Dopuszczam, że podobnie do mnie, podziwiacie zdolności ludzkie

do tworzenia nowych możliwości życia cywilizowanego.

A jednak tak wyszło, że bardzo i korzystnie różnię się od większości z Was w kwestiach posiadania najważniejszych racji (załóżmy, że światopoglądowych). Zobaczmy, skąd się wzięła taka sytuacja.

Urodziłem się w 1948 r w. Ojciec był przedwojennym młodym podoficerem, mama rolniczką prawie na wydaniu. Poznali się na robotach w Niemczech hitlerowskich, i tam wzięli ślub. Po wojnie wrócili do centralnej Polski, pracować w socjalistycznym państwie na utrzymanie czwórki dzieci. Rodzice myśleli tradycyjnie, ja kochałem jak najmniej trudzić się pracą, za to lubiłem czytać ciekawe książki.
Gdy po 12 latach nauki szkolnej podjąłem pracę w przemyśle lotniczym i energetyce, poznałem, że
pracujący obywatele nie kochali specjalnie swego socjalistycznego państwa.

To mnie zdziwiło, bo wierzyłem, że to jest lepszy, sprawiedliwszy ustrój. Jednak okazał się mniej wydajny od kapitalistycznego, co się coraz mniej podobało pracującym obywatelom socjalistycznej Polski. Na kapitalistycznym Zachodzie wszyscy widzieli pełne półki wszelkich produktów, a w socjalistycznej Polsce rządzący wnerwiali społeczeństwo zakłamaną, bezmyślną propagandą sukcesu, gdy po cokolwiek trzeba było stać w długich kolejkach, zamiast wypoczywać po ciężkiej pracy. Ślepi widzieliby niewyobrażalną nieudolność rządzących marksistów, którzy posiadając monopol na rządzenie, nie czuli się zobligowani do poprawy stanu Polskiego Państwa.

Wiadomo było, że społeczeństwo się w końcu wścieknie i pogoni rządzących w wojnie domowej, ale to społeczeństwo miało niską świadomość i niczego mądrego nie rozumiało. W rezultacie solidarnościowego buntu, straciliśmy lepszy ustrój na rzecz kapitalistycznej bezmyślności.