W sportach indywidualnych, takich jak tenis dla przykładu.
Kiedyś była moda na tzw. coaching, że każdy powinien mieć swojego osobistego trenera.
Na ile takie coś było realne, a na ile wręcz wskazane.
Czy ludzie zawsze potrzebują indywidualnego prowadzenia?
Czy najlepiej jak samemu każdy się prowadzi.
Oj takiego trenera to ma kazdy a nimi sa rodzice. Problememm jest obiektywnosc i spojrzenie z zewnątrz
Nie kazdy ma tak, ze mozna zlapc oddech.
Jeśli Iga twierdzi, ze ma czas na książkę? To jest na wejsciu 1 do zera dla niej
Na tak postawione pytanie,nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Przykład Justyny Kowalczyk i trenera,Aleksandra Wierietielnego to sztandarowy przykład dla poparcia indywidualnego szkolenia.
W tenisie nie istnieje zresztą nic innego,poza szkołami tenisa dla juniorów i dla dzieci…Zdecydowanie częsciej jednak,mamy sztab szkoleniowy trenujący całe grupy,kadry zawodników.
Jeszcze inaczej jest w sytuacji w której w danej dyscyplinie mamy JEDNEGO zawodnika z klasą miedzynarodową a resztą jest na poziomie,hmmm,dość trudnym do określenia W rodzimym wydaniu,byla to prosta droga do konfliktów.Np. w młocie kobiet…
Uważam ze system powinien byc tak dostosowany aby wydobywal to co najlepsze z zawodnika.Mamy ludzi pokornego serca,mamy i rogate dusze…W sportach zespolowych nie ma miejsca na indywidualne zachciewajki.Ale juz tłamszenie indywidualności przez kaprysy dzialaczy lub podchodzenie do sprawy w stylu:"ja tu rządzę a ty masz sluchać"to najgorsze co moze sie wydarzyć na linii sportowiec-trener czy działacz.
He, he, moim osobistym trenerem była moja mama. W związku z tym na każdym treningu dostawałam w cztery litery bo ktoś tam mamie podpadł, a obcych dzieci nie można było prać. Raz mama (do dziś nie wiem skąd ten pomyśl!) “udzieliła mi” lekcji prywatnej. Z dużym zdziwieniem stwierdziła, że jestem zdolna…