Czy rotacja pracowników może się pracodawcy opłacać?

Rozumiem że świeżakowi płaci się mniej i jest bardziej zaangażowany ale jednak wdrożenie trwa a jeśli potrzebne jest specjalistyczne szkolenie to pracownik może potrzebować 6 miesięcy a nawet roku żeby wykazać się podstawowym doświadczeniem…

To zalezy od rodzaju pracy. I nastawienia pracownika do jej wykonywania.
Ale ja uwazam, że zmiana pracownika ze wzgledow, ze oszczedzi sie na jego pensji?
Bywa ułudne.
Bo nie obrazajac niektorych “specjalistow od jazdy na mopie”, sprzatac też trzeba umieć.

3 polubienia

Oj @okonek…no Ty taka naiwna jesteś :frowning: Przecież każda złotówka jest na wagę złota. A winę się zawsze na kogoś zwali.

1 polubienie

Moze jestem naiwna, ale jakos mentalnosci “janusza biznesu” nie uznaje za najkorzystniejsza.

2 polubienia

Rotacja to dowód na marne zarobki i nieudane próby wywalczenia podwyżek.

2 polubienia

Z mojego skromnego doświadczenia: świeżaki są zdecydowanie mniej zaangażowane. Nie zrobią nic poza tym co muszą. O własnej inicjatywie zapomnij. Przynajmniej j mam takie doświadczenie z nauczycielami. Na “starej kadrze” można polegać. Młodzi nie pamiętają o przydzielonych obowiązkach, mimo, że zestaw ich wisi na stałe na tablicy ogłoszeń. Na zastępstwo za chorego n-la nie zostaną, bo… padają różne argumenty. Ale może w innej branży jest inaczej. Oby :slight_smile:
P.s. Firma transportowa ponosi spore koszty, bo każdy nowozatrudniony - świeżak, odbywa szkolenie, medycyna pracy też kosztuje. Do tego BHP obuwie, ręczniki herbaty itp - dostają na dzień dobry. Dostają też odzież roboczą z logo firmy, kombinezony. Wiele razy już się zdarzyło, że porzucali pracę po kilku dniach, bo z ciężka. Oczywiście kombinezony nie wróciły. Raz się nawet zdarzyło, że kierowca porzucił pojazd z ładunkiem, został tylko pomocnik do pilnowania.

4 polubienia

Niekoniecznie, to też stosowany mobing, niesprawiedliwość premiowania, nieudolność zarządzania.

2 polubienia

Jak to jednak w różnych krajach wygląda…
W Anglii rotacja nie ma wiele wspólnego z zarobkami a przede wszystkim ma wiele wspólnego,z życiowymi ambicjami.Ludzie uważają że praca w jednym miejscu po 3-4 lata to zastój.A oni chcą nowych wyzwań,nowych kontaktów…Oczywiście kasa też się liczy ale…O tym się W OGÓLE nie mówi.To byłoby bardzo nieeleganckie :innocent:
I to nie tylko pracownicy.
Pracodawcy zatrudniający podwykonawców,zmieniają ich czasem bez poważnego powodu.Jakby panicznie bali się rutyny?
Czasami trudno jest to zrozumieć.

Są takie miejsca, np.oświata, gdzie uwalnia się dla rynku pracy personel w ten sposób.

Generalnie to co opisujesz to nazywa sie elastycznoscia podejscia do wykonywanych obowiązków.
Kwestia zmiany pracy? To nie tylko od pracodawcy zalezy, od pracownika też.

Tu jest pytanie o świadome dzialanie - placic minimum i co jakis czas wymienic model na nowszy.
I korzysci z tego plynace?
W przypadku prac do ktorych kwalifikacji za duzych nie potrzeba? Moze i jest to racjonalne?
Ale ile takich zajęć jest?

I dlatego opisalem sytuacje w ktorej inaczej sie podchodzi do problemu.Zdążyłem poznać tutaj dwie dziewczyny które odeszły z Londynu [Chelsea] na prowincje tylko po to by mieć więcej czasu na to co je w temacie najbardziej interesuje…
O pieniadze to tylko my wiecznie pytamy…
Kiedy pracowałem w Watford FC,całe zaplecze,sklepowi ,kuchnia to byli albo mlodzi wolontariusze albo "przelotem wpadający"murzyni lub Azjaci.Przelotem bo tym sie po prostu pracować zbyt długo,nie chce.
Wszystko zależy od profesji.Ostatnio miałem do czynienia z introligatorami i ich uczniami…Tam sie nie da wymieniać na tanioche.

