Czy próbowałeś kiedys opisać muzykę?

Nie?
A ja spróbuje…
Islands…King Crimson,rok 1971…Jak zwykle o krok lub ich kilka,przed innymi.
Jaki wspaniały tytuł dla niekończącej sie opowieści!
Gdy kazdy utwór to inna wyspa,jednego archipelagu…
Tutaj cytuje,“Preludium-Pieśń rybitwy”.Robert Fripp za tym stoi ale kim byli Ci co zagrali… :innocent: :thinking:
Dostojny [distinguish] krok zamiast lotu,ktorego pewnie kazdy sie spodziewał…
Ile to juz razy,zatrzymywalem sie wlasnie na tej wyspie,wiedząc ze kluczowy dla plyty utwór,nastepuje zaraz"po"…
Ale tutaj…Co powiedzieliby dzisiaj dawni klasycy?Dzis wiemy o muzyce ale i o przyrodzie,znacznie wiecej…I inaczej przez te pryzmaty patrzymy…
Oboistą jest chyba Robin Miller…Choć to w sumie mniej ważne gdy “odplywam”…Chcąc i bardzo tu pozostać i bardzo,moze jeszcze bardziej,poznać to co zaraz nastąpi…
Lub wrocić do…“Opowiesci żeglarza”.Jednej z najgenialniejszych kompozycji zespołu,sluchajac ktorej jest sie w samym środku sztormu…
Jesienna to plyta.I najwiekszą zbrodnią jest sluchanie jej bez uwagi lub na wyrywki.To całość.44 minuty archipelagu głebokich przeżyć,fantazji,spotkania z tym co calkowicie jest niedzisiejsze.
Spotkanie klasyki i rocka,niczym"Śniadanie na trawie",co bardzo oddala nas od typowego"pubu" :slightly_smiling_face:
I jak tu utrzymac ster po takiej przygodzie?

4 polubienia

Fajnie to ująłeś.

A, np, dla mnie muzyka Ennio Morricone, to tajemnicza nostalgia za wielkimi przestrzeniami, przebycie których, odkrywa następne. To tęsknota za czymś nieokreślonym, ale pięknym. Z wędrówką, która nazwa się życiem. To, jakby moje sny, których nie umiem do końca zrozumieć. Jego muzyka kojarzy mi się z Bogiem.

4 polubienia

Tak…Spodziewalem sie tego bo czesto o tym wspominasz…
Ennio mial niezwykly dar wykraczania swoją muzyką poza ramy filmu.I jego muzyka nie tylko komentowała ale tez była,BYŁA z kimś kto widział i slyszał a po wyjsciu z kina,skazany byl na inny świat.
Jak partner ktory podaje rękę.

2 polubienia

Bardzo lubię słuchać Bogurodzicy. W tej pieśni jest wiara i miłość do swojego miejsca. I nie tyle o tekst mi chodzi, co o melodię.

Powalają mnie ukraińskie dumki, które moje nie kształcone muzycznie siostry mego taty, potrafiły śpiewać, aż na 4 głosy, bo było ich tyle. Bez cienia fałszu. One dawno nie żyją, a ja te dumki mam ciągle w uszach, nie, mam je w emocjach. I widzę w nich związek z twórczością Morricone, choć to szokująco brzmi. Ta sama tęsknota za czymś nieokreślonym, a rozległym. Hymny swobody, prawa wyboru. Podobna melodyjność i harmonia. Tak, jak i dzieł Morricone słuchałem tego bardziej sercem, niż uszami.

4 polubienia

Bo uszy to tylko narzedzie.
Muzyka pragnie,wymaga czegoś wiecej.
Jesli o tej stronie mowić…Jedną z przyczyn dla ktorych wybieram zawsze Dominikanów gdy jestem w Poznaniu,jest ich chór.Chór"trzynastkowy",jak o nich mówią bo o g.13-stej,w trakcie mszy,potrafią czynić cuda :innocent:
A mnie czesto kojarzą sie z tym co zapamietalem z trojkowych audycji a co zwalo sie"chorałami gregoriańskimi".Ileż mozna wydobyc z instrumentu jakim jest ludzki głos!

3 polubienia

O, tak. Chóry, to wspaniała rzecz. Słuchałem Dominikanów. Rwą serce śpiewaniem. Mój brat ich uwielbiał, a kiedy odwiedziłem go, zaraz mnie tam zaprowadził.

A co co Chorałów Gregoriańskich, to przetrwały do dzisiejszych czasów te z X wieku, nawet. Wiadomo też, że tworzono je jeszcze wcześniej.

