Nic tak nie laczy jak wspolne nieszczescie.
A wiesz co? Inwestorzy to maja chyba wbudowane w model - nasz hiszpanski co prawda ni zbankrutowal, ale opoznil 4 miesiace - tez sie wprowadzilismy na dziko a parapetowa byla przy okazji odbioru instalacji elektrycznej (wymuszone , zeby dalo sie zamieszkac) i napelnieniu basenu.
Ale ze starej gwardii to juz niewiele osob zostalo.
P. S. Inwestor zaplacil odszkodowanie za opoznienie. Ugoda, bo w sądzie kosztowaloby go drugie tyle.
To oni chyba tak mają. Twój zbankrutował, mój upadł (i poszedł pracować do firmy, którą założył jego były zastępca nieupadnięty - poszedł być zastępcą byłego zastępcy). Podejrzewaliśmy jakieś machlojki, ale nie dochodziliśmy i nie węszyliśmy, woleliśmy się zająć budynkiem, żeby nam nie przepadł.
… mam świetny humor, bo od godziny jestem właścicielką następnej ślicznej torebki wittchen.
…taka mała rzecz, a cieszy
Moj nie zbankrutowal. Postawili jeszcze dwie urbanizacje w mojej wsi i kilka w okolicy. Tylko opoznienia byly - ale kontrakt przewidywal odszkodowania.
Ja raczej w sensie zacieśniania więzów sasiedzkich w biedzie.
Ale wspolny wrog jednoczy