Jak to bylo w 1977?

Róznie…Wielcy w odwrocie.Led Zeppelin milczą,Deep Purple juz nie istnieje,Emerson Lake And Palmer z bardzo przecietnym,Works II…Pink Floyd na poczatku roku wydają"Animals",płyte przyjętą delikatnie mówiąc,bez entuzjazmu…Yes?Ich “Going For The One” ucieszył ale jednak to nie byl album na miare poprzednich…I chyba tylko Genesis nie zagubili sie calkowicie,wydając wystrzałowy album koncertowy,“Second’s Out”…
To byl dziwny czas…Z jednej strony punk i jego najlepszy chyba czas a z drugiej strony,niczym antagonizm,muzyka disco…
I chyba nie bylo wiekszego wydarzenia w muzyce pop jak film i album"Saturday Night Fever"…
Film jako musical,moze dzisiaj z nóg nie zwala ale wtedy znakomicie opowiadal o relacji muzyki i tańca,przy okazji nie omijając tła społecznego…
John Travolta niemal z dnia na dzien stal sie gwiazdą a piosenki głównie Bee Gees przyniosły im renesans popularności…
Sluchając w sumie świetnego album z tego filmu,w koncu trafia sie na to:

Walter Murphy i jego fantazja na temat beethovenowski…Cóz to byl za hit?!Nie bylo chyba szanujacej sie dyskoteki bez tego brzmienia…
Walter byl kims jednak,tylko za Atlantykiem i tak juz mialo pozostac…Zreszta cala ta goraczka sobotniej nocy,pozostala bardzo amerykanska do dzisiaj…W Europie kiedys i chyba dzisiaj takze,wiecej szumu narobil musical Hair i inny film,znakomity"All That Jazz"…
My zawsze chyba bylismy troche poważniejsi :wink:

5 polubień

Pamiętam tego “Beethovena”, a jakże.

1 polubienie

U nas dodatkowo,spotkal go los wielu innych utworów instrumentalnych.Robiono z tego mianowicie,niezliczoną ilość podkladow,nawet w programach dla rolnikow :laughing:

1 polubienie

Tego nie kojarzę, ale bardzo to mi się spodobało i tak jet do teraz.

1 polubienie

Facet byl bardzo dobrym klawiszowcem,co zresztą slychac…
A ze nasze radio nigdy nie bylo zbyt dociekliwe [w temacie disco,moze poza Markiem Gaszyńskim] to i do dzisiaj malo o nim wiadomo…

1 polubienie

Ja to pierwszy raz słyszałem u kolesia z taśmy. Tak sobie coś kojarzę.

1 polubienie

He,he…Ja z tego zrezygnowalem.Tak jak z Bee Gees.Jedyny zespol z tego kregu jaki wowczas lubilem to K.C & The Sunshine Band…
Bylo tego tyle wszedzie…A u mnie to byl jednak bardzo rockowy czas…

1 polubienie

Znam to z plyty Classic-Rock
wydane u nas pare lat temuj
Mysle ze Beethoven bylby zadowolony z takiej interpretacji

2 polubienia

Tez tak to sobie wyobrażam :laughing:
Plyta nosila tytul Classic rock?
To sie zdarza…Tu nie ma nic z rocka ale wydawcy czesto sie z takimi drobiazgami nie liczą…

2 polubienia

A jakże pamiętam ten kawałek, bardzo ciekawie zaaranżowany.
Ale rzecz jasna nic nie przebije jednej z najlepszych płyt koncertowych w historii rocka czyli genesisowskiego “Ring Wolny” (tu ukłon w stronę @birbant -a , bo takie jest tłumaczenie oryginalnego tytułu płyty Seconds Out - dosłownie: “Sekundanci precz!” )

2 polubienia

Druga polowa lat 70-tych,sypnela swietnymi koncertami.
Nie gorzej,dosc nagle zreszta,wyszli UFO i ich podwojny album na zywo.Rok byl chyba 1978…“Strangers In The Night” to dla mnie obok koncertu Thin Lizzy,chyba wowczas najlepszy koncert hard rockowy.

1 polubienie

A tak, tez pamiętam! Ale w tym roku to był chyba głównie studyjny Lights Out!

Albo oba…Ale chyba masz racje i koncert nagrany w 1978,ukazal sie rok pozniej.

Nie od rzeczy byłoby też wspomnieć świetny album Queen News of the World z takimi hitami jak We will rock you, We Are the Champions czy jednej z najlepszych bluesowych ballad jakie słyszałem: “My Melancholic Blues”
A i jeszcze objawienie - Jean Michel Jarre “Oxygene” - taki elektroniczny pop.

1 polubienie

I tu nam sie sciezki rozchodza :slightly_smiling_face:
Jarre’a nie lubilem az do chinskich koncertow…
A Queen?
Dla mnie ta plyta byla bardzo nierowna.Takie Get Down,Make Love to do dzisiaj jeden z ich najgorszych kawalkow…
Niemniej,po latach widze to o wiele lagodniej…Wtedy nie potrafilem sie rozstac z Queen, z Nocy w operze czy z Dnia na wyscigach…
W sumie dobra plyta choc…Czulem juz wowczas ze cos sie knoci…I walnelo za jakis czas,plyta"The Game" :slightly_frowning_face:
To byl koniec na dlugie lata…
Ale zaraz…Jarre to nie byl rok wczesniej?

Cos podobnego, znam! Oczywiscie kto i co to juz nie…

1 polubienie

Pamiętam, że Jarre miał swoich wyznawców. Mój siostrzeniec, mając lat kilkanaście, słuchał go ze łzami w oczach, moja druga pani też bardzo lubiła Jarre. Ale mnie specjalnie nie wzruszał. Doceniałem jakość jego muzyki, ale do serca mi nie trafiła.

1 polubienie

No przeciez nikt przy zdrowych zmyslach nie moglby sobie wyobrazic ze nie znasz :slightly_smiling_face:

2 polubienia

Pierwsze dwie plyty,mialy momenty przebojowe i one budowaly"aurę".Ale w porównaniu do Tangerine Dream czy Klausa Schulze,jego muzyka nadawala sie do windy lub supermarketu jak wówczas mawiano…
Jarre byl jednak uparty i stopniowo zmienial swe oblicze.Chinskie koncerty,mialy wspanialy nastroj i ukazywaly wszystko co najlepsze w dotychczasowym dorobku.
Natomiast plyta Zoolook,byla moim zdaniem,przelomem w podejsciu do elktroniki.To juz nie bylo mowy o szumach i melodyjkach…
To nigdy nie byla dla mnie muzyka ktora zapiera oddech…Ale pare plyt bylo jednak czyms wiecej niz podkladem pod jazde figurowa na lodzie :slightly_smiling_face:

2 polubienia

A w ogóle to w 1977 roku odeszli Elvis Presley i Marc Bolan.I wspanialy saksofonista,Paul Desmond [ten od zespolu Dave’a Brubecka]…

2 polubienia