Ktoś wzruszy ramionami ale…
Tak zaczynał sie ten, jeden z najwybitniejszych koncertów lat 70-tych.I dzisiaj,po ponad 30 latach,znowu jestem właścicielem tego albumu!!!
Aż mi sie ręce trzęsły,pare godzin temu…
Rok 1977…Jeszcze 2 lata trwala ta erupcja fantastycznych koncertów wielkich zespołów lat 60-70,moim zdaniem definitywnie zamknieta koncertem grupy UFO z 1979 roku.
Tutaj juz mamy Genesis bez Gabriela a role wielkiego maga,doslownie i w przenośni,przejął Phil Collins.Jego duety z Chesterem Thompsonem na perkusjach,godne są porównania jedynie z Weather Report czy King Crimson…
Prawdziwie bajeczna podróż.
W samym środku erupcji punkowej,oni robili swoje i w dodatku,wspięli sie na swe wyżyny.
Nigdy tego nie zapomnę.
Niby tylko radio ale pozwalało to jednak przeżyć.I jakoś pomalować tę naszą rzeczywistość…