Ile powinien trwać film fabularny

Pierwszym kinem stereo było kino Millenium w Słupsku. 71, o ile pamiętam. Za to nie zapomniałem prasowo radiowo telewizyjnego “huku” w temacie, bo to była rewelacja, w PRL. Po krótkim czasie poszły za tym następne kina.

1 polubienie

No cóż, są filmy które trwają tyle ile powinny. Są takie, które trwają zdecydowanie za krótko, ale jest też cała masa tych, które powinny kończyć się bardzo, bardzo szybko. :smile:

1 polubienie

I sequeli tudzież prequeli nie miec!!!

1 polubienie

Przy tym aż tak bym się nie upierał. Wyobraź sobie jak ubogi byłaby dzisiejszy dorobek kinematografii, gdyby poprzestano tylko na jednej części ”Emmanuelle”. :rofl::rofl:

1 polubienie

ile tego bylo?
ale ja nie pisze, ze wszystkich, a niektorych.
nie wiem czy na kolejnym Robocopie to by ktos w kinie wysiedzial nawet troche ponad godzine? z tego co wiem blyskawicznie byly kierowane do wypozyczalni i sprzedawane jako zapchajdziury roznym stacjom telewizyjnym. zeby sie choc koszty zwrocily.

Genialny,“Jezus z Nazaretu”,Franco Zeffirellego,trwal ponad 3,5 godziny i nie byl to czas stracony!
Ale juz w przypadku Jacquesa Rivette ktory kiedys poczestował nas w trakcie Konfrontacji Filmowych,obrazem ponad 4,5 godzinnym o…procesie powstawania ryciny a pozniej,obrazu,mialem powazne watpliwosci…
Nie pamietam tytulu…Grala tam Jane Birkin a sam rezyser byl kiedys na"froncie"nowej fali…Ale filmu to nie uratowalo…
Ogolnie,nie ma az takie wiele takich filmow choc jest wyrazna tendencja do wydłuzania.Dzis 120 min to norma…
Bylem w zyciu 3 razy na tzw.maratonach filmowych [4 filmy w nocy] wiec mi to nie straszne :smiley:

1 polubienie

Probowano takze z kwadrofonią…Padlo chyba na “Bitwe i Midway” :smile:

1 polubienie

Zwyczajowo byly to przerwy nawet do pol godziny…W przypadku Sylwestra,przerwa w okolicach pólnocy,nawet dłuższa.

1 polubienie

A ja testowalam sluchawki quadro. Ale bylo super! Czulam sie jakbym byla w srodku muzyki…

1 polubienie

Powyżej dwóch godzin zaczyna się odczuwać siedzisko,
ale gdyby takie zaserwowali
image
-to musiałabym przetestować …

2 polubienia

TU w wersji dla dwojga?trojga?

A ja w studyjnym oglądałem “Jezus z Montrealu” i dla mnie fantastyczny. Moja druga baba był fanką kina i pisywała recenzje w lokalnej rasie. Niestety, ciągała mnie też na maratony filmowe i mój organizm tego nie chciał wytrzymywać. Mimo, że filmy dobre, to już po dwóch seansach łeb mnie napierdzielał niesamowicie. W ogóle moja głowa źle znosiła pobyt w kinie. Nie wiem czemu? Prawie po każdym seansie, raz dłużej, raz krócej, pobolewał mnie palnik.

1 polubienie

Może miałeś CIASNE BUTY?
:wink::rofl:

1 polubienie

Berecik.

1 polubienie

To zależy, niektóre filmy są dobre, ale męczące, dla nich optymalny czas waha się od poniżej godziny (to zwłaszcza w przypadku niemych filmów, bo na nich chyba najmocniej trzeba się skupiać) do półtora godziny. Dotyczy to też filmów z niewielką akcją, a bardziej grających samą sztuką filmową.
Dla lżejszych filmów, z wyrównaną ilością akcji względem jakichś spokojniejszych wstawek, od 2 do max 3 h jest ok. Np. taka ostatnia część Władcy Pierścieni już jest dla mnie ciężka do obejrzenia za 1 razem. Przy czym 3-godzinne filmy już w ogóle trochę mnie męczą, jak nie robię przerwy. Najlepiej jednak 2-2,5 h.

A jednak sie nie przyjelo.I to juz w latach 70-tych,uznano za zbytek,nie pasujacy do wielu rodzajow muzyki…

1 polubienie

Wspanialy aktor,Lothar Bluthau,mignąl mi jeszcze w Czarnej sukni,epickim obrazie o misjonarzach ok.XVI wieku na wschodnim wybrzezu…I tyle go kojarze…Tylko te dwa filmy z ktorych Jezus z Montrealu,mimo kilku udanych prob do dzisiaj wydaje mi sie niedoscignionym wzorcem tzw. kina ekumenicznego…
Oczywiscie jedna z czesci,“Po tamtej stronie chmur”,Antonioniego i Wendersa…Lub tak jak chcialby z pewnoscia obecny papież,“Uczta Babette”,Gabriela Axela…
Trudny temat do wspolczesnej adaptacji.
Ilosc udanych prób juz sama na to wskazuje…

1 polubienie

Wiem, ale troche zarobilam…

Muszę przyznać, że 3 1/2 godziny czasem mija jak z bicza strzelił, Polecam wygodny fotel, bo za tydzień Irlandczyk ma być już na NetFlix. Dobrze zrobiony film, po “Sienkiewiczowsku” (Sienkiewicz jest dla mnie nadal wzorcem miksowania prawdy historycznej i fikcji). Dużo lepszy niż Hoffa, mimo, że w Hoffa grał Jack :wink:
Jedyne co trochę śmieszyło, to odmłodzone ryje aktorów na grubawych, lekko przygarbionych korpusach siedemdziesięciolatków :rofl::rofl::rofl:

3 polubienia

Fenimore Cooper tez moze za takiego uchodzic a nie jest jego winą ze przecietne pojecie o Indianach,zaweża sie do Winnetou :face_with_raised_eyebrow:
Obaj byliby dzisiaj wybornymi scenarzystami.

1 polubienie