Witam. Ponoć gdy wybuchła popularność nieistniejącego już portalu Nasza Klasa, to wiele związków się rozpadło.
Czy to nie jest tak, że niektóre małżeństwa i związki nie są z miłości, a bardziej dla ustatkowania się, chęci posiadania dzieci lub uniknięcia samotności? I gdyby oni mieli wybór, to by woleli swoją pierwszą miłość? Jakie jeszcze ludzie mogą mieć powody do związku lub małżeństwa?
A przy okazji, co sądzicie o związku po latach z pierwszą miłością?
Kurcze, tyle mialam tych “pierwszych milosci”, ze zapytam z którą ?
Nie ma recepty na udany zwiazek, ale na pewno nie jest to wyrachowanie. Choc dla wielu malzenstwo inne niz przyzwoicie mieszczanskie z “zyciem rodzinnym” jest ideałem, a cos innego nieporozumieniem to nie zawsze tak jest.
I dzieci też nie musza byc dopustem bozym .
To, że demonizowalo sie wplyw NK na zycie rodzinne? Byly takie przypadki, ale nie wynikalo to chyba z faktu, że ktos po latach zabaczyl swoją “pierwsza milosc” juz nie powiewną, zwiewną. A raczej zdal sobie sprawe w jaki kanał sie wpakowal później?
Ale preteksty do rozstan są różne.
Małżeństwa z rozsądku, z wyrachowania, zawierane pod przymusem, a więc najczęściej nieszczęśliwe były zawsze. Mezaliansy były rzadkością.
Czy coś się zmieniło? W znacznym stopniu tak, ale są ludzie leczący zawiedzioną miłość przypadkowymi znajomościami, czy szukają osób podobnych np. fizycznie.
niestety teraz te ż dla wielu ważniejsze od miłości są: kasa , lub chęć lansowania się z młodą, ładną zgrabną.
Kiedyś usłyszałam, że znajomy, gość “na stanowisku”, rozwiódł się z żoną (3 dzieci), bo wstydził się pokazywać się z nią na imprezach firmowych, na które prezes zapraszał pracowników z żonami.
Reprezentacyjnosc żony? Kazdy pretekst jest dobry.
Przy trojce dzieci łatwo się zaniedbać. A to już inny poziom spostrzegania świata.
Bardziej na zasadzie “jak cie widza tak cie pisza”.
A część zwiazkow bywa w rozsypce, wystarczy byle pretekst.
Albo po porostu.
Stwierdzasz, że to juz nie dziala, a liczyc sie z tym co ludzie powiedza? Czy? w naszej rodzinie rozwodow nie bylo? Hmm, antykoncepcji tez nie, a samotny mezczyzna zwykle bywal podejrzewany o przynależność do innosci. Stara panna to obelga? Nie badzmy hipokrytami. Samodzielność to nie samotność. A ludzie rozstawali sie zawsze…
Nie wszyscy, niektórzy tkwią w toksycznych związkach do smierci jednego z nich, a potem im na mozg pada, bo chcą nadrobic “stracne lata”?
Ale pod jednym względem kolega @Daniel86 ma racje. Portale spolecznosciowe, internet w ogóle , wprowadzily inna jakosc do życia - z którą ludzkosci, z natury nastawionej konserwatywnie trudno sobie poradzić.
Chyba coraz mniej małżeństw zawieranych jest pod presją, co ludzie powiedzą, tak wypada, już trzeba. Jeśli już bierze się ślub, to z miłości, z woli tych dwojga, z przywiązania do tradycji z chęci zapewnienia tej relacji poczucia bezpieczeństwa, że nie jest to tymczasowe, a partner jest priorytetem, a nie opcją.
Spójrz na islamców czy prowincje w Indiach oraz reszcie tego świata.
Tam nie ma mowy o miłości.Tam sie kobiety sprzedaje w celach rozrodczych.Kobieta pozbawiona jest zdania,wszelkich praw i niech sie nie waży rodzić córek!
Tfu,co ja mówie…Tam sie handluje dziećmi w celach rozrodczych!
Kobietę mozna bezkarnie zabić i jeszcze nazywa sie to zabójstwem honorowym bo odważyła sie spojrzeć na kogoś z uczuciem,nie mówiac już o pokochaniu.
Mówią o tym od wielu lat,te wspaniałe kobiety które mają nieslychaną odwagę lub po prostu udaje im sie cudem uciec z jakiegoś Afganistanu czy innego Iranu…
I tam należałoby spytać,jak wiele małżeństw JEST z miłości i czy zdarza sie choć 1 na 100 wymuszonych
W naszej sferze,naszej kulturze jest pod tym względem zupełnie normalnie.To nie minione stulecia gdy dbano jedynie o dynastie lub “dochodowe” upchniecie córki.Dzisiaj…wszystko wolno.
Co do rozpadów małżeństw…Nic nie wiem o wplywie nk choć byłem w tym od samego początku.Nasza klasa z podstawówki trzymala sie wybornie jeszcze pare lat temu…Dzisiaj częściej umierają niż sie spotykamy…Kolega,odszedł dosłownie tydzień temu…
Oczywiście jest wiele sytuacji gdy strach przed staropanieństwem podsuwa najgłupsze rozwiązania.Rzecz stara jak świat…
Natomiast powrót do pierwszej miłości?Hmm…Nie przeżyłem tego choć było blisko.Częściej było z powrotami do pózniejszych “miłości”
Wszystko to jednak krótkie chwile,powodowane określonymi sytuacjami…Oczywiście takie odnalezienie skarbu po latach,jest możliwe bo niby dlaczego nie…Niemniej podróż sentymentalna to nie miłość.Za błędne oceny takiego stanu,płaci sie potem i to gorzko.
Gorąco polecam film Wojciecha Wiszniewskiego,z 1974 roku,“Historia pewnej miłości”.Jakby co to dostepny na cda.pl
Jak bardzo Ty żałowałeś, że Ty nie byłeś się zdecydował na poprzednią dziewczynę? Jak często i długo Ty o tym myślałeś? Czy nowa partnerka była wystarczającą rekompensatą? Czy będąc w związku, Ty wolałeś być z poprzednią?
Lawina pytań-jak by tu odpowiedzieć aby nie zanudzić…
Będąc w związku starałem się go utrzymać ale się nie dało.Teraz sobie myślę,że może mniej ładna dziewczyna,którą poznałem we wczesnej młodości(pierwsza miłość) byłaby bardziej odpowiednia,zrównoważona,inteligentniejsza,porządniejsza,nie byłaby jadowitą żmiją i zołzą…To tyle
Dziś, porównując do dawnych czasów, wiele związków powstaje z miłości. I z własnego wyboru, jak napisał @collins02. Pytanie brzmi, jak długo trwa ta miłość w prozie codziennego pożycia? I nie każde dozgonne małżeństwo oznacza dozgonną miłość do siebie.
Z drugiej strony,początkowe "fajerwerki"wygasają.Prędzej czy pózniej.Ale istota miłości nie w nich leży.Jest jeszcze odpowiedzialność,poczucie czegoś wpólnego,pragnienie bliskości…Taka poezja życia w którym jest czas tak na wschód jak i na zachód słońca…