Louis De Bernieres…Niezwykle popularny tutaj,pisarz,jakies 20 parę lat temu…
Od jutra biore sie za Corellego!
Znam juz soundtrack z filmu i…nie powala.
Sam film to zestaw negatywnych a nawet złośliwych recenzji,przy ocenie"4" na"10".Też nie widziałem choć okazja była…Jednak ani Nicholas Cage ani Penelope Cruz,jakoś nie działają na mnie magnetycznie…
Więc?
Nie znam, umknęło mi.
nie czytał
Byl taki czas ze w każdym second handzie,widzialem film oraz przede wszystkim,cd z muzyką…Bylo w tym jednak zawsze coś typowego dla produkcji konca wieku lub nawet pozniejszych że odkladalem “na potem”
Teraz mam książke i chyba dobrze ze tak sie stało.
Nie czytal…
I to pieprzone klejenie z lat poznych,80-tych…
Trzeci raz wszystko mi sie rozlatuje
Oczami wyobraźni,widze jak można te książkę spieprzyc…Wyeksponować romans,z wojny zrobić malownicze tło i udawać ze to"Śniegi Kilimandżaro".
Tylko ze Nicholas Cage to nie Gregory Peck a Penelope Cruz to,z całym szacunkiem, jednak nie Ava Gardner…
Ale obejrzę ten film bo mimo wszystko, jestem ciekaw…
Sama powieść jest dla mnie rewelacyjna!
Splot arcyinteresujacych szczegółów,glownie historycznych,śródziemnomorska egzotyka,to fascynujące płynne przechodzenie od zabawnych postaci do okrucieństwa i okropieństw wojny…
Mamy tu punkt widzenia Duce,opetanego antygreckimi prowokacjami i chęcią dokonania czegoś na wzór hitlerowskich podbojów.Mamy postać tragiczna greckiego premiera Joannisa Metaksasa,mamy tez losy i punkt widzenia tak włoskich żołnierzy jak i greckich…
Jest tez i wielka miłość z gatunku tych które naznaczone są piętnem tragizmu…
Styl nieznanego mi dotąd pisarza to coś pomiędzy historyczna gawęda,okraszona czarnym humorem a uwielbieniem prostych ludzi z ich zwyczajami słodko gorzkim losem…I ta sympatia do nich, na wzór niemal …czeskiego kina!
Jeszcze nie dobilem do końca a już wiem ze wrócę do tego z uwagi choćby na kampanie grecka, o której u nas niemal nic się nie mówiło.Taki fragment historii ale daleki od profesorskiej katedry.Blizszy zdecydowanie wojennej,dziennikarskiej korespondencji, naznaczonej fatalizmem,opowiadajacej o ludziach skazanych na to co tylko wojna może przynieść…
Znajomosc tematu wydaje się pierwszorzędna.Ale tez autor to nie tylko pisarz ale i długoletni podróżnik choćby po krajach Ameryki Łacińskiej…
Chyba niczego nie pominąłem…I już teraz mogę powiedzieć ze tak jak tutaj, ukazana wojna z jej okrucieństwem i absurdami, robi niesamowite i przerażające jednocześnie,wrazenie.
Grałem tylko na gitarze. Mandolinę widywałem w podstawówce.
I wtedy,gdy tylko wspomnę niesławne akademie ku czci,wykorzystywano je jak bałałajki
Ja z takich akademii to najlepiej pamietam sponiewierane czerwone gozdziki z obowiazkowym asparagusem i wreczane kwiatkami do dołu
Tak…Sporo tego było…A na jednej takiej w poznańskiej Arenie,ok. 1979-80 roku,dumnie pod czerwonym sztandarem,z towarzyszeniem swego gitarzysty [Konrad?] kroczyła niejaka Urszula Sipińska…A za nimi tłum młodzieży cały happy bo to sie działo w godzinach lekcyjnych…
Okazji nie pamietam…
Zaraz,moment…Jak to,“tylko”?
Pochwal sie jakoś!
W moim przypadku to było naprawdę “tylko” i nie mam czym się chwalić. Niestety dla mnie, w mojej rodzinie wszystkie talenty muzyczne otrzymał brat i gdyby nie urodził się tam, gdzie i ja, pewnie dzisiaj żyłby z muzykowania.
Uczyłem się grać na perkusji, ale zabrakło mi na to czasu. Miałem niezły, mocny głos do czasu operacji strun głosowych. Wysokie dźwięki po niej przepadły. Mój brat świetnie poczynał sobie na gitarze, grał też na flecie, mój tata, na akordeonie, pogrywał też na klarnecie. Ale obaj nie mieli mocnych głosów. Bardzo muzykalne były siostry ojca, przepięknie na trzy głosy śpiewały oryginalne dumki kresowe.
Moje poczynania na gitarze nadawały się na jako taki akompaniament przy ognisku, nic więcej. Mój brat w tym czasie śmigał solówki Hendricksa lub Page’a. Sam z siebie nauczył się grać również na akordeonie i keyboardzie, gra jednocześnie na gitarze i harmonijce wystukując rytm stopami, ma świetny słuch muzyczny i głos też niezły … i sam już nie wiem co jeszcze.
Znam takich przypadkow chyba 2,moze nawet trzy…W wyniku “okoliczności”,potencjalni muzycy zostawali lekarzami itp.
Nie wiem dlaczego akurat tak ale z tego co znam,tak bywalo najczesciej.
I oto nagle okazuje się ze trudno o film.Moze więc skuszę się na miniaturowy obraz z komputera?Brrrr…Nie cierpię!
Tytulem uzupełnienia…Pomyślałem ze warto jednak podkreślić dramatyzm greckich wysp pod wlosko niemiecka okupacja.Koszmar ludności cywilnej,grabiezy,militarnych pomyłek ale przede wszystkim koszmar nieprawdopodobnego okrucieństwa które przyszło zaraz pod koniec wojny gdy Włochów uznano za zdrajców a wyspy zamieniono w jeden wielki teatr zbrodni niczym obóz koncentracyjny…Oraz zaraz po wojnie gdy zaistniała w praktyce wojna domowa o władzę…
Ta powieść nie jest broń Boże,podrecznikiem historii ale właściwie w obszernych fragmentach ociera się o powieść historyczna.Tych kilkadziesiąt lat, przed,w trakcie i po drugiej wojnie światowej to czas o którym myślimy pod zupełnie innym kontem,wiecej wiedząc o wojnie na Pacyfiku niż o tym co działo się właśnie w Grecji.
Jeśli to kogos zacheci,moim zdaniem będzie ostatecznie w pełni usatysfakcjonowany