Witam. Wpadła mi do głowy taka oto myśl, że gdyby nie było opozycji, partia rządząca nie musiałaby obawiać się przegranej. A skoro partia rządząca nie może przegrać, to nie musi wydumywać sobie wrogów, napuszczać Polaków między sobą i rozdawać publicznych pieniędzy.
Być może kraj by ucierpiał na braku opozycji, ale ludzie zostaliby ocaleni. A może jeszcze nie jesteśmy aż tak bardzo skłóceni? Może jeszcze niewielu tak naprawdę chce tępić wydumane zarazy?
Mogę jeszcze dodać, że wychodzi na to, że 500+ to zasługa tak naprawdę opozycji.
Jeśli rządy jednej partii byłby złe, to ludzie sami to zauważą i obalą władzę i przy okazji zjednoczą się wokół wspólnego celu. Nie takie reżimy upadały.
Ale że co ? Ci ludzie mieliby przejść do PIS czy zarejestrować się w Urzędzie Pracy ? Przecież cos muszą robić a zwykle nie potrafią nic innego.
Być może kiedyś znów będą rządzić, trzeba czekać cierpliwie, nie składać broni i pilnować koryta jak własnego, póki jeszcze jest czego.
Nie - byłoby gorzej. Brak partii opozycyjnej nie rozwiązałby żadnego z problemów powodujących obecne skłócenie, a jedynie utrudniłby głosom niezadowolenia dotarcie do uszu polityków. A na to niezadowoleni mają prosty sposób: mówić głośniej, i głośniej, i głośniej… aż do wieszania na latarniach włącznie, jeśli nie zostaną wysłuchani wcześniej.