Czy Wy wyobrażacie sobie uczyć się w szkole nie-koedukacyjnej?

Witam. Chodzi mi o taki system, w którym chłopcy i dziewczynki są uczone osobno.

Jakie Wy byście widzieli zalety? Jakie Wady? Jakie by to mogło mieć skutki na dorosłe życie Waszym zdaniem? Czy Wy byście chcieli, żeby Wasze dziecko się uczyło w szkole nie-koedukacyjnej? Czy Wy byście chcieli się uczyć w takiej szkole?

Oczywiście najbardziej mnie interesuje punkt widzenia uczniów, ale rodziców i nauczycieli też.

Sa takie szkoły do dzisiaj. Moi rodzice rozdzielnoplciowe konczyli. Do dzis w wielu szkolach ponadpostwawowych robi sie klasy meskie, czy żeńskie, ale to wynika raczej z ilosci kandydatow określonej płci czy profilu i chetnych.
Wada? Moznaby się przyczepic do braku obycia towarzyskiego w kwestii płci przeciwnej?
Ale w dobie
smartfonow, kiedy z kolega z sasiedniej ławki gada się przez komunikator? To niewiele zaszkodzi.
Komunikacja w przypadku dzieci i młodzieży jest pod zdechlym Azorkiem, a w przypadku rodziców chyba nie lepsza.
Ja osobiscie uwazam, że szkoły powinny dzielic nie wg plci, a na zdolnych i troche mniej, wymagajacych nieco innego podejscia ( tu problem, bo ktos uzdolniony w jednym kierunku moze byc “madrym inaczej” w innym , a tworzenie grup miedzyklasowych gdzie by sie chcialo taki podział zastosowac? Paranoja)
My jako licealne kroliki doswiadczalne kiedys mieliśmy podziały na grupy wewnatrz klasy, nauczyciel mial ułatwioną robote, bo mogl się skupic na tych, którzy faktycznie wiecej uwagi wymagali. Galerka sobie radziła bez niego.
Te grupy byly bardzo plynne pod wzgledem skladu i zalezne od przedmiotu.
Niestety eksperyment, jak wiele innych zakończono wraz ze stanem wojennym i powrotem do nachalnej infoktrynacji. Co dzialo się później to juz nie powiem, bo moj kontakt ze szkolnictwem srednim wtedy się urwał.
Pranie mózgu usilowali mi robic na studium wojskowym. Z mizernym skutkiem. Ale chociaż na strzelnicę mozna bylo za darmo…
Odpowiadajac na pytanie?
Jestem przeciwna, ze wzgledu na to, że sprzyja betonowaniu stereotypów.
Krok wstecz.

3 polubienia

O rany,NIIEEEEE!!!
Nie wyobrażam sobie tego.Cały urok dzieciństwa i młodości,szlag by trafił.A opóznienie w rozwoju chyba sięgałoby nawet lat…
Poza tym,to chore.
Miałem kiedyś dziewczyne w klasie w której było ich 28.To,co tam sie działo to koszmar!
A o męskich koszarach już nawet nie wspominam bo chyba nie ma nic gorszego.

4 polubienia

Byłoby więcej gejów i lesbijek
:wink:

3 polubienia

Ciekawe jak by wyglądały seminaria duchowne gdyby w kościele była pod tym względem koedukacja (a właściwie równouprawnienie)?

2 polubienia

A przynajmnie osob z praktyka “bi”
:tropical_drink::rainbow::smiling_face_with_three_hearts:

1 polubienie

W wielu krajach od systemu seminaryjnego się odchodzi. Za malo “powołań”.
A rownouprawnienie u katolików czy innych religiach bedacych azylem dla mizognów i gejów? Niedoczekanie :thinking:

2 polubienia

No właśnie ja kiedyś oglądałem w TV rozmowę, z której wynikało, że ludzie po szkołach nie-koedukacyjnych wcześniej wchodzą w związki małżeńskie. Ale nie był to główny temat tej rozmowy.

2 polubienia

Coś w tym jest, bo zostałam mężatką zanim skończyłam 20 lat. Niewiele mi brakowało, ale jeszcze skończonych 20 nie miałam. :joy:

1 polubienie

Eee tam. Wczesniej wchodzą w zwiazki malzenskie???
I pewnie jeszcze szybciej się rozwodzą?
Może jakias tego typu zaleznosci istnieją w przypadku szkol wyznaniowych?
Ale w dzisiejszych czasach? Zwroc uwage, że tam gdzie sacrum i profanum sie przenikają (żydzi, islam) takie szkoly sa popularne a nawet normą doprowadzona czesto do absurdu zakazem nauki dla dziewczynek.

1 polubienie

Ile lat mieli Twoi rodzice, gdy brali ślub?

Tata 26 , mama 24.
Oboje rozwazne zodiakalne Wagi.

1 polubienie

Edit, na owczesne czasy to juz bylo blisko stropanienstwa i starokawalerstwa :rofl:
Co prawda siostra mamy miala 27?
Zresztą jakos tak w rodzinie nie było tradycji aż tak szybkiego zawierania malzenstw.

1 polubienie