Gdy jedne drzwi w życiu się zamykają to drugie otwierają?

Przeżywaliśmy te jego wychodzenia pierwsze, bałam się co on zrobi i czy da radę wrócić do domu. Śledziłyśmy go z córką :smile: chodził bardzo powoli, brzuchem po trawie i obwąchiwał wszystko, miał spotkanie z kotką sąsiadów i była bardzo niemiła dla niego, a nasz taki sierota nie wiedział co zrobić, ale teraz do niej chodzi, szuka jej chyba po to by się kłócić.
Sąsiadka ostatnio mówiła, że raz oba wpadły jej do domu i po ścianach latały :sweat_smile: Znaczy, że nasz się rozkręcił na wolności na dobre.

3 polubienia

Koty kochają wolność, lubią też dom, bo lubią wygodę, ale nie taki dom więzienie. Najszczęśliwsze są gdy robią co chcą. :slightly_smiling_face:

3 polubienia

Jasne, że to nie jest jakaś tam reguła, bo jest mnóstwo sytuacji zbyt trudnych, by mówić o jakiś innych, nowych możliwościach.
Po prostu myślę iż czasem, te nowe drzwi niektórym się otwierają. I dobrze.

Mam takiego samego kota !
I mój miał depresję w złym miejscu zamieszkania, po przeprowadzce zmienił sie o 180 stopni.

Puszek:

4 polubienia

Mojego łapserdaka jeszcze nie ma w domu i nie wiem co robić, polazł gdzieś znowu, bo juz dwa razy na noc do domu nie wrócił. Boję się, że mu jakaś krzywda się stanie na tej wolności.

1 polubienie

Umarłabym ze strachu. Mój ma 5 lat i nie wychodził nigdy, sam nie pcha sie na pole. Ucieka spod drzwi. Depresję miał straszną, byłam załamana :frowning: Przeprowadziliśmy sie 5 dni temu i kot jest szczęśliwy, taki jak dawniej.

2 polubienia

Wlasnie u mnie robia co chca,poza tym,maja swoj kat i pelna miche.

1 polubienie

Fajnie się czyta takie historie !
Zawsze mi humor poprawiasz wiesz?

1 polubienie

Ale ostrożnie, żeby nie dołączył do tego kumpla. Może spróbować zainwestować w zabezpieczenie ogrodu, czy chociaż balkonu lub wolierę?
A na razie kota wypuszczać w szelkach, na długiej lince lub smyczy typu flexi.
Takie wypuszczanie całkowicie luzem w większości przypadków kończy się dla kota (mimo początkowego szczęścia) tragicznie-rozjechanie (i to w mało ruchliwych miejscach też się zdarza, zwłaszcza, że niektórzy najeżdżają na koty celowo, i to zwłaszcza w mniej uczęszczanych miejscach), trutki, zatrute/chore zwierzęta, na które kot zapoluje, ryzyko zaatakowania przez psa lub obce koty, przypadkowe zamknięcie gdzieś kota przez kogoś, znęcanie się przez ludzi itd. Zagrożeń jest mnóstwo. Bałabym się puścić kota całkowicie luzem. Kot na zewnątrz-ok, koty lubią być na zewnątrz w cieplejsze dni, ale kot na smyczy lub na zabezpieczonym terenie, nie inaczej. U mnie jest zabezpieczony balkon (nie do końca zabezpieczony, ale na razie działa), kot sobie po nim chodzi, taras, to samo, czasem wychodzi na szelkach i flexi pożyczonej od psa i hasa po podwórku. Serio, nie chcę za bardzo moralizować, ale masz pięknego kota i szkoda, żeby za którymś razem z takiej szczęśliwej wędrówki samopas nie wrócił.

być może za dużo drzwi otwarło się na raz jednocześnie, lub też za progiem jest ściana.
Ten drugi wariant jest częściej spotykany. Być może miast rozumu, wielu dostało po prostu twardy łeb.

na pewno przy kopaniu poczujesz “niezłe” pragnienie, więc miej w pogotowiu skrzynkę piwa :smiley:

1 polubienie

Moje lęki to nie są kota leki :slightly_smiling_face: To tak jak z dorastającą córką mam, mogę ją prowadzać na szelkach, ale kiedy mi się usamodzielni i czy będzie szczęśliwa?
Terenu w koło domu nie dam rady dla kota ogrodzić, bo za dużo tego.
Z resztą z szelkami były tylko kłopoty, bo mamy to ustrojstwo, oba koty po założeniu szelek kładły się na podłodze i nie chciały chodzić. Mało który kot dobrze znosi szelki, w ogóle nie widuję na ulicach kotów wyprowadzanych.
Nie mieszkam przy ruchliwej drodze, choć samochody jeżdżą. Mogę mieć tylko nadzieję, że będzie dobrze.
Teraz to już odwrotu nie ma, kot poczuł wolność i nie da się zamknąć w domu, drze japola od samego rana by go z domu wypuścić.

2 polubienia

Śmieszne jest to, że kot nie umie się załatwić na zewnątrz gdzieś, tylko wraca do domu do kuwety :grin: Wpadł kiedyś do domu pędem, prosto do kuwety, ledwo biedak doniósł :see_no_evil:
Myślę, że to kwesta czasu, bo go sytuacja zmusi prędzej czy później i będzie musiał skorzystać z jakiejś piaskownicy.

2 polubienia

Niezły jest hahaha :smile:
Do kibelka ledwo zdążył :smile:
I serio chłopak zaczął nowe życie :smile:

2 polubienia

Prawie moje koty w Polsce odeszly jeden po drugim (jak jeden -Ramzes odszedl to drugi- Seti za miesiac po nim
Podobnie tu we Niemczech kotek Oskar ktory mnie odwiedzal odszedl juz a jego przyjaciolka Flocke miesiac po nim, choc byla calkiem zdrowa

Mój kot zdechł w grudniu. Nie wiedzieliśmy co się z nim dzieje, a słabł w oczach. Lekarz robił wszystkie badania i niby dobrze po za tym, że miał jakieś zapalenie w sobie. Dostawał kroplówki, leki i byłam pewna, że wydobrzeje. Ale niestety.
Po czasie doszliśmy co mogło się stać.
Do domu weszła mysz i on ją pewnie zjadł, a ona była po zjedzeniu trutki.
Nigdy w domu nie miałam mysz, ten rok był wyjątkowy. Kilka złapało się na łapkę i pewnie mój kot popolował na nie sobie i życiem to przypłacił.
Tego rudzielca ze zdjęcia ocaliła leniwość i to że nie nie jest łakomy na jedzenie w przeciwieństwie do kolegi.
Powiem ci, że gdyby tych mysz było mniej i oba koty by je zjadły to raczej nie doszła bym co im się stało.

1 polubienie