Do uczycieli: czy u Was też w przedszkolu/szkole nic nie ma i sami kupujecie

sobie do pracy książki, plansze, materiały? Pracuje się trudno, bo w tym momencie roku dzieci nie mają kredek,ołówka, gumki, temperówki, bo albo nie miały (takich jak trzeba), albo pogubiły, albo się skończyły, albo ich kredki ma ktoś inny? Biblioteki zamknięte ( ostatnio w ostatniej chwili), więc książeczki też trzeba mieć swoje. …zresztą zawsze trzeba było samemu się zaopatrzyć, bo przedszkole miało to comiało. Rodzicom boisz się powiedzieć, żeby kupili (nie każdemu, ale wielu się boisz). Bo kupili mimo Twoich wskazówek to, co się podobało, a nie to, co się nadaje, bo ma przyzwoitą jakość i funkcjonalność… Zanim coś zaczniesz robić to musisz organizować połowę rzeczy…

1 polubienie

Wypiłem niewiele a nie rozumiem pytania :thinking:

1 polubienie

Jak miałem praktyki w szkole, to robiłem dzieciom które nie miały podręczników i ćwiczeń ksero, bo nauczyciele kazali im ćwiczenia do zeszytu przepisywać…

2 polubienia

to jest wyczerpujące. Ze wszystkim kombinujesz. A najgorzej, jak jesteś na zastępstwo…A dyrektor najchętniej by chciał, żebyś o nic nie prosił.

1 polubienie

Poznańskie kuratorium już b. dawno temu wydało zakaz kserowania więcej niż 1 strony z jakiejkolwiek książki, bo łamie się prawa autorskie. Nie słyszałam by coś w tej kwestii się zmieniło. Oczywiście nikt tego nie sprawdzał.

3 polubienia

To zależy od szkoły, a właściwie od zasobności gminy. Od czasu gdy szkoły przeszły we władanie gmin różnice między wielkomiejskimi szkołami, a szkołami z małych wiejskich gmin są rażące.
U mnie biblioteka działa, lektury są kupowane corocznie, wprawdzie w niedużych ilościach, ale przy wciąż zmienionym kanonie lektur, to może i dobrze. Plansze, pomoce - ile ja się tego już narobiłam. Co roku wzbogacam swój własny, osobisty warsztat pracy, bo na zakup z budżetu szkoły szans nie ma.
A dlaczego boisz się rodziców? Mów, czego dziecku brakuje, bo oni mogą być nieświadomi.

3 polubienia

U nas w przedszkolu panie mówią otwarcie czego potrzebują, teraz to raczej piszą… Jeśli coś potrzebne zaraz jest mail o tym. Przekazują też info dzieciom, żeby rodzicom powiedziały… Bywa że dzieci czegoś większego potrzebują to wszyscy rodzice zrzucają się na to wspólnie.

2 polubienia

Gdyby moje dziecko nie miało kredek i nie wiedziałabym o tym, to jednak wolałabym dowiedzieć się i zorganizować zakup niż żeby dziecko siedziało i patrzyło jak inne dzieci malują, a ono nie miałoby czym.
Ciekawa jestem jak @ihtiel sobie z tym radzi.

4 polubienia

Są przedszkolne “ogryzki”, ale co to za przyjemność tak kolorować. Nie rozumiem tego, że nawet bardziej doświadczona koleżanka będąc z dziećmi od początku roku nie dała znać rodzicom za pomocą maila, żeby kupili grube kredki, parę innych rzeczy i każdą rzecz podpisali np. przyklejając kawałek taśmy malarskiej z imieniem.
A pożyczanie od kogoś, kto ma nowe kredki to jednak mi się nie podoba, bo dlaczego dzieci mają komuś zużywać jak rodzic powinie kupić (tylko strach mu wspomnieć)…

2 polubienia

W sąsiedniej, bogatej gminie, w przedszkolu, uczniom kl 1-3 oraz na świetlicy dzieciom NIE WOLNO pożyczać od kogoś kredek, ołówka czy gumki. NIE WOLNO przynosić na świetlicę własnych zabawek, gier. Szkoła zakupiła kilka gier, kredki i coś tam jeszcze - coś co, uwaga, codziennie jest dezynfekowane (zabawki prane). Ale jak dzieci mają wspólnie się bawić, skoro każde z nich MUSI siedzieć w osobnej ławce, a pani nie potrafi wymyśleć wspólnej zabawy, choćby kalamburów, zgadywanek czy innych :(. Nie jestem specjalistką od maluchów.

3 polubienia

oj tam, każdy obostrza po swojemu a jakby tak pilnować to by człowiek tylko jako klawisz pracował zamiast zajmować się edukacją. Najpierw to w ogóle miało być dezynfekowanie każdej kredki po użyciu, pochowano kredki kaolinowe Bambino (dzięki czemu już ich nie znaleziono, przynajmniej tych w lepszym stanie). Gra-> wszędzie opyla się najtańszym kosztem, robią tak szkoły, robią niektórzy rodzice. A dziecko ma potrzeby i niekoniecznie potrzebuje, żeby je ciągle animować, ale dobrze jest mieć pomysły. I doświadczenie też robi swoje.

Ale przynajmniej nauczyciele nie będą chorować, bo jak ktoś dużo chorował to wyczerpał normę. I mu nie wolno teraz. A jak chce być chory to niech idzie w diabły.

Mamy przedszkolankę na forum, może się odezwie?

2 polubienia

Ja bym wolała psychiatrę…Ale chyba nie ma :frowning:

Nie ma, mamy tu za to kandydatów na pacjentów tej specjlaności :slight_smile:

4 polubienia

Nie wiem, czy ktokolwiek nie jest kandydatem teraz:(

2 polubienia

Na poczatku faktycznie dezynfekowało, ale aktualnie juz od dawna niewykonalne to. Zreszta - jak 25 dzieci na małej powierzchni przebywa po 5 - 10 godzin, liżąc zabawki i chuchając na siebie wzajem i tak taka dezynfekcja nic nie znaczy. Już duzo “rodzin dzieci” było na kwaranntannie, z tego co wiem to aktualnie 2 rodziny, I dzieci i rodzice dodatni, kto pozarazał pierwszy nie wiadomo. Przedszkole pracuje dalej. Jak w 2 grupach nauczycielki były chore z potwierdzonym covidem to te grupy były na 5 dni zawieszone. Jak nie potwierdzony to grupy łaczone/ niech żyje reżin sanitarny - “dzieci w stałych grupach w tych samych salach” w miare mozliwości". /

2 polubienia

przedszkolanka to dziewczynka - przedszkolak

3 polubienia

Na poczatku roku składka na wyprawkę plastyczną i z tego zakupiono potrzebne przybory. Poza tym kazdy przyniósł ryze papieru - wychodzi taniej niż bloki, oraz 2 paczki chusteczek. Sporo też z recyklingu, np rolki po papierze toaletowym, kubeczki po jogurtach itp. Różne drobne dodatkowe po prostu przynosimy. Kserujemy też sporo, ze swoich ksiązek lub z internetu. Czasem takze przynosimy zabawki po własnych dzieciach.

1 polubienie

@Nunu U nas na początku roku był mail co należy przynieść. Każde dziecko miało mieć pudełko lub kwadratowy piórnik a w nim potrzebne rzeczy: kredki, pisaki, klej, nożyczki. Mieliśmy także przynieść ryzę papieru, chusteczki higieniczne i mokre. Przed Covidem dawaliśmy też nasze zabawki i książki jeśli komuś już zbywały.