek to kameralny.
Tiaaa bywa tak, ze magiczna godzina to “impreza uliczna” potem wg uznania.
Sa tacy co łykają 12 owocow winogrona na szczescie.
Ja chcę żyć, a nie udlawic sie harmonijnym owockiem. Więc w tym czasie zajmuję się zgraniem otwarcia szampana z ostatnim uderzeniem zegara
Ja swego czasu,pokochałem sylwestra w kinie.
Trzy seanse,szampan i dosyć"nieprzypadkowa" publika…Byłem z żoną 3 razy i trafił nam sie film który kochamy oboje do dzisiaj,w sposób bezkrytyczny.
To “Spragnieni miłości” [In The Mood For Love] w reżyserii Wong Kar Waia.
To już wolałabym teatr, czy operę. Nie znoszę zapachu popkornu i … reklam.
Ha,ha,ha
O czym Ty mówisz???
My chodziliśmy do KINA a nie na popas humanoidów!
Nic takiego nie było.
Zresztą…Byłem ostatnio z córką na dobrym koreańskim filmie,w kinie Muza.I z radością tłumaczyłem że tak mniej więcej,było kiedyś.Żadnego smrodu a pasmo reklam [które można przecież ominąć] trwało niecałe 10min.
Sorry…Teraz dopiero zauważyłem niesolidność z mojej strony.
Ten film nosił tytuł"Poprzednie życie"[Past Lives].Rzecz zrealizowała debiutantka,niejaka Celine Song i niestety nic więcej na jej temat nie wiem.
Natomiast gorąco ten film polecam!
Na Sylwestra biorę żółtko i mieszam je z łyżką gliceryny i miodu.Nakładam to na oblicze swe straszliwe i gęba nagle robi się jak pupcia niemowlęcia.Jeszcze tylko jakaś farba na włosy + żel i dzwonię po Taxi.Powoli objeżdżam miasto szukając samotnych,zagubionych dziewcząt poniżej 15 roku życia.Wtryniam się z nimi(nimi bo przynajmniej ze 3 mają być-taka tradycja) do jakiegoś pubu czy gdziekolwiek bądź i szaleję póki Policja nie zabierze mnie za nieobyczjne zachowanie.Po paru głębszych na komendzie zaprzyjaźniam się z Policjantami.Nad ranem gdy obudzę się w parku dopijam resztki z małpek zakamuflowanych w wewnętrznych kieszeniach.Idę do domu nie bacząc na to,że niekulturalna młodzież depcze mi po palcach rąk.
I tak co roku.Zamęczyć się można…
Kino Muza… to było KINO!
Z tego co piszecie to w Łodzi byl Baltyk. I przyjaciel konik
Zeby nie bylo - zaszlosci nastolatkow tatusiow z czasow wojny. Ten zszedł do podziemia. Takie szczescie we nieszczesciu. Kinomana poznasz po oczach.
I ja w tym roku tak spędzam. dwa filmy, jeden przed północą, drugi po, a w międzyczasie jakieś jedzenie, picie i muzyka. A o tytuły filmów mnie nie pytaj, jakieś nieznane, i dobrze, niech to będzie niespodzianka. Jeden amerykancki, drugi francuski, czyli ciekawie.