Byłoby ciekawie
Najdziwniejsza rzecz, jaka mnie podczas randki spotkała to fakt, że podszedł do mnie jakiś przypał i ok. 1 w nocy przystawił gnata do głowy … Chciał mi ukraść samochód.
Opowiadałem tu o tym ze sto razy, wiec nie będę kontynuował wątku. W każdym razie laska, widząc jak zareagowałem, poczuła się wyjątkowo bezpiecznie …
Przyznaj się. Pumpgun"a wyciągnąłeś.
To przerażające ile takich samych zdarzeń nas łączy Krzyś .
Oj kilka randek było - na cmentarzu, w sali gimnastycznej miała indywidualny boks, karate to mi nadłamała nadgarstek, nad jeziorem, w łódce 1 osobowej ja i ona , w kawiarni, próbowałem u siebie to mi wyskoczyła że okres i zerwałem z nią. Trudno zrozumieć dziewczyny by być orginalnym, ponoć nie dla psa kiełbasa
Cmentarz, to pikuś. Raz miałem randkę na torowisku, co opisywałem dwukrotnie na starem Pytamy.
Wlasnie o tym pomyslalam jak zobaczylam Twojego avka w pytaniu.
Dla zakochanych to i stara dziurawa szopa na drzewo czy garaż jest pałacem. Każde miejsce ma swój urok, nawet te niecodzienne zwariowane np. tu i teraz / wiozłem panienkę na ramie roweru i nieszczęśliwie dojechaliśmy bez upadku do celu / jej kaprys / specjalnie nie byliśmy głodni, mieliśmy aż siebie, ba wianek mi uplotła
Och, ja też kiedyś wiozłem damę na ramie roweru, a gdy dojechaliśmy na miejsce zapytała:
- ale jak to możliwe, przecież ten rower nie ma ramy!
No nie wiem… Nie miałam nigdy takiej propozycji… Nie spotkałam też w Polsce cmentarza, który miałby odpowiednią przestrzeń: trawniki, drzewa, kwiaty… Za granicą tak … W Polsce to tylko ciasnota, kamień, beton, kilka drzew albo wcale i wszędzie masa śmieci… Najsmutniejsze są dla mnie te śmierci i to że na cmentarzach nie ma pojemników na segregację…
Mialem randke na cmentarzu…
Nie taką jak na zdjeciu a wrecz przeciwnie.Bylismy na Cytadeli,chyba tuz przed tzw.klęską żywiołową w 1978/79…
Byl 1 listopada…Jakos tak nam w duszy grało…I to wlasnie wtedy dotarlo do mnie ze grobów aliantow jest wiecej niz naszych odpadlo w bitwie o Anglię…
Broń Boze nie chce ani wartościować,ani stawiac jednej śmierci przeciw drugiej ale mialem lat 17 i bylo to jedno z pierwszych wtajemniczeń dotyczących"tasowania kartami historii".
A co do randki…Doszliśmy do armat i…zrobiło sie ciemno.I wtedy te wszystkie znicze dopiero zrobily wrazenie.
Wieczorem wrociliśmy do rzeczywistości.W bardzo cieplutkim tych słów znaczeniu
Ale mozna tez inaczej.Po prostu być…Przejść…A dziewczyne przytulić.Randka to nie piknik.
“…Siedziliśmy, jak w kinie,
na dachu przy kominie…”
Tu…Mialem kiedys cos odwrotnego.
Polowa lat 90-tych.Zaklady Cegielskiego w Poznaniu…Nasze radio bylo chyba przy 4-5 wejsciu z ulicy po ktorej jezdzily tramwaje [nazwy sie zmienialy…]
Otóz musialem salwować sie ucieczką przed natrętną babą w prochowcu.I do tego obcietą na faceta…
Uciekalem po dachach.Nieco bardziej płaskich…
Jak dobrze ze wtedy nie bylo komórek!!!
byly komorki, w polowie lat 90 to i GSM juz byl.
Na szczescie nie u nas.
w Polsce komorki rozmiar co prawda spora cegla to Centertel, 1991 rok. dla wybranych bo piekielnie drogi.
w 1996 weszla usluga GSM, tansza - ale byly problemy z zasiegiem.
tak, ze faktycznie raczej z komorka w rece jak pokemona po dachach by Cie nie scigali, nie bylo warunkow.
Nie. To nie jest miejsce na randkę. A poza tym zastanawiałabym się, czy mój partner nie ma jakichś dziwnych zainteresowań.
Zawsze to jakaś romantyczna odmiana…