Latem 1969 roku,Szwajcar zawitał do Sopotu…Ten facet dla mnie,był od samego początku, chodzącą poezją.Wystarczyło 6 strun gitary i głos który odsuwał na bok całe zło tego świata…
Henri Des…Próżno szukać jego płyt…
Czy śpiewał dla Marie,Sylvie czy Marii Consuelo…To moja najcenniejsza płyta wydana kiedykolwiek przez nasz Pronit..I jeszcze była Margueritte.Tak chciałem to zagrać…Nie ma jednak na yt
I jeśli wspominam o potrzebie"zatrzymania się",bardzo często mam na myśli kogoś takiego jak Des…Głos wołającego na pustyni…Trudno.
Tak mi w duszy gra.
3 polubienia
I znów przypomniałeś mi coś co zaginęło w odmętach mojej pamięci. Tak, pamiętam, był w Polsce bardzo popularny po tym sopockim festiwalu. Niestety, jego popularność była przelatującym meteorem. Szybko o nim zapomniano.
Istnieje.
Tam macie link do jego oficjalnej strony.
Na Tidalu jest sporo jego twórczości, głównie dla dzieci.