Hmmm, ja uważam, ze odrobina swiezej trawy do porzadnego steku ze strusia w Australii na pewno nie zaszkodzi. Ale jakby John Mountain tak trafil na Spurek?
Byloby chyba gorzej niż starcie Biedron Godek?
A i jeszcze jedno pytanie, tym razem prywata? Dlaczego w Polsce nie do konca dosmazonego, przesolonego siekanego kotleta nazywa się stekiem?
Zakazany owoc i tak dalej?
Ja tam wybredna nie jestem, jak dobrze karmia w weganskiej knajpie i nie udaja, ze to mięso? Zjem i poprosze czasem o cos nastepnego. Mnie bardziej zlosci hipokryzja i zly kucharz.
A gotowac i eksperymentowac jak mam czas, surowiec rozmaity i miejsce to lubię.
I preferuje jednak staroswieckie metody a nie jakies gotowce z kamisu czy innych knorrow doprawione tonami “polepszaczy” smaku. Jak superchef poleca tego typu erzace (nie tylko kudlata bajkopisarka Geslerowa) to przestaje byc fachowcem a jest hochsztaplerem.
To neurotoksyna.
Ale ten rybi jad stosawany w niewielkich iklosciach byl wykorzystywany do wprowadzania ludzi w letarg zblizony do smierci klinicznej. Produktem ubocznym sa w tym przypadku zombie.
Zielskiem trudno się przejeść mając np trawnik pod blokiem zakurzony czy dotleniony smakowo spalinami. Kiedyś były super modne różne kiełki, rzeźucha itd. Dziś kilka moich sąsiadek musi się dodatkowo suplementować multi witaminą i mikro elementami jak chcą żyć, puki co są blade i latają po lekarzach po pomoc. Sklepy, markety u mnie mają wydzielone w rogu stoiska dla wegan, do zachęty kupna ceny są mniejsze o 50%, co jest nieuczciwe dla pozostałych na niekorzyść np ryb, warzyw czy mięsa. Jakim cudem np warzywo przetwożone jest tańsze gdy do niego uźyto energii, w stosunku do warzywa nie przetwożonego droższego, to tego nie wytłumaczy nawet dietetyk czy technik specjalista smaków. Mogę zrozumieć cykliczną zamianę mięsa np warzywa, rybę itd, by było urozmaicenie wyboru, by się uzupełniał skład jednostkowy np witamin, minerałów itd, coś czego mnie by pozbawiał weganizm, bo każde ograniczenie wprowadza zamęt do choroby - jedno drugie uzupełnia w innej ilości. Kilkanaście cudów wegan jadłem - kiełbasy roślinne, smalce, napoje z jednym efektem - są niesmaczne nawet podane w złotych talerzach. Taki kaprys - wege nie ma nic swojego z natury, większość nazw jest oparta na normalnym jedzeniu co jest mylące w składzie. Jak komuś smakuje to jego
Końcówka nie miła - letarg, śmierć kliniczna, zombi dla każdego w swoim czasie. Rybka rarytas dla odważnych japońskich celebrytów, dla europejczyka smak nieosiągalny z racji ceny ryby i odwagi kucharza jak i póżniej klientów, mających sprawy testamentów uregulowane.
Nie taka ta rybka straszna jak ja maluja. Nie jest tez jakims szczegolnie rzadkim gatunkiem
Mieso jest jadalne, natomiast wnetrznosci trujace. Wiec tajemnicy nie ma, wystarczy odrobina wprawy i znajomosci anatomii. Tetrodotoksyna paralizuje, wiec opowiesci o drgawkach i padaczkach to raczej legenda. W niewielkich ilosciach organizm jest w stanie ja zwalczyc, ci co przezyli opisuja stan jako przytomnoosc umysłu polaczone z niemozliwoscia poruszania sie. W wiekszych dawkach zatruty sie dusi. Objawy nie następują natychmiast. Niestety jak na większość trucizn organicznych odtrutki nie ma, mozna probowac wegla aktywnego z pelna reanimacja wielonarządową.
Czasem sie udaje. Zatrucie nie ma pozniej skutkow ubocznych, poza ewentualnym szokiem .
Byla testowana jako srodek przeciwbolowy, ale jest zbyt duzy rozrzut tolerancji indywidualnej, zeby dopracowac bezpieczną dawke. Choc trucizna bywa uzywana w tradycyjnej medycynie chinskiej.
No coz rybka rodzaju takifugu, jedna z 24 wystepujacych gatunkow (z tego 6 nie jest trujaca dla ludzi) tak latwo sie nie da zjesc, nawet bez kaszy czy raczej ryżu.