Czy jest coś czego NIE zrobiliście, bo np. mówiliście sobie “co ludzie powiedzą” albo że nie dacie rady itp., a teraz żałujecie, że “tego” nie zrobiliście? Co to było i dlaczego tego nie zrobiliście?
Co nieco by się znalazło
Bylo tego troche…Niekonsekwencja lub brak przekonania co do tzw. ciagu dalszego.
Nie skorzystalem z zaproszenia do pracy w RMF Klasyka bo choc dzisiaj kursuje z Anglii do Polski,wtedy nie wyobrazalem sobie wyjazdu do Krakowa…
W dziecinstwie,olalem idealna okazje do zrobienia pierwszych krokow w zeglarstwie…Coz,nikt nie podpowiedzial a ja wolalem swoja ulice…
Zaluje troche,tak bez przesady ze w szkole nie zrobilem wiecej w temacie jezykow obcych…Im dalej w las tym trudniej to wchodzi…
Bardzo zaluje ze nie posluchalem kolegi i nie zaczalem grac na gitarze.
Nie poderwałem takiej jednej pięknej bo bałem sie że dostanę w ryj od jej faceta.
Wielu rzeczy żałuję ale też wiem że nie wszystko bym potrafił. Chcieć to nie zawsze móc. Mam ograniczone możliwości jak każdy.
Tak, Kilka razy. Oraz odwrotnie, Żałuję kilku rzeczy, które zrobiłem .
By żal zginął to do niektórych rzeczy zabrakło tyci tyci albo możliwości - nie ten czas,nie to miejsce, bo mądrość już miałem
Żałuję,że się nie "stawiałam"mamie. W rezultacie wyrosłam na osobę aspołeczną…
Ja tak nie uważam, grunt to być sobą i naturalną
No i dobrze myślałeś. Zajętych się nie podrywa, sam się trzymam tej zasady i żyję
Podobno nie powinno się niczego żałować, bo nigdy nie wiadomo, czy nie byłoby gorzej, gdybyśmy postąpili inaczej. Ale też nie wiadomo, czy nie byłoby lepiej… Bo to “znane” jest nam bliższe i w jakiś sposób “bezpieczniejsze”? Taki zawrót głowy trochę to jest, by nie gdybać.
A ja? Chyba pomimo wszystko chciałabym w kilku sprawach postąpić kiedyś inaczej…,
Czasem autorytet i wyuczone posłuszeństwo nie pozwala na bunt. A jak do tego dochodzą predyspozycje charakteru, to nie można tego dźwignąć Ela …
Nie, to nie o mnie jakby co, bo ja miałam rogi, ale chyba rozumiem o czym piszesz :*
Miło z Twojej strony ale niestety doszłam do takiego wniosku…
No niestety… Jak byłam już naprawdę bardzo dorosła dowiadywałam się (od rodziny!), że nie tyle byłam grzeczna, co UGRZECZNIONA! Horror…
Nie, bo to same głupoty były i z perspektywy czasu widzę, że dobrze.