Dzisiaj juz nie pamietam…Filip Łobodziński czy Robert Leszczyński…Jeden z nich nazwal ten utwór"ckliwą berbeluchą"na lamach Non Stopu…
A Mick tyle serca w to włożył…Jakby faktycznie kochał te dziwną Angele Bowie.Co na to David?O ile pamietam,nic specjalnego
Warto popatrzeć na Charliego.Wyaz twarzy bezcenny.Jakby chcial powiedziec Mickowi,“ty kutasie!”
Obok Keitha byl w zespole wtedy jeszcze Mick Taylor.I jeszcze troche pobył…Ok.2 lat.Tutaj druga gitara o twarzy cherubinka Wspanialy wychowanek Johna Mayalla ale to juz inny temat.
Mick ktory wali prosto z mostu:
-Angie,nie placz.Nie cierpie tego smutku w Twoich oczach…
No i jak to bylo?Kiedy pojawila sie Bianca?Bo juz sie gubie…
O czym myśli muzyk, gdy gra po raz n-ty jakiś kawałek?
“No sorry,Zakryj,Nie mam dla ciebie miłości,Zaufaj…”
Uwielbiam bawić się wyszukiwarką Google…
Nie wskoczysz w jego umysł.Tym bardziej ze kazdy jest inny…
Ale faktycznie,zapytywalem sam siebie o cuś podobnego gdy slyszalem setny raz,“Nie płacz Ewka”
Z czasem, to już chyba rutyna.
Niektorzy twierdza, ze kazdy koncert jest inny.
Ale przeciez ten sam problem dotyczy aktorow teatralnych.
Chyba trzeba to lubic?
Jak mi tu jeszcze raz coś złego na ten utwór powie…, to…, z nerw wyjdę…
Dla mnie to najlepsza pościelówa świata…
Znam wiele opinii krańcowo róznych.Aktorka Ewa Sałacka mowiła kiedyś ze nie rozumie ludzi teatru bo nie wyobraża sobie grania co wieczór tego samego…
Z kolei Zapasiewicz czy Holoubek,dokladnie na odwrót i o tych wszystkich niuansach ktorych my nie widzimy bo musielibysmy ich śledzić…
Co do muzyków to im powazniejsza sprawa tym bardziej entuzjastyczne i poważne podejscie.Miażdżąca wiekszość jazzmanow traktuje to jak coś uświęconego,jak sedno życia…I takze kazdy rockman,o ile ma coś swiatu do powiedzenia,podchodzi do tego z nabożną wręcz czcią.Gorzej z takimi co mają pol zycia śpiewac,“I love,You,Love me Do”…No chyba bo ja bym dostał na łeb
Kiedyś tez tak myślałem.Obok,“Oh Darling” The Beatles.I oczywiscie,“Something”.Obie z albumu Abbey Road.
No bezwzglednie trzeba.Inaczej odwieczny problem,artysty i rzemieślnika
Podobnie, jak z wykładem. Jeden tekst przygotowany dla kilku grup, a co nowe audytorium, to inaczej się to mówi,kładzie się naciski naciski na inne fragmenty. Z jedną grupą można zażartować, inna jest śmiertelnie poważna. Ot, praca na żywo
“Ckliwa berbelucha” nie jest zła.
Dobra nuta na deszczowe wieczory!
Tak,w zasadzie nie wiele sie to wszystko rozni.Tam gdzie jest scena
A sprawdzało juz dobrych kilka pokoleń