1 polubienie

Zgadza sie, a co do wyprowadzki na “prowincję” - moim zdaniem miewa to swoje niedogodnosci, ale po prawie pieciu latach spedzonych w termitierze zwanej Madrytem bylam szczesliwa, ze udalo sie ulozyc zycie poza tym harmidrem. A ludzie marza o wielkim miescie. Na zdrowie…
Inna sprawa, ze przy takich wielomilionowych molochach to miasta rozmiaru Poznań czy Łódź jawia sie jako miejsca w miare przytulne :wink:
Owszem tez jest jakis limit - zyc jak pustelnik tez bez sensu…

1 polubienie

W wielu zawodach tak sie nie da, a i doksztalcac sie trzeba systematycznie.

1 polubienie

Jedyna rożnica jaka mi przychodzi do głowy to fakt iż u nas ,z prowincji do miasta,droga jakby dłuższa i bardziej wyboista.
Tutaj to bez znaczenia.
Przerabiałem to.Po pierwszych dwóch latach w Londynie,przywitałem maleńkie Huntingdon jak zbawienie.Po roku miałem tej dziury tak dosyć że gdyby nie opisywany kiedys przeze mnie Portugalczyk,lokator-przekleństwo,w ogóle nie wychodziłbym z domu.Poza zakupami…
A dzisiaj…Najlepiej odpoczywam w Londynie :wink:

1 polubienie

Znalezienie zlotego srodka
Ja tez się zastanawiam nad manewrem mieszkaniowym czyli przeprowadzce do wiekszego miasta, bo tego mojego puebla zaczynam miec dość, latem robi sie z tego wyszalnia typu “kurort” z banda pijanych frustratow, a zima? Zywego ducha prawie nie spotkasz. Starsi wymarli albo sie wyniesli, drobny biznes uslugowy przestal istniec i ogolnie zrobilo się bez sensu.
Tym bardziej, ze emerytura do drzwi pukac zaczyna, więc i czasu na korzystanie z urokow cywilizacji bedzie wiecej.
A jedna przeprowadzka wiecej?

1 polubienie

@gra Nowy nowemu nie równy. Co innego nowy pracownik 20paroletni a co innego „świeżak” 40paroletni, który jeszcze pamięta bezrobocie na poziomie 12% i rynek pracy totalnie zdominowany przez robiącego łaskę wszem i wobec - pracodawcy. Ten nieco bardziej doświadczony świezak ma trochę pokory co może oczywiście obrócić się przeciwko niemu zwalcza kiedy pracownicza młodzież będzie stawiać granice i nie da się wykorzystywać. Pracowałam w hurtowni farmaceutycznej: tam pracownik posługiwał się swobodnie całym systemem dopiero po około roku pracy. Tzn cała specyfikę poznawało sie dość szybko ale żeby poruszać się w tym środowisku swobodnie rok był niezbędny. I tam kierownictwo postanowiło zwalniać ludzi po roku bo nie mieli sprzedaży na jako takim poziomie a jak mieli mieć skoro dopiero nauczyli sie gdzie i co i jak należy się z klientem obchodzić.

1 polubienie

Oczywiście. Podałam tylko przykłady z “mojego podwórka” . Wolę n-la starszego, niż świeżo po studiach, mimo, że ten drugi generuje mniejsze koszty. Ale to też oczywiście nie jest reguła, bo i wśród starszych znajdziesz obiboki, i wśród młodych zapaleńców :slight_smile:

2 polubienia

Znane są przypadki, gdy pracodawca celowo zatrudnia ludzi “na próbę” i po miesiącu, dwóch zwalnia. Oczywiście takie zatrudnienie jest zwykle na śmieciówkę, albo w skrajnych przypadkach “na gębę”. Więc ten okres dla pracodawcy się opłaci bo nie ma wysokich kosztów na takiego delikwenta - brak ZUSu, podatków, ubezpieczeń, itp. I jesli trawa to dłuższy czas, to pracodawcy sie opłaca.
Oczywiście to ma miejsce tylko w przypadku pracy wysoko niewykwalifikowanej typu sprzątanie czy zmywak i wtedy, gdy jest stały dopływ kandydatów zdesperowanych do podjęcia pracy. W Polsce chyba ten okres mamy już za sobą.

3 polubienia

Bo pracownik to takie mięso armatnie: przeżyje albo nie. A czasem się go odstrzeli dla fanu, bo szef psychopata. To też ma się rozrywkę.