Witam. Wyobraźcie sobie sytuację, że dwoje ludzi ma po dwadzieściakilka lat i oni są w sobie zakochani, ale z jakiegoś powodu oni nie kontynuują tej znajomości. Jednak po kilkunastu latach los znowu ich stawia na swoich drogach i tym razem oni nie mają żadnych przeszkód ku byciu ze sobą.
Czy taki związek po latach ma sens? Czy Wy znacie takie związki po latach?
Właśnie 2 tygodnie temu pewna pani, która siedziała obok mnie na koncercie opowiadała, że po długim czasie (nie pamiętam, czy to 10, czy 18, czy 20 lat) spotkała swojego byłego, wzięli ślub kilka lat temu i wtedy nie kliknęło, a teraz dzieci mówią, że rozumieją się bez słów, że wystarczy, że na siebie spojrzą.
Ależ oczywiście.Samemu byłem tylko raz w takiej sytuacji [ w dodatku na spora odległość] ale pod bokiem niejako, mialem sytuację wyjatkowa bo najbliższa w liceum przyjaciółka,schodzila się ze swoim niesfornym partnerem, bodaj 3 razy.Dzisiaj są najzupełniej normalnym małżeństwem z ponad 30-letnim stażem.
Znalem tez"pare" której “odswieżalo się”,co wakacje natomiast w ciagu roku, tak circa, od końca października,zapadali w sen zimowy.Wszyscy mieli z nich ubaw…
Jakkolwiek zdarza się to i jest dostrzegalne to jednak chyba rzadko kończy się pełnym szczęściem.Drugi raz nigdy nie będzie"tym pierwszym"!
Najczęściej jest tak ze ktoś zachował wspomnienie i żywi nadzieje ze to się może udać ale…Okazuje się ze druga osoba już poszła inna droga a najczęściej,dawno już ułożyła sobie życie.
Pierwsze miłości często były platoniczne. I to wpłynęło na ich trwałość. Czasem takie uczucie nie skonsumowane trwa właśnie dlatego, że konsumpcji nie było. Bywa też i tak, że takie związki udają się. Na to raczej nie ma reguły.
A z drugiej strony…
Nie zawsze te pierwsze miłości są osobami wolnymi. I co wtedy? Rozwalać obecny związek? W imię czego? Ciekawości? A zdarzało się tak ponoć. I te nowo sklecone związki albo się rozpadały albo się udawały. A co z aktualnymi partnerami “zakochanych”? W błoto ich? Za co? Za darmo?