Czegos mi ostatnio strasznie brakowało

Szczególnie wtedy gdy grałem Claptona i jego bluesy…
Carlos Santana na przełomie lat 60-70 stworzył zupelnie nową wartość,nowe brzmienie,nowy nurt a wszystko okrasił swoją wirtuozeria gitarzysty ktorego podrobienie udalo sie innym moze ze 2-3 razy w historii :wink:
On sam,podobnie jak wspomniany wczesniej Eric to najlepsze dowody na wyzszość…Ale zostawmy to i nie licytujmy sie.Bo przyjdzie Jimmi Page i sie impreza skonczy :smiley:
Tutaj jednak,temat Tito Puente,“Oye Como Va”,jeden ze znakow rozpoznawczych Carlosa z tamtych lat…
Koneserzy wiedzą co było zaraz potem… :smiley:

2 polubienia

Impreza po studniówce mojej przyszłej, wtedy, żony.

1 polubienie

Ugh,jak mawiali Indianie :wink:
Byly kiedys imprezy!

1 polubienie

To była dość kameralna impreza na trzy pary i trzy osobne pokoje. Z tych par tylko ja zostałem mężem swojej wtedy dziewczyny. Ale dopiero za półtora roku. Grał nam Santana.

1 polubienie

Czyli tak jak mówiłem :slightly_smiling_face:

1 polubienie

A to jeszcze Waści powiem ze jak nie cierpie tzw.greatest hits tak tym razem trafilem na antologie ktorej obecnosc w Anglii w pelni mi wynagradza fakt iz wszystkie plyty Santany mam w Polsce.Rzadkie!
To zrobil ktoś myślący albo ktoś ze sztabu Santany.I zmiescil na dwóch cd.

1 polubienie