Ewa Demarczyk nie żyje. Ogromnie smutna wuadomosc. Czy pamiętasz ją? Dla mnie legenda…
Uwielbiałem jej śpiew.
Odchodzą nagle, bez pożegnania i zostawiają po sobie tylko wspomnienia. Życie.
Jedna z moich ulubionych, dobrze, że płyty zostały. Szkoda, to niby normalna kolej rzeczy, ale pewnych ludzi szkoda
Rok 1967 byl w historii muzyki wrecz magiczny.The Beatles,The Doors,Jefferson Airplane…Magiczne lato gdy kazdy tydzien przynosil cos zajwiskowego…
Ale wczesniej bo jeszcze zimą,i u nas mialo miejsce wielkie wydarzenie artystyczne.Ukazala sie plyta"Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego"Czarna okladka zresztą swiatowej marki,pieknie to wydawnictwo wyrozniała.
A muzycznie utwory Koniecznego do poezji naszych mistrzow jak Tuwim,Leśmian,Pawlikowska -Jasnorzewska,K.K.Baczyński.A takze Miron Bialoszewski i Wieslaw Dymny…
Pierwszy i…ostatni taki strzal w"10"Pozniej tylko plyta w ZSRR,skladanki…Byl jeszcze zestaw nagran koncertowych,w polowie lat 80-tych.Demarczyk juz od dawna nie wystepowala w Piwnicy pod Baranami,z ktorą byla zwiazana przez ponad dekade.
Byc moze to sie zmieni…Ale do teraz nikt specjalnie nie potrafil rozwikłać zagadki osobowosci artystki.Typ buntownika,z daleka od wszelkich przejawów zycia publicznego z wyrazną niechęcią do studia nagraniowego…Czy mozna bylo uzyskac od niej wiecej?Wiecej niz tych kilka wizyt w Opolu…Zagadka i niedopowiedzenia…
Debiutancka plyta Ewy Demarczyk wlasciwie do dzisiaj nie ma sobie rownych na naszym średnio obfitym rynku plytowym.Nie brakuje prob mierzenia sie z piosenka poetycką,nie brakuje talentow,pomysłów…Sam Krakow by wystarczyl by intrygować.A jednak tamten moment i wczesniejsze pojawienie sie w Opolu to jedne z najpiekniejszych kart w historii polskiej piosenki w ogóle.W latach gdy nagrywac bylo cieżko a nagrywać mądrze i pieknie,bylo czasem wykluczone.
Dzisiaj zamykamy jeszcze jeden rozdział.Byc moze wlasnie ten najbardziej chlubny.
Tak,po zastanowieniu znowu mi wychodzi ze to moja ulubiona piosenka Demarczyk…
Po prostu odchodzi generacja tych co byli wielcy w latach 60-80,czasem moze i dluzej jak w przypadku aktorów.I to dlatego jest to potworne wrazenie ze nie ma tygodnia czy miesiaca bez straty…
Tytulem uzupelnienia bo napisane to zostalo jak na wp. wyjątkowo solidnie.
Prawdę mówiąc, był czas, że zakochałem się w jej utworach. Teksty mistrzów, wykonanie maesteria, głos, muzykalność, dykcja. Oryginalność, własny styl. Poezja…
Oprawa muzyczna, nie do podrobienia…, charyzma…
Mielismy w domu jej plyte.Siostra o to zadbała i choc w glowie mialem zupelnie inną muzyke,był czas i na Demarczyk.Kiedy miewalem ochote na jej plyte,byl to takze czas na piosenki Bułata Okudżawy,min. w wykonaniu Gustawa Lutkiewicza.
Najlepszym dowodem na jej wielkość byla umiejetnosc pozyskania masowego odbiorcy,o czym pada kilka slow w tym artykule.I to tam gdzie teoretycznie nie ma miejsca dla ambitnych i oryginalnych twórców.
To prawda.
Była artystką tego typu, że gdyby chciała śpiewać bluesa, jazz, rocka, a nawet pop, wszędzie byłaby z tych niedoścignionych. Wybrała, jak wybrała, muzykę trudną w odbiorze, a i tak była niepomiernie popularna.
Jej pieśń o cudownych urodzinach Bolesława Krzywoustego, to jest Mount Everest.
Ta tanecznosc jej piosenek wcale nie byla taka rzadka.Utwor ktory wspomniales,natychmiast przypomnial mi o tym tangu.Przy okazji moje ulubione zdjecie Demarczyk…
Kuźwa, wzruszyłem się…
Bo to jest/bylo tak ze komuna myslała ze za gardlo chwycila a tu za kazdym razem udawalo sie za pomocą mysli lub piekna,wymknac spod nadzoru i porozumiewac ponad glowami władzy.
Tak bardzo sie to wtedy ceniło.I tak byl wielki głod nie tylko wiedzy ale i jakosci.
Tak, dokładnie tak. Dziś to zniknęło. Młodzi nie czają żadnych aluzji.
I niestety majasc wszystko podane na tacy,coraz rzadziej wyrazają zainteresowanie.
Nawet ja, ameloman, pamiętam, znam, podziwiałem i nadal podziwiam, podśpiewywałem i nadal pamiętam jej piosenki, potrafię zaśpiewać, np. Baczyńskiego. I żal serce ściska.
Moze i lepiej, ze zostawila po sobie niewiele, ale swietnej jakosci?
Bo jak patrze na Rodowicz?
(ja wiem, to nie w tym miejscu taki komentarz…)
Jak patrzysz na Rodowicz to sobie marzysz: och, gdybym ja tak potrafiła jak ona. I nie zaprzeczaj bo nie uwierzę.