A może nie mają wakacji, bo z turystyki żyją?
Tak często jest.
W tym roku przegadałem ze 2 godziny z Niemcem który…rozbijal się 20 metrów od nas a mieszkał 100 m. od plaży.Lubi Caja Rural i jak sobie kiedyś przyrzekł tak zrobil.Stuknela emerytura i się przeprowadził
Wakacje oni spędzają na łupieniu turystów, którzy do nich na wakacje przyjeżdżają.
Mieszkam w takiej miejscowości i choć dookoła są całe wioski bardziej nastawione na turystykę - agroturystyka rodzinna i indywidualna, kajaki i spływy + żeglarstwo, kampingi i karawaning, mini zoo, lasy póki co w miarę czyste grzybowe i jagodowe, itd to z chęcią wyjeżdżam gdzie kolwiek w dzicz i odludzie, bo robi się tłoczno i bałagan
Na drugim biegunie kraju albo za granicą
Jak byłam dzieckiem to myślałam “o jak fajnie byloby mieszkac nad morzem! Tam zawsze są wakacje!” Nic bardziej mylnego… nie wiem gdzie wszyscy jeżdżą, ale wiem, ze urlopy tutaj biorą raczej zimą(czyli u nas teraz). Polowa restauracji w miasteczku jest zamknietych na caly miesiac… nie ma gdzie jesc
coś dla mnie - nie ma gdzie jeść. Nie mam tego problemu, bardziej kiedy zjeść
Moja wiocha to podobno kurort?
Z turystyki nie zyję.
A sezon ze stonka? Albo pojechac na wakacje do miasta, albo się przyłączyć i wykazac munimum tolerancji dla wakacjuszy bijacych sie o każdy skrawek plaży i stolik w barze czy jadlodajni nazywanej na wyrost restauracją.