Witam. Wy wyobraźcie sobie taką sytuację. Pewien człowiek całe życie nie miał takich osiągnięć jak praca zarobkowa, prawo jazdy, samochód, własny dom, związek, dzieci, urlopy zagraniczne itd. A potem ten człowiek w wieku na przykład 50 lat zapada na jakąś chorobę. Ta choroba nie jest usprawiedliwieniem braku osiągnięć, ale czy ta choroba nie może być potwierdzeniem, że z tym człowiekiem od dawna było coś nie tak, więc ten człowiek ma prawo nie mieć osiągnięć?
Bardziej prosty przykład: budynek się zawalił, bo on już od dawna był ledwie stał.
Podales dwa rozne przykłady. Czlowiek ktoremu ie nie chce i po latach sie rozchorował i niech bedzie umarł jak sie ma do człowieka ktory zachorował w tym samym wieku? Jednemu sie chce drugiemu nie od cala historyja. O tym ze dom sie wali wiesz od razu bo to ruina wiec gdybys chcial to przelozyc to na czlowieka chorego a nie ktory zachoruje za jakis czas. Tu nie ma nic wstecznego
W slangu ludowym pytasz sie o “nieudacznika”, ktory sie rozchorował? Pisze w sensie nieudacznika, nie osobe, ktora ma klopoty natury psychicznej typu dwubiegunowosc, depresja czy zyje w stodowisku, ktore z zalozenia wygasza w nim chec dzialania (skala szeroka od nadopiekunczosci po zycie w toksycznej rodzinie poslugujacej sie deprecjonowaniem kazdego ruchu czlowieka).
Zachorowac moze każdy. Bez wzgledu na rolę społeczną, tyle, ze niektórzy, lepiej kojarzeni przez spoleczenstwo miewaja wieksze szanse na leczenie. Przykladow na to jest wiele - jednorazowe zrywy, akcje, zbiórki? Uratujesz jednostke? Ale takich sytuacji jest wiecej i jak juz sie z tego robi statystyka?
Przyklad z budynkiem to niekoniecznie trafny, bo rudera jest ruderą i zadne prace konserwatorskie najczesciej nie pomagają jak zbudowana niechlujnie.
Natomiast w przypadku ludzi? Czy można jakos zapobiebagac niektorym schorzeniom? Niestety do tego trzeba dwojga chetnych i na siłę nie pomozesz.
Psychologia w takich przypadkach mówi o podstawowym błędzie poznawczym. Racjonalizacji.
Z czym to się je i dlaczego nie z ketchupem?
W stosunku do siebie samego:
Malujemy sobie krzywy obraz sytuacji, próbując usprawiedliwić wlasne deficyty (wszedłem w goovno nie dlatego, że nie uważałem, tylko dlatego że jakiś pies dokonał defekacji na mojej drodze).
W stosunku do obcego.Najczęściej jest to racjonalizacja negatywna, mająca na celu obniżenie samooceny ofiary, przy jednoczesnym (bardzo prymitywnym i sztucznym) “podniesieniu” własnego ego. Wlazł w goovno, bo głupi, ślepy, głuchy i nie uważał. Tu akcja zaczyna się już na początku: wlazł, a nie wszedł.
Zupełnie niesprawiedliwie postawiono tu stan posiadania (dobra materialne i emocjonalne) ponad głównego aktora tego spektaklu - człowieka.
Dużo prościej byłoby zamienić te pozycję i usytuować człowieka powyżej tych dóbr.
On dalej pozostaje człowiekiem. Błękit nieba się nie zmienił. Schabowy smakuje jak schabowy, a won i konsystencja produktów defekacji nie uległy zmianie.
A co jeśli ktoś jest leniwy z powodu nieuświadomionej choroby?
Jeśli człowiek dostanie zawału, czy to znaczy, że to serce stało się chore dopiero w momencie zawału, a wcześniej było zdrowe? Rak to jeszcze lepszy przykład. Raka się ma na długo przed objawami. A choroby psychiczne? Czy one nie mogą wcześniej dawać jakichś skutków?
Oi, daleko mi do hipochondrii, ale cywilizacja wymyslila badania profilaktyczne. A poza tym co bylo pierwsze? Jajko czy kura? Czy czlowiek byl “leniwy” ze wzgledu na stan serca, czy zszedl z lez tego padolu, bo nie poszedl na EKG?
Kwestia raka? Nie ma jednego rodzaju nowotworu, tu nie winmy za to, ze nie daje sie wcześniej zdiagnozować. @ZiraaeL nie kazdy rodzi sie pod tak zwana “szczesliwa gwiazda”, ale pojecie szczęścia?
Ze ktos wydawal sie być jakis dziwny, nieco odstawal od oczekiwań? W kwestiach zdrowia tak bywa - często “okazy zdrowia”, ludzie, o ktorych powiedzialbys, że na wlasny pogrzeb nie zdąża, bo maja jeszcze tysiac rzeczy do zrobienia nagle padają “w locie”.
Na to reguł nie ma.
A sa tacy, ktorzy od urodzenia marudzą i umirraja średnio piec razy w tygodniu a czasem czesciej, zyja i zatryuwajaja bliznim zycie swoimi urojonymi problemami.
I niestety czesto blokują dostep tym, ktorym to potrzebne.
Ale to po prostu takie charaktery, na które metody nie ma. Odporne na argumenty jak wloski ortalion na deszcz.
Ale ja nie wiem,CO TO za choroba.
A mogę np. podejść do tego odrobinę przewrotnie i powiedzieć że z uwagi na powszechnie znaną i występującą u ludzi chorych czy w jakiś sposób upośledzonych,“żądzę życia”,mógłbym przyjąć że to mogłoby zadziałać i odwrotnie!Np. choroba czy strach przed śmiercią,może zadziałać mobilizująco bo są ludzie chcący żyć za wszelką cenę i dokonywać rzeczy o które byśmy ich nie posądzali.
Przykład filmu,“Dzieci gorszego Boga”,sam się tu nasuwa.
Oczywiście “ta choroba”,może być przyczyną jakichś wewnętrznych zawirowań,z brakiem wiary w siebie czy wszelkimi możliwymi wariantami tzw. “poczucia słabości"ale…Jakoś mnie to nie przekonuje.
Najpierw dowiaduję się że człek ten,nic nie osiągnął ale jakoś żył i funkcjonował by potem przyjąć że,”…aaaa,to dlatego że tu czy tam,coś nie styka!“.
Jeśli nie wiem co nie styka,nie odpowiem.Zaryzykuję jednak tezę że ta dekadencja może mieć coś wpólnego z głową,psychiką a nie ze stanem fizycznym.To ostatnie bowiem,raczej kojarzy mi sie z szukaniem usprawiedlwienia swych"niemocy”.