Się kobiecina przeliczyła z siłami pewnie. Dawała radę. A to taka fajna praca i na wycieczki jeżdżo i się relaksujo …i jeszcze im płaco za zabawe.Kiedy jest ciepło.
Za moich czasów to chodziło się gdzieś do III klasy podstawówki z rodzicami przynosiło się kartki do szkoły że będzie chodzić samemu do domu ale to było w czasach kiedy było już gimnazjum Nikt z dzieci nie robił z tego powodu docinków Dzisiaj to nie do pomyślenia aby 6 latek sam szedł ze szkoły
Przesadzasz gardło ciężko przędzie po całym dniu gadania trzeba dużo pić żeby to zdzierania gardła leczyć do tego szarpanie się z dzieciakami a więc nerwy na wywiadówkach szarpanie się tyle że tym razem z rodzicami Do tego masa papierkowej roboty wypełnianie obu dzienników i innych papierzysk szczególnie przed końcem roku o sprawdzaniu testów już nawet nie mówię Matematyczka kiedyś mówiła że chodzi przez to spać o 2,3 w nocy…
Dziwię się, że ona ich w ogóle policzyła na starcie, bo przy tej ilości to chyba rodzice ukochani pilnowali, żeby pociechy pojechały i broń Boże nikt się nie ostał
Właśnie - papierki to najgorsza zmora nauczycieli.
Oj kartki pamiętam i dużo ich było, pozwolenie na wycieczkę poza miasto, do kina, do czytelni, na obiady, dodatkowe zajęcia w kółkach zainteresowań, zawody sportowe, konkursy, zebrania wspólne komitetu rodzicielskiego, trójki klasowe itd
Może ona czekała na wizytę u psychiatry, bo jechała na oparach a braki kadrowe są to wiecie…
Mając te lata to pierwsze 3 dni chodziłem z babcią lub mamą, potem już sam i to przechodząc przez skrzyżowanie, potem swoimi skrótami 2 km / dziury w płotach były /
No i tak sie tworza teorie spiskowe …
No u mnie podobnie ale chyba aż tak dużo nie było bo w kółkach po lekcjach można było bez kartek czytelnia była w szkole na obiady nie chodziłem konkursy też to nie wiem Zebrania to wiadomo rodzic Ale czy pielęgniarka może dotknąć dziecko to tak
Jak czekała to chociaż świadoma była, najgorzej jak sobie nie zdaje sprawy, że dzieci będzie gubić.
Pielęgniarka była obowiązkowa - wszy, zęby, zły dotyk itd tego nie było bo nie było sytuacji na bycie sam na sam z nauczycielem / np wf dziewczyny miały zawsze z kobietą, na zawodach było podobnie z sędziami, w żłobku czy przedszkolu był rygor za pisemną zgodą co i za co - klaps w tyłek, po ręce, skrzyczenie - tego nie wolno bo np dziewczyny ciągnęły za włosy lub gryzły po rękach o zabawki. Przy obiadach czy jest uczulenie na coś i co dziecko je w domu na obiady. Więcej kar jak nagród za zgodą rodziców, na religii samowola - bicie, klęczenie, i z reguły po lekcjach dodatkowe kary
To już nie moja epoka…za moich czasów to już były gimnazja kartki na wszystko zgoda rodzic i dziecko miało sporo do powiedzenia kary to co najwyżej uwaga
Dziecko ma swój świat i swoje małe problemy, jednak się szybko uczy od swoich rówieśników - jeden drugiemu powie co i jak i od rodziców podglądając ich w różnych sytuacjach, bawią się życiem i nie myślą o konsekwencjach. Nierzadko rodzic zapędzony w narożnik nie wie co powiedzieć to są rękoczyny. Dziecko przeprosi a duma rodzica nie, Dzieci mają dyscyplinę rodziców już w genach, i są ich lustrzanym odbiciem, powielają błędy rodziców z ich młodości, większość tak ma, nielicznym udaje się los odmienić
Żyłem przed gimnazjum, choć moje bliźniaki gimnazjum zaliczyły