Latem 1969 roku,Szwajcar zawitał do Sopotu…Ten facet dla mnie,był od samego początku, chodzącą poezją.Wystarczyło 6 strun gitary i głos który odsuwał na bok całe zło tego świata…
Henri Des…Próżno szukać jego płyt…
Czy śpiewał dla Marie,Sylvie czy Marii Consuelo…To moja najcenniejsza płyta wydana kiedykolwiek przez nasz Pronit..I jeszcze była Margueritte.Tak chciałem to zagrać…Nie ma jednak na yt
I jeśli wspominam o potrzebie"zatrzymania się",bardzo często mam na myśli kogoś takiego jak Des…Głos wołającego na pustyni…Trudno.
Tak mi w duszy gra.
I znów przypomniałeś mi coś co zaginęło w odmętach mojej pamięci. Tak, pamiętam, był w Polsce bardzo popularny po tym sopockim festiwalu. Niestety, jego popularność była przelatującym meteorem. Szybko o nim zapomniano.
Istnieje.
Tam macie link do jego oficjalnej strony.
Na Tidalu jest sporo jego twórczości, głównie dla dzieci.
Tak…Nie wspominałem o tym bo to sie bardzo różni od sopockiego występu A poza wspomnianą płytą Pronitu,nie widziałem i nie słyszałem nic…Może w Szwajcarii?
Tak bywa najczęściej z gwiazdami festiwalowymi…Niemniej Henri dał się zapamiętać jako niemal klasyk tzw.“piosenki francuskiej”.Lub też tego,o czym myślimy,słysząc francuską balladę.
Jak Salvatore Adamo,wspominany nieco wcześniej…
Po Sopocie 90% gwiazd po prostu gasło.Ta"wspaniała sopocka publiczność" była w sumie dosyć kapryśna.Od czasu do czasu jednak,pojawialy się płyty.Na naszym koszmarnie ubogim rynku,zawsze będące wydarzeniem.
I tak stało się i w tym przypadku.
Na szczęście! Bo kto wie czy człowiek by czasem nie zapomniał…
Nie pamiętam, bo nie mogę - jeszcze mnie wtedy nie było.
A piosenka dobra, przypomina klimat właśnie tamtych lat, dobrze się w niego wpisuje.
No,skoro Cię nie było a kojarzysz"klimat tamtych lat"…To znaczy że jesteś na dobrym tropie
I tu chyba nawet nie o balladę chodzi…
Po prostu linie melodyczne były wtedy inne.Inaczej pisane i CAŁKOWICIE inaczej śpiewane.
Tego nie rozumieją młodzi, jak można było słuchać muzyki jakby czytało się książkę. Dzisiejsza muzyka to seria powtórzeń i w muzyce i w tekście, beczący głos wokalisty zagłuszający całą resztę. I słuchania całych płyt jednego wykonawcy, zamiast playlisty “najlepszych” przebojów.
Tak…Też to wielokrotnie zauważyłem…A to o płytach…Dla mnie to cofniecie się w rozwoju.I to znaczne.Do nich nie dociera w ogóle pojęcie wypowiedzi artystycznej.
Ciekawe czy jak idą do galerii [jeśli idą!] to też by oglądać skrawek nieba u Chełmońskiego?Albo drugiego od prawej konia u Kossaka?