w grzancu klasy ekstra to sie jeszcze jakies ziele angielskie lub galka muszkatolowa trafiala, a czasem to i troche zywicy ktos dla kawalu wrzucil.
ale fakt, podstawa bylo markowe wino.
a co do syfonu? obawiam sie, ze taki mozgotrzep z wodka czasami byl nie do odroznienia od tego co sprzedawano pod nazwa sowietskoje szampanskoje (pozniej zmienili na ruskie igristne, bo mieli problemy z przyjaznia radziecko-francuska)
Natomiast 1cm3 czystej,podany doz6lnie,zwala z nog stu kilowego chlopa))
Dobry efekt tez dajewodka zmieszana z woda utleniona,jedna flaszka,piefiu nawalonych jak stodola))
Dobry tez byl ,czaj’’ czyli paczka herbaty 100g na kubek 0,5l,nawet bez wodki mozna,odleciec’’ tylko pikawa moze wysiasc.
Tak, a nawet i wanilia się zdarzyła, jak ktoś ze spożywających miał znajomości.
A bardzo przydatna nauka))
Tesciowa wiedziala,ze chemik jestem i dlatego bylem ulubionym zieciem
Piwko do domu mi przynipsla,flaszeczke postawila)))
Igriskoje, to był kompocik przy syfonie.
ja nie pisze o sile razenia a o smaku…
Smak w obu przypadkach był pysk wykręcający. Ale przy późniejszej Vistuli, to nektar boski był.
Jezdzilem czyms podobnym,nazywalo sie ,Bizon’’
Jaka to byla dochodowa maszyna wczasie zniw)))
Ale nader często zdarzał się, że ten, kto prowadził zapodaną Vistulę, sam był po Vistuli. To znaczy, bardzo sporadycznie tak nie było.
Male sprostowanie,
Napewno byl po vistuli.
W czasie zniw,pracowalo sie,jadlo sie i spalo sie w polu.
ten ze zdjecia to vistula.
jak ktos mial kombajn lub byl kombajnista to na wsi byl chyba wazniejszy od proboszcza, przynajmniej w czasie zniw.
Kombajnów prywatnie nie miał nikt. Ciągników też nie. Można było mieć konie i wóz.
Od maszyn były kółka rolnicze. No i kombajniści w czasie żniw byli królami szos. W stanie trzeźwym nie występowali.
Vistula jest też nazwą własną, nieważnie kombajnu czy zajzajeru, a więc wielka litera.
Pracowalem w spoldzielni rolniczej.
Zniwa,to byl prioryte ,zadne przepisy nie obowiazywaly,milicja nawet nas nie zatrzymywala,chociaz dobrze wiedzieli,ze wszysvy nawaleni))
Ciegniki to jeszcze bywaly,jakies samorobki z popularnymi wtedy silnikami Esso.
Lub stare Lanzbuldog,ktorenu za rozrusznik sluzyla kierownica.
Tak, po stanie wojennym pozwolono prywatnym rolnikom na posiadanie wszelkich maszyn rolniczych. . Za Gierka, to co Ty mówisz, ale mało kto miał.
Fakt,malo kto mial,ale pod koniec Gierka,juz pojawialy sie ciegniki prywatne.
Kolka rolnicze sprzedawaly niby do kapitalnego remontu,a kto mial wtyki,to o malo nowke kupil.
A co? Lokalna milicja, to oni trzeżwi byli?
nie wiem, moja stycznosc ze wsia byla raczej sladowa, co do wlasnosci to nawet nie wiem jak to wygladalo, o kolkach rolniczych i kolach gospodyn wiejskich slyszalam.
z nazwa masz racje.
a pamietam, ze byla taka fabryka Vistula gdzie szyli garnitury i to nawet ponoc na rynek krajowy…