Witam. Oczywiście wiem, że gdy daną rzecz, ideę lub niuans da się wyrazić na różne sposoby, to sposoby mniej ekonomiczne będą wypierane przez bardziej ekonomiczne, ale dlaczego języki od razu nie mogą być bardziej proste? Czy nasi przodkowie nie wiedzieli, że można się dogadać bez liczby podwójnej, bez odróżniania głosek na długie i krótkie, bez par głosek, które brzmią prawie tak samo, bez 30 przypadków, bez 20 czasów, bez 10 aspektów itp.? Jak to się stało, że tak skomplikowane języki powstały, skoro potem i tak poszły w kierunku uproszczeń?
Ostatnio dochodzę do wniosku, że niby to fajnie, że w językach jest mnóstwo form do wyrażania mnóstwa niuansów, ale z drugiej strony, może wygodniej precyzować kontekstem, bo często jesteśmy zmuszeni do wyboru jakieś formy lub konstrukcji gramatycznej, a przecież precyzja nie zawsze jest nam potrzebna, a tymczasem kontekst jest tylko opcjonalny.
Włączyłem telewizor, bo już się zaczął serial.
Włączyłem telewizor, bo się zaczął był serial.
Włączyłem telewizor, bo się zaczął serial.
W pierwszym wariancie uprzedniość jest wyrażona słowem “już”, w drugim wariancie czasem zaprzeszłym, a w trzecim wcale, bo mówca mógł uznać, że nie potrzebuje wyrażać uprzedniości lub że słuchacz może się jej sam domyślić z logiki.
Po pierwsze, trochę wyjaskrawiłem. Po drugie, to nie jest dalekie od prawdy. W obecnym angielskim istnieje 12 czasów, ale niektórzy liczą jeszcze czasy przyszłe w przeszłości, więc wychodzi, że 16 czasów.
No…O angielskim troche to wiem.Mam w koncu poziom b-1 z 2012 roku…
Tylko ze tego najczesciej nikt nie używa.Przez ostatnią dekade zetknąłem sie z łamańcami moze ze 2-3 razy