4 polubienia

I tworzy do dzisiaj choć sam ich nie slyszalem…Jednak dokumentacja plytowa jest na Zachodzie setki razy bogatsza niz to sie u nas miesci w głowie…
Co tu duzo gadać…Wczoraj w Letchworth,mimo iz giełdy nie ma,sklep byl otwarty i plyty wystawione na słońce…Samego Mozarta naliczylem ponad jeden szereg co oznacza wiecej niz 60 płyt!
Cd juz nie sprawdzałem :joy:
Tradycja wspolnego śpiewu jest w Anglii czymś zupelnie niesamowitym.Te wszystkie chóry których pelno na ulicach w czasie Świąt,złożone są w wiekszosci z ludzi ktorzy do kościoła nie chodzą…W Elstree pracowalem z taką starszą panią.Sprezentowała mojej córce albumik swoich zdjec z własnymi ilustracjami na Boze Narodzenie.
Nie slyszalem jak ona spiewa ale…Kiedys wpadlem na nią w sklepie z plytami…Oboje byliśmy w malym szoku :slightly_smiling_face:

2 polubienia

Kiedyś próbowałem sobie opisywać dźwięk który słyszałem w kolorach. Wtedy byłem zmuszony i szło mi lepiej niż obecnie gdy widzę. Widzieć dźwięk chromatyczny w Breilu było marzeniem szaleńca. Nie da się ?, musiałem sobie udowodnić albo teraz albo nigdy. Wyjazdy na zajęcia były 150 km dalej i z problemami. Zaczołem od 4 pór roku - wtedy jeszcze nie wiedziałem że jest taki utwór w tytule, były i inne i stopniowo stymulowałem mózg / chyba / do pomocy / pracy /, w klasie dopadłem pianino chrypiące i zaczołem swe improwizacje z kolorami, prywatnie póżniej już zrobiłem sobie organy na tranzystorach / zwykłe nie Hammonda, 5 pełnych oktaw, leżą do dziś i czekają hm ok 35 lat na regenerację, brak czasu i natchnienia /, kilka lat to trwało, ale opłaciło się - kolor przypisany do dźwięku. Jako premia to wyjechałem na koncert K. Kulki. do Poznania. Z muzyki specjalnie nie zależało mi na ocenach, wtedy się okazało że tematycznie przeskoczyłem na poziom z kolejnej klasy

1 polubienie

Inny swiat…Az trudno mi sie wypowiedziec…
W kazdym razie Konstanty Andrzej Kulka byl w minionych dekadach prawdziwa gwiazda muzyki klasycznej w Polsce i nie tylko.Byla u nas w domu jedna jego plyta…Juz nie pamietam ale zdaje sie,z muzyka Bacha.
Szkoda tych organow… :slightly_smiling_face: :thinking:

1 polubienie

Ja sobie pisalam “pod Rachmaninowa”… A dumki to oddzielna kategoria, bardzo lubię (jak Birbncina).

2 polubienia

Akurat Rachmaninowa?Dlaczego tak?
Mialem w polowie lat 90-tych,dziewczyne z Krakowa…Uwielbiała Rachmaninowa.
Bardziej jednak zaraziła mnie swoją pasją niz samym kompozytorem :slightly_smiling_face:

Gra na uczuciach…

II koncert Rachmaninowa - niesamowity początek akordów fortepianowych przypominających bicie dzwonów lub walenie w bębny, podobno, najlepsi pianiści grali go tak, że pękały struny!

3 polubienia

No…Wypada wiec do tego wrócić…Moje dzisiajsze zakupy dotyczyły innej muzyki ale akurat klasyki,nigdy nie zabraknie.
Ze spokojem.

3 polubienia

Organy to drobnostka, wszystko potrzebne elementy mam na podmianę by je uruchomić, ewentualnie dodać trochę udziwnień / echo czy pogłos i inne

1 polubienie

No to do roboty! :slightly_smiling_face:
Sam dobrze wiesz ile radosci to moze dać…Juz ten powyzszy wpis świadczy o tym idealnie.
Nie mowiac o tym ze instrumenty"wlasnej roboty",potrafia zrobic kariery.Np. gitary Briana May’a z Queen :slightly_smiling_face:

1 polubienie

Z tą karierą jest różnie, mi wystarczy to co mam, i aby to utrzymać. Wtedy walczyłem o wzrok, i muzyka była pomocą, niby to odcienie szarości dla kogoś, ale u mnie to dawało efekty stopniowej poprawy. Wtedy najlepszy okres straciłem na naukę i instrumenty. Syn załapał od razu i grał, choć nie potrafił tego wytłumaczyć co z czym, pozostał przy gitarze, z kolegą wspólnie grają w swoim zespole na imprezach, weselach czy festynach. Z organami dam radę, zestrojenie klawiszy będzie uciążliwe, ale do wykonania, nie są to moje pierwsze organy

1 polubienie

Piszesz o 30-letniej przerwie wiec pomyślałem ze szkoda by bylo dawnej pasji i dawnego osiagniecia…

1 polubienie