To raczej etyka zawodowa. Nie spoufalać się z uczniem, nie wyróżniać ucznia spośród innych, nie udzielać korepetycji “swojemu” uczniowi.
No nie tylko.
Chodzilam do liceum gdzie bylo troche uczniów “rodzinnych” i nie bylo taryfy ulgowej - na lekcjach nie bylo cioc czy wujków, a standardowo pani/pan profesor, a dzieci nauczycieli miały zagwarantowane, że rodzice ich uczyć nie będą.
Ale ta szkoła została zlikwidowana tuz po stanie wojennym, tradycja porzadnej przedwojennej, kameralnej “budy” była solą w oku kuratorium.
Żaden człowiek bez szaleństwa w to nie pójdzie. Zbyt długo trwa codzienne dochodzenie do siebie… I nie mam tu na myśli nawet tych genitaliów pokazywanych dla żartu przez dzieci, choć w pewnym wieku można oczekiwać, że dziecko powinno wiedzieć, że się tego nie pokazuje.
Nauczycielka szalona jak z Alicji…???
Nie spotkałem takiej a sporo lat spędziłem w szkole
Poznalem w latach 80-tych taki przypadek gdy do firmy przyszedl moj znajomek wraz ze…swoją nauczycielką od rosyjskiego
Zdarzyć sie więc może ale…Nie będę oceniał bo nigdy mnie taki układ nie pociągał.
Macron o ile dobrze kojarzę ozenil sie ze swoją nauczycielką? I prezydentem zostal…
I niech mu wyjdzie na zdrowie!
Przed stanem wojennym? Kochana, wtedy były inne standardy. Niestety, to już przeszłość, teraz każdy jest przeświadczony, że wszystko mu wolno, bo mamy… demokrację. Była w szkole, gdzie do pokoju nauczycielskiego wpadał bez krempacji uczeń i krzyczał: natka, a gdzie moje śniadanie? W inne szkole nauczyciel pozwalał synowi oglądać dzienniki z różnych klas. Była też taka pani, która podawała uczennicy-córce pytania z klasówki, a ta handlowała nimi. Jak się sprawa wydała, to usprawiedliwiała córkę: “dobrze, że jest zaradna, poradzi sobie w życiu”. Szok?
No szok.
Ale tez kogo na nauczycieli biora? Z lapanki?
Cóż, nie można uogólniać, ale mamy już w pracy pokolenie wychowywane bezstresowo, za to roszczeniowo. No i karmione hasłami reklam: Teraz JA, Loreal?-jesteś tego warta. Jedna z panienek, która na szczęście nie trafiła do mnie, stwierdziła, że ona przyszła do pracy zarobić, a nie pracować.
Łapanka, to się zacznie. Mamy od lat taki przerost biurokracji w szkołach, że na pracę z dzieckiem brakuje czasu.
Każdy uczeń z orzeczeniem PPP musi mieć założoną kartę obserwacji, do której n-l powinien po każdej lekcji wpisywać jego postępy, “przyrost wiedzy i umiejętności”, a jak tego postępu nie widać, to należy opisać dlaczego? Co nauczyciel zrobił, żeby uczeń osiągnął sukces - Pisemnie! Koszmar dla matematyka, który nie lubi lania wody.
Szkoda, że tego nie podnosi się podczas strajków n-li, tylko mów się o kasie.
@gra Dlatego uważam że dzieci nie powinny chodź do tej samej szkoły w której uczą ich rodzice… Niestety przez 3 lata w podstawówce chodziłam do klasy z dziewczyną, która była córką wychowawczyni… Do teraz uważam że to było nie w porządku…
Oczywiście, że nie powinny. W mieście to prosta sprawa, ale na wsi? Jest jedna szkoła. Nie ma wyboru.
Tyle, że rodzic powinie takie dziecko przygotować, uprzedzić, że w pracy jest nauczycielem. Skąd dziecko ma wiedzieć jak się zachować?