Joe Cocker w jednym ze swych nieśmiertelnych…Pil wtedy tak ze,jak sam potem wspominał,mało co pamieta…
Ech…Dla tych 2 i pół minuty po pijaku…
Po nocy to się śpi a nie marzy. Zresztą zaraz i tak Cię zmorzy jak mnie kiedyś na stanowisku pracy o tej porze miłych snów
Pewnie tak…Piwo mi sie kończy,jutro do pracy i do tego ta złość na sowieckie coorvy…
Choćbym, nie wiem jak bym się nabzdryngolił, to nigdy nie zaśpiewam, jak Cocker…
Do pracy po nieprzespanej nocy?
Collins - nie rób tak, bo nigdy tego nie odeśpisz.
Bardzo go lubię (słuchać)
Kolega @collins02 to juz chyba przywykł do nocnego trybu zycia?
Ale spi pewnie w normalnym lozku a nie w wyscielonej szkarlatnym atlasem trumnie i zywi sie fasolka po bretonsku, a nie krwią niewiniątek
A mnie wczoraj wieczorem naszlo na Dvoraka, co prawda z telewizora filharmonii nie zrobisz, ale posluchac się dało.
(Mozna by powiedziec pozytek z reklam - konkretnie auta DS gdzie uzyto fragmentu symfonii i skojarzylam, ze juz to kiedys słyszałam )
Spalem 7 godzin.A do pracy ide na 18.00
Inaczej juz sie nie da.Zmarł 8 lat temu.Wmoim rankingu wokalistów,zawsze w top-10
“już”?Od 15 lat pracuje tylko w nocy.Wczesniej tez sie zdarzalo przez ok 2,5 roku
Praca nocna, prędzej czy później odbije się na zdrowiu. Przeważnie nagle.
Nie ukrywam ze boję sie tego.Tyle ze moja praca to niemal zero wysiłku a olbrzymia odpowiedzialność.
Moja podobnie, szczególnie odpowiedzialność. Ale i wysiłek przy niektórych załadunkach i rozładunkach, szczególnie przy deszczach, mrozach, wiatrach, upałach itp…
Żyję jeszcze dlatego, że mam genetycznie bardzo mocny organizm i immunologię jego.
Początki zawału miałem w poniedziałek, pracowałem i padłem w czwartek. Operacja na ostatnią chwilę była, jak powiedziano mi w szpitalu.
Tak, że jeszcze pomęczę jeszcze pytamowe towarzystwo czas jakiś swoją tu bytnością…
Nie wiedzialem nic o tym…Że to taka ostra jazda była…Ja ostatni rozladunek miałem 3 lata temu i w ogóle nie liczę takich przerywników.Natomiast kontrole,obserwacje,patrole mam kazdego dnia.
Praca w nocy moja zakończyła się, gdy doszłam do wniosku, że za to, co oferowali nie będę umierać. Gdy o 2.22 zasnęłam na stanowisko koledzy litościwie mnie nie budzili. Wiedzieli, że oferta ta nie była warta nawet tego, aby dostawać pieniądze nawet za spanie podczas pracy.
W Polsce inaczej sie na to patrzy.
Jeszcze inaczej sie patrzy gdy ma sie rodzinę.
Lecz kolega śpiący w dzień twierdził, że to najbardziej opłacalne spanie z jakim miał doczynienia.
Odpowiedzialność, to duży wysiłek, tyle, że psychiczny.
No tak…Cos w tym jest.Jesli dodać do tego irytujące problemy w pracy, od grudnia gdy zmieniła się firma na kontrakcie z muzeum,sa faktycznie takie dni ze można zatęsknić za łopatą